AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Ćwiczenia z odchodzenia

Doktor habilitowana kulturoznawstwa, adiunkt w Zakładzie Performatyki Instytutu Kulturoznawstwa UAM. Autorka i współautorka książek i artykułów wydanych w Polsce i za granicą.
A A A
Fot. Monika Lisiecka  

Coś się zmieniło w tym sezonie teatrach dramatyczno-repertuarowych znajdujących się w bliższym i dalszym „regionie”. Wiele rozpoczęło sezon premierą skierowaną – świadomie, celowo „sfokusowaną” – do młodych ludzi, nastolatków. Ta kategoria widza, gdzieś umykająca w luce między teatrem dla dzieci a teatrem dla „prawdziwych widzów”, która zwykle załapywała się siłą inercji na spektakle dla którejś z tych grup, od początku września doczekała się kilku (dobrych!) przedstawień właśnie dla siebie. Do Teatru Współczesnego ze Szczecina z Męczennikami i Teatru Nowego z Poznania z Elsynorem dołączył Teatr Polski z premierą Czy ryby śpią? Jensa Raschkego w reżyserii Pawła Szkotaka.

Polski już w ubiegłym roku zrobił znakomity spektakl dla młodzieży Dr@cula. Vagina Dentata, ma więc na tym polu pewne doświadczenia. Oba te spektakle dzieli wiele, ale łączy jedno: pokazywane są na malutkiej, mieszczącej zaledwie około 30 widzów scenie Galeria. Miejsca w sam raz na jedną klasę, a szczupłość przestrzeni pozwala przemycić w spektaklach pewną intymność kontaktu, na jakiej zbudowane są oba te spektakle. Bez tego poczucia intymności, budowania kontekstu „rozmowy w małym gronie” (oczywiście w wymiarze teatralnym) żaden z tych spektakli nie miałby szansy opowiedzenia młodemu widzowi swojej ważnej historii. O ile problemy w Dr@culi dotyczyły literalnie wszystkich nastolatków – bo każdy, bez względu na poglądy, indywidualne doświadczenia, prędzej czy później zmagać się będzie z demonami dojrzewania – o tyle Czy ryby śpią? jest opowieścią o doświadczeniach z jednej strony nieuniknionych, z drugiej być może jakimś łaskawym i cudownym zrządzeniem losu nadal niebezpośrednich dla przynajmniej części młodych widzów.

Ostatnia premiera Pawła Szkotaka to historia o umieraniu – umieraniu dziecka opowiedziana przez inne dziecko – siostrę tego, który odszedł. Być może jest tak, jak twierdziła Peggy Phelan, iż generalnie „teatr i performans odpowiadają psychicznej potrzebie przepróbowywania straty, a szczególnie śmierci” (Mourning Sex: Performing Public Memories. London–New York 1997, s. 3). Szkotak nie jest pierwszym, który postanowił przeprowadzić z młodymi takie publiczne przepróbowywanie straty. Wcześniej zrobili to np. Anna Augustynowicz w Oskarze i pani Róży, Jerzy Moszkowicz w spektaklu W moim domu z papieru tworzę wiersze na płomieniu czy Leszek Mądzik w Skrzydle Anioła, a także w pewnym sensie Zbigniew Lisowski w Pręciku. Być może w naszym świecie takie spektakle o odchodzeniu są formą współczesnego teatralnego zaznaczenia momentu przejścia z dzieciństwa w dorosłość, wprowadzeniem w ten liminalny stan nazywany wiekiem młodzieńczym, swego rodzaju rytuałem inicjacyjnym, kiedy trzeba się zmierzyć nie tylko z napierającym Erosem (jak to było w Dr@culi…), ale też przypomnieć o czającym się nieubłaganie Thanatosie. Być może niebywała delikatność materii i trudność mówienia o rzeczach ostatecznych spowodowała, iż za spektakle o odchodzeniu wzięli się twórcy, którzy naprawdę wiedzieli, jak o tym mówić. Paweł Szkotak dołączył do tego grona kolejny bardzo dobry spektakl.

Jego najkrótszą i najcelniejszą charakterystyką jest ta podsłuchana u pewnego nastolatka, a że – jak powiedział pewien bardziej doświadczony kolega „po ostrzu” – uprawiamy nieustanny „taniec z szabrami”, przytoczę ją bez oporów: „Czy ryby śpią? są gdzieś między Oskarem i panią Różą a Mikołajkiem”. Z jednej strony Za spektakle o odchodzeniu wzięli się twórcy, którzy naprawdę wiedzieli, jak o tym mówić. Paweł Szkotak dołączył do tego grona kolejny bardzo dobry spektakl.mamy tu dziesięciolatkę Jette (Marcela Stańko), która chwilę po swoich dziewiątych urodzinach straciła brata – umarł na raka. Jej opowieść jest niewątpliwie smutna, bo to historia dziecka, które nie tylko doświadczyło nieodwołalnej straty, ale także czuje się mniej ważne dla rodziców, którzy całych siebie koncentrują na chorym bracie. Z drugiej strony Stańko opowiada tę historię trochę w konwencji horroru czy filmu grozy, co pozwala Jette zachować do własnych przeżyć sardoniczny dystans. Dlatego jej śmiech jest raczej grymasem twarzy, za którym czai się przerażenie, a nie robieniem sobie żartów z tragicznej sytuacji. Pozwala to też widzom na zachowanie pewnego dystansu, dzięki któremu można w ogóle przyjąć do siebie tę historię. Równocześnie sarkazm w prezentowaniu historii absolutnie nie zmniejsza powagi prezentowanych poprzez nią kwestii. Jette opowiada o wszystkim: o tym, jak chodzi posiedzieć na cmentarzu u brata, jak dowiedziała się w szkole od prymitywnego kolegi, że jej brat umrze, o własnych rozważaniach, co jest po śmierci, a także o krótkich chwilach rodzinnej beztroski na wakacjach. Stańko buduje tę postać w zasadzie głównie na takim niby-dziecięcym wygłupie, braku powagi, który wynika z egzorcyzmowania traumy śmiechem, służącym temu, by nie dopuścić do świadomości, że oto coś stało się „naprawdę” i „ostatecznie”.

