Czarny Dwór
Dyrektor Polskiej Opery Królewskiej Ryszard Peryt, witając gości na premierze Strasznego dworu przypomniał, że dzieło Moniuszki powstało i zostało wystawione (1865) w strasznych czasach. Rzeczywiście. Widzowie zdążający wówczas do Teatru Wielkiego nie raz mijali stawiane na Placu Teatralnym szubienice. Po upadku Powstania Styczniowego w wielu domach trwała żałoba. Kobiety ubierały się na czarno.
Toteż w przedstawieniu Peryta przez czas trwania orkiestrowej Intrady szły projekcje biało-czarnych rysunków Artura Grottgera z powstańczego cyklu Polonia, a po podniesieniu kurtyny, gdy towarzysze pancerni wbiegali w czarnych mundurach, na horyzoncie w śnieżnej pustce widniał płonący dworek. Przy śpiewie Stefana i Zbigniewa Cichy domku modrzewiowy zostawały z niego gołe belki. Prolog i ów pierwszy akt były najczarniejsze: czarny ubiór miał wiejski chłopak Grześ, w pysznej czarnej sukni wpadała Cześnikowa. Łamały tę czerń tylko szarawe fartuchy dziewcząt na ich szatkach (czarnych) i narzutki w narodowych barwach bieli i czerwieni, w jakie pod koniec przystrojono mundury (czarne) obu braci-wojaków. Sęk jednak w tym, że muzyka Moniuszki w Strasznym dworze nie jest... czarna, tragiczna ani dramatyczna. Po dwóch wstępnych, prawdziwie złowrogich akordach liryzm przeplata się w niej z energią rytmów mazura (już w pierwszym chórze żołnierzy Więc gdy się rozstaniem przed słońca świtaniem...), mazurka i poloneza. I tak właśnie, kontrastując tempa i dynamikę, poprowadził całe przedstawienie dyrygent Grzegorz Nowak.
Projekcje stanowią stały element kolejnych inscenizacji Peryta – co wobec ciasnoty scenki w Teatrze Stanisławowskim uznać trzeba za zręczne rozwiązanie. Otóż w drugim akcie Strasznego dworu wyświetlał się wizerunek orła w koronie, trzymającego w pazurach wstęgę z XVIII-wieczną inskrypcją „Elementum meum libertas” (Internet tłumaczy to na „Żywiołem moim wolność”). Na tym tle w scenie lania wosku rysowały się sylwetki rycerza i szlachcica, wedle wróżb – przyszłych mężów Hanny i Jadwigi. Panny suknie miały jasne, w stonowanych odcieniach, lecz ich ojciec, Miecznik, wkroczył w czerni podobnie jak Skołuba i Stara Niewiasta, opiekunka hafciarek (śliczny chór Spod igiełek kwiaty rosną...). W aktach trzecim i czwartym projekcyjną tylną ścianę wypełniała galeria portretów trumiennych i sarmackich. Ciemny podłużny przedmiot mógł kryć zegar, ale po otwarciu okazał się trumną z rysunkami szkieletów, z której wyskoczył pan Damazy, niezmiennie od stóp do głów srebrny (czyżby uosabiał komediową Śmierć?). Akt czwarty przyniósł pełne zaskoczenie. Najpierw w arii Hanny (Któraż to, która, tej ziemi córa...) za plecami Gabrieli Kamińskiej pojawił się współcześnie ubrany, jak do występu, skrzypek. Aria o dzielności polskiej niewiasty wyposażona w koloratury i wokalizy ma istotnie w swej drugiej części charakter tak zwany koncertujący, to znaczy solowy instrument popisuje się w niej na wyścigi z głosem. Zaproszony znany i znakomity Stanisław Tomanek wywijał więc smyczkiem na scenie gamki i pasaże tak, jak równocześnie czynił to sopran, który otrzymał tu bodaj więcej wirtuozowskich zadań niż zwykle.
Potem projekcyjnym trickiem twarze na ścianie przybrały żywsze barwy – kilka nawet się uśmiechnęło – i wszyscy wykonawcy nagle znaleźli się na scenie, w kolorowych już kostiumach. Ale nie po to, by zaśpiewać słynnego Mazura, o nie... (na taniec w Królewskim Teatrze brakło by może miejsca). Okrutny Peryt pozbawił Straszny dwór Mazura!!!, perły Moniuszkowskiego natchnienia, żelaznego bisu polskich orkiestr na świecie, i stałego, bo kochanego przez słuchaczy punktu programu popularnych koncertów! Z Mozarta nie usuwał jednej nuty, a z Moniuszką postąpił tak bezlitośnie! Na finał wybrał, rzeczywiście piękne, chóralno-orkiestrowe Agnus Dei z III Litanii Ostrobramskiej Moniuszki (POK ma utwór w swoim koncertowym repertuarze). Kiedy brzmiało, spomiędzy ściennych portretów wyłonił się obraz Matki Boskiej i przybierając ogromne rozmiary, sunął niemal groźnie na publiczność. A jako że Polska Opera Królewska jest ulubionym teatrem partii rządzącej i wysokich władz, wśród tej publiczności zasiadali: prezes, wicepremier, kilku ministrów, marszałek senatu oraz metropolita warszawski.
Lecz jak śpiewano w tym czarnym Strasznym dworze? Rozmaicie. Wszyscy, przyznajmy, imponowali artykulacją tekstu libretta Jana Chęcińskiego (nad słowem pracowała Aleksandra Górska). Bezapelacyjną kreację, także aktorską, stworzyła Aneta Łukaszewicz w roli Cześnikowej. Dobrała ruch, krok, gest, oka rzut, dźwięk i od pierwszej chwili była nią: żwawą stryjenką z Paprzyc. Później wszystko, co najznakomitsze, emanowało z kultowej arii Miecznika Kto z mych dziewek serce której... w interpretacji Adama Kruszewskiego: sens wiersza, szczerość emocji, kunszt frazy, spiżowe brzmienie barytonu; artysta stał się godnym następcą niezapomnianego w tej roli Andrzeja Hiolskiego. Wojciech Gierlach odpowiednio dziarskim był Zbigniewem. Adam Eljasiński zachwycał śpiewem na klarnecie – a Moniuszko sporo powierzył mu solówek. Sycił uszy gęsty bas Remigiusza Łukomskiego jako Skołuby. Monika Ledzion-Porczyńska głosem i spojrzeniem trafnie zaznaczała rozmarzenie Jadwigi – Moniuszko scharakteryzował ją jednak inną muzyką niż rezolutną Hannę i choć reżyserzy zwykli prowadzić działania sióstr w teatralnej symetrii, gdyż istotnie często łączą się w śpiewie, może kiedyś udałoby się silniej je rozróżnić na wzór Anieli i Klary ze Ślubów panieńskich?
Ryszard Peryt dołączył swym przedstawieniem do sporów, jakie polski teatr operowy toczy o Straszny dwór, począwszy od kształtu dzieła nadanego mu w 1963 roku przez Aleksandra Bardiniego ze scenografką Teresą Roszkowską i dyrygentem Bohdanem Wodiczką, poprzez reżyserie Jerzego Merunowicza, Macieja Prusa, Andrzeja Żuławskiego, Mikołaja Grabowskiego, Laco Adamika, Krystyny Jandy, Marka Weissa, po Davida Pountneya (2016). Mnożąc wysmakowane plany sceniczne (jest w tym mistrzem), Peryt dał przekaz, że żyjemy z pamięcią o historii, z pamięcią o przodkach i ze świadomością śmierci. Sprzeciw wzbudziła zmiana finału: z tańca na modlitwę. Wprawdzie Moniuszko był człowiekiem religijnym, a i libretto Chęcińskiego obfituje w pobożne zwroty i eksklamacje z dawna osadzone w polszczyźnie jak: „z łaski Bożej”, „Mocny Boże!”, „Boska opieka”, i inne, niemniej nasze narodowe opery wystarczająco często były przeinaczane, by raz jeszcze powtarzać tak bolesną operację. Poza wszystkim Ryszard Peryt ma prawo czuć satysfakcję: w latach osiemdziesiątych cenzura dwukrotnie – w Łodzi i w Warszawie – wstrzymywała mu Straszny dwór; teraz wreszcie wprowadził operę na scenę.
18-01-2019
galeria zdjęć Straszny dwór, reż. Ryszard Peryt, Polska Opera Królewska ZOBACZ WIĘCEJ
Polska Opera Królewska
Stanisław Moniuszko
Straszny dwór
opera w czterech aktach z prologiem
libretto: Jan Chęciński
dyrygent: Grzegorz Nowak
inscenizacja, scenografia, reżyseria: Ryszard Peryt
kostiumy, rekwizyty: Marlena Skoneczko
przygotowanie chóru: Lilianna Krych
projekcje: Marek Zamojski
światło: Piotr Rudzki
obsada: Adam Kruszewski/Witold Żołądkiewicz, Iwona Handzlik/Gabriela Kamińska, Monika Ledzion-Porczyńska/Aneta Łukaszewicz/Anna Radziejewska, Sylwester Smulczyński/Mateusz Zajdel, Dawid Różański/Paweł Skałuba, Leszek Świdziński, Wojciech Gierlach/Tomasz Raff, Dorota Lachowicz/Katarzyna Krzyżanowska/Aneta Łukaszewicz, Sławomir Jurczak/Remigiusz Łukomski, Piotr Kędziora/Robert Szpręgiel/Witold Żołądkiewicz, Małgorzata Bartkowska, Mikołaj Zgódka, Ewa Mikulska/Mirosława Tukalska-Śliwa
oraz Zespół Wokalny i Orkiestra Polskiej Opery Królewskiej
premiera: 30.12.2018
Byłem teraz, po wznowieniu. Mazura mi faktycznie brakowało, alem też od pierwszego rzutu oka na scenę zastanawiał się, co dadzą zamiast, bo mazur bez tańca nie miał sensu, a na zatańczenie go gołym okiem było widać, że nie ma miejsca.
Warto przypomnieć, że R. Peryt wystawił Straszny dwór, na podstawie pierwszej partytury Mistrza S. Moniuszki. Ta partytura nie zawierała ... mazura... Mistrz dopisał go nieco później. R. Peryt będąc wiernym idei teatru partytury niczego nie odebrał, po prostu był wierny Autorowi. Zatem to nie jest zdanie prawdziwe: Z Mozarta nie usuwał jednej nuty, a z Moniuszką postąpił tak bezlitośnie! Proszę to sprawdzić.