Ciało
Trójka studentów warszawskiej Akademii Teatralnej mierzy się z prozą Szczepana Twardocha. Przy okazji młodzi aktorzy podejmują tematy nie tylko ważne, ale i popularne. Dominują zwłaszcza dwa wątki: tolerancja i seksizm. Choć zdaje się, że ten drugi pojawia się w powstałej pod opieką artystyczną Olgi Sawickiej Masarze cokolwiek niechcący. I właśnie dlatego wydaje się kluczowy. Wdziera się na scenę i przejmuje całą opowieść, zmuszając widzów do zastanowienia się, o czym tak naprawdę jest to przedstawienie.
Historię bohaterów opowiedziano w dwóch perspektywach czasowych: szkolnej i dorosłej. Jej sedno stanowią losy Pauliny (Magdalena Kekenmeister), otyłej nastolatki z kompleksami, która nienawidząc swojego ciała, mierzy się z pogardą rówieśników i skrywaną niechęcią bliskich, towarzyszącą jej na każdym kroku. Nastoletnie problemy (zwłaszcza te uczuciowe) często traktuje się z pobłażliwością, a przecież ich wpływ na formujące się osobowości bywa bardzo silny, czego przykładem główna bohaterka. Dlaczego więc tak trudno przejąć się losami pechowo lokującej uczucia dziewczyny, która wzdycha do lokalnego Apollina imieniem Marek (Jakub Pruski)? W zaangażowaniu na pewno nie pomaga stereotypowy, replikowany w nieskończoność zarówno w literaturze, jak i kinie schemat fabularny, w którym popularny chłopak oczywiście nie tylko nie zwraca uwagi na tę brzydką, ale i flirtuje z tą ładną – Kasią (Zuzanna Galewicz). Przeszkodą jest także język – co prawda pokolenie porno już się ustatkowało i wulgaryzmy w teatrze raczej nikogo nie obruszają, ale podane w nazbyt krzykliwy sposób stają się męczącą dźwiękową watą, która wypełnia przestrzeń, tłumiąc emocje, zamiast je wyostrzać. Młodzi aktorzy starają się z całych sił wprowadzić nas w świat pełen wściekłości i żalu. Świat zwyczajny i brutalny jednocześnie, bo przecież wiadomo, że teraz młodzież jest nie tyle obcesowa, co chamska. W takim świecie żyje Masara – jak przezywają Paulinę rówieśnicy i jak sama zaczyna o sobie myśleć, popadając w coś w rodzaju schizofrenii. Przyjmuje ciosy ze słów i spojrzeń, nasiąka gniewem. Na jego ujście przyjdzie poczekać wiele lat. Zanim jednak przeniesiemy się w dorosłość bohaterów, stajemy oko w oko z Twardocha wyobrażeniem na temat ciemnej strony młodości, wyzwalanej i skoncentrowanej wokół jednego – fizyczności. Myśli trójki bohaterów zajmuje przede wszystkim seks, związane z nim pożądanie, ale i obrzydzenie. Frustracja Pauliny realizuje się także w fantazjach dotyczących nie tylko Marka, ale i Kasi. Jest tylko ciało – o czym przypomina scenografia Igi Koclęgi. Aktorzy mają do dyspozycji jedynie trzy kubiki i grają na tle ściany udrapowanej w fałdy wyestetyzowanej skóry. Oszczędność w tej materii daje im pole do ćwiczeń, nie tyle zachęcając do kreatywności, co ją wymuszając – nie ma się za czym ani w czym schować. Chyba że we własnym ciele?
***
Druga połowa przedstawienia przenosi nas w przyszłość, która co do zasady niewiele różni się od okresu nastoletniego. Marek cały czas flirtuje z Kasią, chociaż ta ma już męża i dziecko. Nastoletnie bożyszcze z kolei usiłuje sobie wmówić, że pędząc żywot ominiętego przez sukces muzyka, więcej jest wart niż jego – zaprzedani kapitałowi i reprodukcji – rówieśnicy. Tymczasem Paulina przechodzi metamorfozę, w której pomagają jej operacje plastyczne. Z brzydkiego kaczątka zamienia się w łabędzia, a raczej seksbombę, do której poprzez Facebooka wzdycha Marek. Kekenmeister demonstruje przemianę poprzez założenie szpilek i wygięcia tudzież przegięcia i wypięcia. Kobieta (już) piękna to oczywiście również kobieta silna i władcza. Dominuje nad mężczyzną, o którym kiedyś fantazjowała, a na którym teraz – owe fantazje realizując – dokonuje czegoś w rodzaju zemsty, czy też próby wybicia się na niepodległość, tyle że zakończonej klęską. Feministyczna siła w opowieści Twardocha służy kobiecie jedynie do spełnienia wymagań, które uczynią z niej obiekt atrakcyjny seksualnie. Bohaterowie co prawda dorośli, ale ich życie cały czas koncentruje się na seksie. W tym układzie władzę zawsze ma mężczyzna, nawet jeśli rozgoryczony i niespełniony. Wygrywa, bo zdobywa kobiety. Kasię – gotową dopuścić się zdrady w imię dawnego uczucia, ale i Paulinę, bo stała się dostępna. Przewrotność sytuacji, w której to on zostaje zdominowany przez dawną Masarę jest z gruntu fałszywa. Miarą jego siły jest bowiem także jej metamorfoza. O sukcesie decyduje więc męskie oko, na dodatek formatowane przez estetykę porno.
Można wzruszyć ramionami i powiedzieć, że twórcy Masary w Teatrze Collegium Nobilium podstawiają nam lustro, w którym dostrzegamy to, do czego nie chcielibyśmy się przyznać. Może rzeczywiście tak wygląda świat? Mam ochotę zaprotestować. Ale pominąwszy te socjologiczno-psychologiczne diagnozy, brakuje w Masarze przede wszystkim krytycznego namysłu nad materiałem, który wzięto na warsztat. Studenci (za adaptację odpowiadają Kekenmeister i Pruski) budują opowieść jako bezrefleksyjne odbicie rzeczywistości, która o tyle jest ciekawa, o ile rozkrzyczana i rozemocjonowana. Hałaśliwość jest miarą aktualności i prawdy, jej źródło nie jest już ważnie. A przecież to właśnie tam kryją się wielkie tematy. Prymitywnie męska opowieść Twardocha może być potraktowana jako wyzwanie rzucone narracji feministycznej. I jako takie domagałoby się odpowiedzi. Szkoda, że twórcy przedstawienia w Akademii Teatralnej tego wyzwania nie podjęli i nie weszli z popularnym pisarzem w krytyczny dialog.
14-11-2019
galeria zdjęć Masara, Teatr Collegium Nobilium ZOBACZ WIĘCEJ
Teatr Collegium Nobilium
Szczepan Twardoch
Masara
adaptacja: Magdalena Kekenmeister, Jakub Pruski
opieka artystyczna: Olga Sawicka
scenografia: Iga Koclęga
kostiumy: Karola Kosecka
reżyseria świateł: Olga Sawicka, Iga Koclęga
obsada: Zuzanna Galewicz, Magdalena Kekenmeister, Jakub Pruski
premiera: 26.10.2019
Blogging Jobs Find hand-picked paid content writing jobs to work from home, freelance, contract, part-time or full-time. Visit now https://bloggingjobs.com