Powaga pojawia się natomiast w najmocniejszej scenie spektaklu, która jest opowieścią o prywatnej ceremonii w ramach pogrzebu, jaką Jette urządziła dla brata. Jest to jej osobista odpowiedź na oficjalne, kulturowo akceptowalne pożegnanie, chęć spełnienia tego, co razem z bratem przepróbowywali bawiąc się czy też inscenizując razem jego pogrzeb. I choć być może w opisie brzmi to trochę „makabreskowato”, to warto pamiętać, że takie układanie swojego odejścia może być formą przepróbowywania straty samego siebie. Jako „dzieło artystyczne” przygotował coś takiego w 2006 roku, niedługo przed własną śmiercią, Péter Halász ze Squat Theatre. Dlaczego tego, co robią artyści, nie miałyby robić dzieci? Opowieść o nadawaniu indywidualnego rysu pogrzebowi to piękna i – przez kontrast do tego, co było wcześniej – autentycznie wzruszająca scena.

Cała odpowiedzialność za prowadzenie opowieści spoczywa na Stańko. Na scenie towarzyszy jej tylko grający na żywo na gitarze muzyk – Krzysztof Nowikow. Poza tym ma ona do dyspozycji zaledwie kilka rekwizytów: białą ławkę, która w razie potrzeby stanie się trumną, teczkę i deskorolkę. Jej monodram to właściwie kwintesencja małej formy teatralnej. Odrealnieniu przestrzeni, w jakiej dokonuje się opowieść Jette, służą czarno-białe animacje wyświetlane na trzech ścianach okalających miniscenę. To przykład uzasadnionego i dobrze wpisanego w estetykę przedstawienia użycia animacji. Takie przeniesienie prezentowanej na scenie opowieści w jakieś „nigdzie”, wyrwanie jej za pomocą aktorskich działań z psychologizmu i – wydawałoby się – naturalnego tragizmu, powoduje, iż ten spektakl robi bardzo silne wrażenie. Taka, zdawałoby się, „niewidoczna” inscenizacja, jaką stworzył Szkotak, pozwala tym wyraźniej wybrzmieć sprawie, która jest w zasadzie jedną z dwóch uniwersalnych dla wszystkich ludzi – śmierci: innych i własnej. Dzięki takim zabiegom przedstawienie przenosi się z jednostkowej opowieści o śmierci brata w wymiar wspomnianego przez Phelan „przepróbowywania straty”.

Mimo iż bardzo doceniam teatralną pracę włożoną w przygotowanie tego bardzo dobrego spektaklu, nadal nie wiem, czy obserwowanie opowiadania o umieraniu może do czegoś młodych ludzi przygotować. Czy można przepracować stratę, traumę, zanim one nastąpiły? Czy przepróbowywanie straty nie będzie powodowało nieustannego życia w oczekiwaniu na jej – nieuniknione – nadejście? A może odsądzane od czci i wiary wypieranie też jest jakimś sposobem na radzenie sobie ze stratą? To tylko takie moje naiwne pytania laika. Paweł Szkotak, który z wykształcenia jest psychologiem, pewnie lepiej wie, które wyjście jest lepsze. Co jednak ważniejsze, tę swoją wiedzę potrafił przełożyć na bardzo dobry spektakl.

17-11-2014

galeria zdjęć Czy ryby śpią?, reż. Paweł Szkotak, Teatr Polski w Poznaniu Czy ryby śpią?, reż. Paweł Szkotak, Teatr Polski w Poznaniu Czy ryby śpią?, reż. Paweł Szkotak, Teatr Polski w Poznaniu Czy ryby śpią?, reż. Paweł Szkotak, Teatr Polski w Poznaniu ZOBACZ WIĘCEJ
 

 

Teatr Polski w Poznaniu
Jens Raschke
Czy ryby śpią?
przekład: Monika Muskała
reżyseria i przestrzeń sceniczna: Paweł Szkotak
muzyka: Krzysztof Nowikow
animacje: Mateusz Kokot, Marcin Markowski
kostiumy: Jola Łobacz
obsada: Marcela Stańko i Krzysztof Nowikow (muzyka na żywo)
premiera: 07.11.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: