AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

K/276: Borczuch i sposób na nieklikalność

fot. Magda Hueckel  

1.
Zeszły tydzień.

No i znowu siedzimy. Niektórzy od 7 listopada, inni, jak ja, już od 12 października. Prawda, korzystałem kilkakrotnie z przepustki, byłem, póki można było gdzieś pójść, na paru krakowskich przedstawieniach, raz nawet wyjechałem do Kalisza. Obiecuję, że wszystko opiszę, powolutku, tym bardziej, że zapowiada się dłuższa koronawirusowa odsiadka. No właśnie, obiecuję, że opiszę, ale chwilowo pojawił się problem. Problem formalny.  

2.
Poniedziałek. Rozmowa telefoniczna z A.

A. prosi, żeby nie ujawniać jej prawdziwego imienia ani tym bardziej nazwiska, bo A. ma dostęp do danych z klikalnością, klikalnością wszystkiego, taką klikalnością, do której dochodzi wszędzie i w związku z kulturą. A może tylko A. tak opowiada, a ja jej (A.) wierzę. W każdym razie A. twierdzi, że recenzje się już nie klikają.

3.
Półtora miesiąca temu, 22 września, świętowałem w kameralnym gronie piętnastolecie debiutu Michała Borczucha. Działo się, działo… Cola, paluszki, sernik, lustro … Reżyser nie był niestety obecny. Zapewne nawet nie wiedział, że cenię jego twórczość bardziej niż dokonania Krzysztofa Garbaczewskiego, Moniki Strzępki, Grzegorza Jarzyny, Mai Kleczewskiej, Eweliny Marciniak. Bo niby skąd miałby wiedzieć: recenzji już się nie klika, prawie nie piszę recenzji. Ale jubileusze obchodzę. Bywa, że hucznie. Przypomnijmy: 22 września 2005 roku Michał Borczuch wystawił na Nowej Scenie Starego Teatru Wielkiego człowieka do małych interesów Fredry. Spektakl wszedł na stałe do repertuaru narodowej sceny w przeciwieństwie do wcześniejszej, warsztatowej realizacji Borczucha ze stycznia tamtego roku (KOMPOnenty w ramach Festiwalu baz@rt). Zalecałbym więc, choćby z tego względu, żeby liczyć teatralne lata Borczucha właśnie od Fredry, a nie od wystawienia dramatu Małgorzaty Owsiany. Premierę obejrzałem dwa dni później, w przeddzień wyborów parlamentarnych, które niestety zmieniły historię Polski. 24 września 2005 roku, pośród dwuznacznej jak zwykle ciszy wyborczej, ujawnił się nie tylko wielki reżyserski talent Michała Borczucha, ale również zdumiewający dar profetyczny jego fundamentalnego aktora i najserdeczniejszego przyjaciela, Krzysztofa Zarzeckiego. Otóż w jednej ze scen bohater grany przez Zarzeckiego wyliczał zwycięskie partie wolnych wyborów po 1989 roku. Ostatnia fraza jego monologu brzmiała jakoś tak: „25 września 2005 roku – Kaczory”. PiS i PO szły wtedy łeb w łeb, z lekkim wskazaniem na PO, od północy z piątku na sobotę nie publikowano sondaży, Twittera nie było, więc do dziś zachodzę w głowę, skąd pan Krzysztof to wiedział. No skąd? Nie wyglądał, jakby strzelał. A trafił. Wieloletnia trwała obecność w spektaklach Borczucha w roli porte parole reżysera, talizmanu i intelektualno-emocjonalnego sparingpartnera podpowiadałaby hipotezę, że profetyzm Zarzeckiego nie kończy się tylko na polityce, ale odnosi sukcesy również w dziedzinie teatru. Zarzecki nie tylko wiedział, że wtedy PiS wygra, on wiedział również, że rywalizację o polski teatr wygra prędzej czy później Michał Borczuch. Otwartą kwestią pozostaje tylko to, czy wygra tę wojnę w Krakowie.

To zdanie napisało mi się akurat świeżo po premierowo-przedpremierowym pokazie nowej krakowskiej realizacji Borczucha pod tytułem Aktorzy prowincjonalni. Sobowtór, który obejrzałem pod koniec października w Starym. Nie gra w nim niestety Krzysztof Zarzecki i już ten fakt daje sporo do myślenia w kontekście jego profetycznych zdolności. Jako że recenzje się obecnie nie klikają, postanowiłem wyrazić swoją opinię o spektaklu w bardziej subtelny sposób.

4.
Subiektywna lista najlepszych przedstawień Michała Borczucha: 15 spektakli na 15 lecie!
Miejsce pierwsze:
Żaby warszawski Teatr Studio

Miejsce drugie:
Wszystko o mojej matce Teatr Łaźnia Nowa

Miejsce trzecie:
Kino moralnego niepokoju warszawski Nowy Teatr
 
Miejsce czwarte:
Faust Teatr Polski Bydgoszcz

Miejsce piąte:
Apokalipsa warszawski Nowy Teatr

Miejsce szóste:
Paradiso Teatr Łaźnia Nowa

Miejsce siódme:
Moja walka TR Warszawa

Miejsce ósme:
Czarne papugi Teatr Słowackiego

Miejsce dziewiąte:
Werther Narodowy Stary Teatr

Miejsce dziesiąte:
Wieczór trzech króli Teatr Kochanowskiego w Opolu

Miejsce jedenaste:
Lulu Narodowy Stary Teatr

Miejsce dwunaste:
Portret Doriana Graya TR Warszawa

Miejsce trzynaste:
Chór sierot Festiwal Dialogu Czterech Kultur

Miejsce czternaste:
Wielki człowiek do małych interesów Narodowy Stary Teatr

Miejsce piętnaste:
Aktorzy prowincjonalni. Sobowtór Narodowy Teatr Stary

Poza skalą:
Brand miasto wybrani Narodowy Stary Teatr

Nie widziałem:
Hans, Dora i wilk, Powrót  na pustynię (oba z Teatru Polskiego we Wrocławiu), Leonce i Lena z warszawskiego Dramatycznego, przepadł mi też Zew Cthulhu z Nowego Teatru.

5.
Trzy spektakle Narodowego Starego Teatru z ostatniej pięciolatki reklamowane jako opowieści o bieżącej sytuacji krakowskiej sceny, z których nie dowiedzieliśmy się niczego o bieżącej sytuacji krakowskiej sceny:
1) Królestwo reż. Remigiusz Brzyk (dyrekcja Marka Mikosa)
2) Aktorzy prowincjonalni. Sobowtór reż. Michał Borczuch (dyrekcja Waldemara Raźniaka)
3) Zgred – przyjaciel Starego reż. Sebastian Majewski (dyrekcja Jana Klaty – premiera się nie odbyła)

6.
Szybki test wiedzy o słynnych postaciach.
 
Dopasuj podane w trzech kolumnach tytuły spektakli (A), protagonistów polskiego życia teatralnego (B) i formę ich obecności w przedstawieniu (C):

A

B

C

Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej

Krzysztof Głuchowski

cytat

Vernon Subutex

Waldemar Raźniak

parodia   

Aktorzy prowincjonalni. Sobowtór

Wanda Zwinogrodzka  

stand


7.
Praca pisemna I
Olimpiada teatralna dla uczniów szkół ponadpodstawowych. Poziom ogólnopolski. Temat rozprawki: Dokończone niedokończone.

Omów i porównaj dwa formalne założenia z przedstawień Michała Borczucha: „nosiciela” i „sobowtóra”. Idea „nosiciela” pojawiła się podczas pracy nad Brandem Ibsena w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Idea „sobowtóra” towarzyszyła próbom do Aktorów prowincjonalnych. Sobowtóra w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Termin „nosiciel” oznacza, że aktor na scenie jest nosicielem życia zwyczajnego człowieka wyśledzonego w realnym życiu, odgrywa na scenie jego codzienne ruchy, język i biografię. Został przez niego zawirusowany. Termin „sobowtór” kieruje nas w stronę zwykłego człowieka, bardzo jednak przypominającego z głosu, wyglądu i zachowania znanego aktora/aktorkę Narodowego Starego Teatru. Sobowtór wchodzi na scenę i będąc sobą, pokazuje, jak mógłby sam zagrać znanego aktora/aktorkę. W skrócie: aktor gra bohatera, który udaje aktora, grającego bohatera.

Dlaczego Michał Borczuch kontynuuje à rebours dawno zarzucony pomysł/motyw, wycięty wówczas z przedstawienia po ingerencji dyrektora Mikołaja Grabowskiego? Jak „nosiciel” staje się „sobowtórem”? Doppelganger czy dybuk? Jak według ciebie zostanie rozwiązany ten problem we wrocławskiej wersji przedstawienia, realizowanej z aktorami Teatru w Podziemiu?
 
8.
Praca pisemna II
Olimpiada teatralna dla uczniów szkół ponadpodstawowych. Poziom ogólnopolski. Temat rozprawki: O czym śnią elektroniczne owce albo o czym improwizują aktorzy?

Na podstawie Poczekalni.0 Krystiana Lupy, Poskromienia Moniki Pęcikiewicz i Aktorów prowincjonalnych. Sobowtóra Michała Borczucha udowodnij tezę, że improwizacja aktorska prowadzi do powstania literatury zdecydowanie lepszej niż dramaturgiczny/scenariuszowy punkt wyjścia: Krąg Personalny 3:1 Larsa Norena, Poskromienie złośnicy Williama Szekspira, Aktorzy prowincjonalni Witolda Zatorskiego i Agnieszki Holland. Uzasadnij obecność w spektaklach następujących motywów: graffiti, rajstopy, salon kosmetyczny. Jaką rolę w powstawaniu tekstu scenariusza pełnili: Dorota Masłowska, Tomasz Śpiewak, William Szekspir?

9.
„Gazeta Wyborcza”. Ogłoszenia drobne.

Narodowy Stary Teatr i Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie zaprasza na wystawę czasową zatytułowaną: Słynne obrazy w spektaklach Narodowego Starego Teatru. W najbliższym tygodniu w ramach ekspozycji prezentujemy:
Edward Munch KrzykNic reż. Krzysztof Garbaczewski
Andrzej Mleczko Dwie polskie krowy na Mont BlancOpera mleczana reż. Mikołaj Grabowski
Edward Hopper GasAktorzy prowincjonalni. Sobowtór reż. Michał Borczuch

Krótką prelekcję o symbolice udostępnionych zwiedzającym dzieł wygłoszą:
dr Magda Grąziowska (Munch), prof. Roman Gancarczyk (Hopper), doc.dr.hab Zbigniew W. Kaleta (Mleczko). Ponadto w programie zwiedzania: selfie w pustej munchowskiej ramie ze spektaklu Garbaczewskiego, tankowanie na scenicznej stacji benzynowej Borczucha (płyny we własnym zakresie), wymyślanie muzycznych dymków do scenek z najnowszej historii Starego Teatru (Opera mleczana).

10.
Radio Kraków. Dziś o 19.00 w programie audycja Justyny Nowickiej z cyklu Niełatwe życie aktora. Zapraszamy do wysłuchania trzech równoległych autentycznych aktorskich biografii opowiadanych ze sceny w głośnych spektaklach ostatnich sezonów: Rokcy Babloa Teatru Alatyr, Kordian Teatru Polskiego w Poznaniu i Aktorzy prowincjonalni. Sobowtór z Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Dlaczego Bartosz Budny nie został kelnerem na Placu Zbawiciela? Czemu Wiesław Zaniewicz porzucił pracę w peerelowskim wywiadzie? Dlaczego sklepy IKEA wciąż tęsknią za Bogdanem Brzyskim? Jeśli już znasz odpowiedź, zadzwoń na antenę do redaktor Nowickiej, przewidujemy nagrody!

11.
Wtorek.
Portal E-teatr donosi, że w dotkniętych pandemią Włoszech: „Aktorzy, krawcy, pracownicy pionu technicznego teatrów czytają codziennie utwory Bertolta Brechta przed Piccolo Teatro w Mediolanie. Protestują przeciwko sytuacji, w jakiej się znaleźli po tym, jak znów z powodu pandemii koronawirusa zamknięto we Włoszech wszystkie placówki kultury. Akcja protestacyjna rozpoczęła się w czwartek i potrwa, jak zapowiedzieli jej inicjatorzy, co najmniej do 21 listopada. Jej miejsce jest szczególne. Słynny Piccolo Teatro to pierwszy stały teatr we Włoszech, finansowany z funduszy publicznych. Czytając fragmenty tekstów Brechta, artyści i ci, którzy pracują za kulisami, przyciągają uwagę przechodniów i w ten sposób informują o złej sytuacji finansowej, w jakiej znajduje się wielu przedstawicieli tej branży”.

Biję głośno brawo pomysłodawcom akcji włoskich ludzi teatru. Parę lat temu do pomnika Bertolta Brechta znajdującego się obok gmachu Berliner Ensemble regularnie przyczepiano zafoliowany manifest praw i obowiązków społecznych teatru. Brecht z pomnika siedział w tych swoich małych spoconych kamiennych okularkach i z wyrozumiałością patrzył na młodych i starszych ludzi, którzy przed sfotografowaniem się z autorem Opery za trzy grosze, wyjmowali podmoknięte kartki z plastikowej koszulki, czytali i dopisywali swoje postulaty. Ten kamienny Brecht był w tamte dni (właśnie niemieckie środowisko teatralne lizało rany po wyrzuceniu Franka Castorfa z Volksbühne i pacyfikacji okupujących gmach sceny wielbicieli dotychczasowej dyrekcji) jak Sfinks. Niewiele mówił, uśmiechał się jakoś głupio, jakby chciał dać do zrozumienia: A nie mówiłem? Chyba do tego samego Brechta dzwonią w Klątwie Friljicia aktorzy Teatru Powszechnego, żeby zapytać, jak robić w Polsce teatr polityczny. Włosi nie dzwonią. Włosi Brechta cytują. Włosi Brechtem prowokują. Podejrzewam, że na ulicy pod Piccolo Teatro di Milano rozbrzmiewają słynne, tylko z pozoru cyniczne brechtowskie frazy:

Najpierw żarcie potem moralność!
Człowiek chętniej służyłby dobru niźli złu, ale okoliczności nie sprzyjają mu.
Człowieku, jak masz żyć? Człowieku, tak masz żyć, aby się nie dać!

Nie wiem, czy Brecht, czytany pod włoskimi teatrami i na włoskich ulicach, nie miałby dziś większej siły na polskich ulicach i pod polskimi teatrami. Może dziewczyny ze Strajku Kobiet i wszyscy artyści zaniepokojeni absurdalnym algorytmem Funduszu Wsparcia Kultury, zamkniętymi dla widzów scenami, powinni zebrać się w jakimś miejscu w Warszawie (proponuję Sejm lub Nowogrodzką) i zaśpiewać piosenkę Jenny Piratki z Opery za trzy grosze. Bella ciao to mocna partyzancka pieśń, ale to Weill z Brechtem jakoś bardziej rymują się z polskim spętleniem. Więc śpiewajmy z Jenny, a jak kto nie umie, to niech posłucha Seeräuber Jenny. Ale nie w wersji Ute Lemper i nie Niny Simone czy w klasycznym ujęciu Lotte Lenyi. Niech w niej będzie wściekły syk i gardłowe mamrotanie Hildegard Knef:

Wtenczas okręt o siedmiu żaglach
I czterdziestu armatach
Wciągnie flagę na maszt

W południe z okrętu piratów stu
Wysiądzie i zbliży się skrycie
I rzucą się na was jak na swój łup
W kajdanach przywloką do moich stóp
I spytają, czy daruję komuś życie?
Cisza będzie w porcie w biały dzień
Kiedy zapytają kto z was umrzeć ma
Wtenczas krzykną głośno mą odpowiedź: „Wszyscy”
A kiedy głowy będą spadać: „Hopla!”
Potem okręt o siedmiu żaglach
I czterdziestu armatach
Zabierze mnie w dal.
(Tłum. Bruno Winawer i Barbara Witek Swinarska)

W oryginale jest osiem żagli i pięćdziesiąt armat. Winawer z bliżej nieznanych mi powodów nieco uszczuplił piracką siłę rażenia. A mnie właśnie o ten brakujący żagiel i dziesięć armat chodzi. Jakby nikt na ulicy ich nie wziął, z premedytacją wymierzę te działa w ludzi nieklikających w recenzje.

18-11-2020

Komentarze w tym artykule są wyłączone