AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Hipsterzy wyklęci w Polsce zaklęci

Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności, reż. Marcin Liber, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy
fot. Karol Budrewicz  

Trumna z drewna, z trumny głos. Słyszymy fragment przemówienia Andrzeja Wajdy, które kończy deklaracją: „nasza racja znów zwycięży przeciw kolejnym próbom narzucenia nam siłą (…) jałowego grzebania się w przeszłości… jałowego grzebania się w przeszłości… jałowego…” – coś się zacięło i odbija czkawką. Zebrani przy trumnie mężczyźni w białych koszulach i czarnych okularach konwulsyjnie wzruszają ramionami. Jeszcze chwila i odsłonią wampirze kły. To znamienici artyści, którzy powtórzą dokonaną za życia obronę scenariusza Popiołu i diamentu. Czy warto grzebać w przeszłości po to, by sięgnąć nieśmiertelności z taniego horroru? Ot, zagadka.

***
Ekranizacja powieści Jerzego Andrzejewskiego i spektakl w legnickim teatrze to opowieści o nocy. W filmie jest to czas możliwości. Maciek Chełmicki może zapragnąć życia zamiast śmierci, sekretarz Drewnowski z radości nadciągającej kariery może stracić na nią szansę i zgłosić akces do antykomunistycznej partyzantki. Bohaterzy decydują, a po mieście chodzi biały koń, lecz bez jeźdźca, którego widział św. Jan. Zwycięzca musiał spaść gdzieś po drodze przez wojnę. Wszyscy przegrywają. W teatrze już to wiedzą i na scenie może się wydarzyć tylko to, co już było i może (musi?) zostać powtórzone. Coś się zacięło. Zapętliło. Czuwaj, żołnierzu! Czkaj, duchu!

Akcja spektaklu w reżyserii Marcina Libera zaczyna się już po śmierci Maćka, którego koniec (w kreacji Zbigniewa Cybulskiego) szyderczo opowiada Stańczyk (Rafał Cieluch). U Libera Maćkiem jest Albert Pyśk. Główną areną wydarzeń zaś hotel – zarówno w powieści Andrzejewskiego, filmie Wajdy, jak i w scenariuszu Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk zwany „Monopolem”, w teatrze zaś „Metropolem”. Zadziwiające jak ta pomyłka (jej naturę wyjaśnił Grzegorz Żurawiński na łamach „Legnickiej Gazety Teatralnej”) wpisuje się w interpretację – wszystko przez dystopijny, podzielony na powierzchnię i podziemie, świat Langowskiego Metropolis. Legnicki hotel ma bowiem to do siebie, że czasami zapada się pod ziemię – razem z gośćmi. Publiczność, zasiadająca przy stolikach na pozbawionej foteli widowni, zstępuje do otchłani. Do polskiego inferno, gdzie nikt nie pyta: „I po cóż te z Piekła duchy?”. Wszyscy wiedzą, że trafili tu „na podsłuchy”. A to za sprawą Sikorskiej-Miszczuk, która wplotła w tekst sztuki znaczące fragmenty z Wesela Stanisława Wyspiańskiego. O tym, że Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności to jeszcze jedna interpretacja arcydramatu, napisać można sążnisty artykuł, ale trzeba by z tej okazji zamknąć się w jakimś teatrologicznym gabinecie, tymczasem wróćmy do teatru. Tam rej wodzi trójca: Stańczyk, pijany w wid Dziennikarz Pieniążek (Paweł Palcat) i „bogini toalet” Jurgieluszka, czyli Śmierć (Joanna Gonschorek). Nie przypadkiem, gdy dochodzą do głosu, spektakl nabiera blasku. To oni widzą i wiedzą więcej. Przewidują i powodują innymi bohaterami, którzy nie zdają sobie sprawy, że dookoła nich tylko horror, że życie zostało gdzieś u góry, sześć stóp nad sufitem, który jaśnieje dantejskim ogniem i fajerwerkami. Zamknięci w „Metropolu” bohaterowie, jakkolwiek by się nie starali i nie błyszczeli, rzucają jedynie cienie na kurtynę.

***
Przez salę przechodzi korowód postaci o złotych czaszkach. Scenę właściwą, na którą wiodą pozłacane schody, zarzucono czerwonymi workami. To piekielny śmietnik, na którym, po każdym podniesieniu kurtyny, pojawiają się kolejne krzyże. W finale głównej części przedstawienia polecą jak domino – przygniatając Maćka (w epilogu zastąpi go Stańczyk). Cmentarny entourage prowokuje do gier i zabaw na grobach. Trupy zabitych przez pomyłkę Gawlika (Bartosz Bulanda) i Smolarskiego (Mariusz Sikorski) przechadzają się po hotelu i straszą obsługę, aż wreszcie porywają i pętają kaftanem bezpieczeństwa ministra Święckiego (Bogdan Grzeszczak), owładniętego wizją zamknięcia Polaków w szpitalu psychiatrycznym, ale tylko po to, by uleczyć, nareszcie uleczyć! Porzucone przez nich drewniane trumny zajmą Stefa (Magda Skiba) i Dyrektor Słomka (Paweł Wolak). Ich romans jest jak zupa, którą kelnerka zlizuje z czoła Dyrektora. Brzydzi i syci, z żołądka wypędza głód, z głowy śmierć.

Piekło pełne jest atrakcji. Dzieje się dużo i głośno. W głośnikach słychać rozmowę Cybulskiego z Ewą Krzyżewską, teatralny Maciek i Krysia (Magda Biegańska) siedzą na scenie na kanapie i patrzą w telewizor. Pieniążek z glutem po pas i papierem toaletowym wystającym z tyłka obsztorcowuje widzów i rozlewa kolejne kieliszki wódki, Dyrektor co i rusz sypnie rubasznym żartem, odsłaniając swoje psychopatyczne skłonności, Stańczyk siedzi na balustradzie balkonu i macha nogami po to, by później zademonstrować słowiański przykuc na nagrobnym krzyżu – wygląda wtedy jak zasępiony puszczyk. Jest groteskowo, dosadnie i niekiedy nazbyt prosto. Jak upiór powraca głos z offu a wraz z nim nazwisko Patryka Vegi. Czy popularność tego reżysera jest rzeczywiście jakąkolwiek diagnozą współczesnej kultury polskiej? Przeciwwagą dla wspominanych w epilogu osiągnięć polskiej szkoły filmowej? Dla jej twórców płoną kieliszki ze spirytusem. W filmie hołd zmarłym kolegom oddawał Maciek. W pamiętnej scenie szkło sunęło po blacie jak niespełnione puchary, niepodpisane statuetki. Wajdowski Maciek upamiętnia niezaistniałe – tymczasem teatralne wspomnienie jest uhonorowaniem uznanych już mistrzów kina. Żaden Patryk Vega niczego nie ujmie Tadeuszowi Konwickiemu czy Kazimierzowi Kutzowi – niezależnie od tego, co mówi box office.

***
Liber i Sikorska-Miszczuk upopawiają tradycję, zamieniają Herbertowskie Wilki na Nie dla nich Jasia Kapeli, co może wydawać się aktualne i świeże, ale nie jest żadną syntezą. To ledwie doszywanie kolejnych znaków na czerwony dres Stańczyka, doczepianie dzwoneczków do jego błazeńskiej czapki, którą ze słowami „Staj na czele!” przekaże Dziennikarzowi Pieniążkowi, pijanemu nie w trupa, a w zombie. Ich porywająca rozmowa Wyspiańskim to jeden z najlepszych momentów przedstawienia. Z Wesela rodem okazuje się także Sekretarz Drewnowski (Robert Gulaczyk), który łączy w sobie Szelę i Czepca. Jest uosobieniem siły chłopskiej godności napędzanej resentymentem. Odpalając gaśnicę, wznieca agresywny bit – to elektroniczny i daleki od wyrafinowania piekielny polonez.

Współczesność najlepiej odbito w postaci Maćka i to nie dlatego, że odchodząc od Stefy, mówi coś o załatwianiu wyjazdu na Erasmusa. Albert Pyśk gra „urodzonego mordercę”, bohatera jak z sensacyjnego filmu, tragicznego oczywiście, ale i zachwyconego samym sobą, swoją „zajebistą kurtką z demobilu i magnificent oksami”. Możemy go nazwać dandysem i hipsterem – zgodnie z rozpoznaniem Rafała Księżyka. Odpowiedzią na szok piekielnego świata jest szyk. Podobnie zresztą u jego kolegi z konspiracji – Andrzeja (Mateusz Krzyk). Tyle że w tym wypadku nie wyszło. Spłycono go i sprowadzono do wspólnego mianownika ciemnych okularów.

Jest jeszcze Szczuka. Postać utrącona przez Wiesława Cichego, który gra nudziarza – takiego, co to zawsze przypałęta się do wesołej kompanii. Gdy recytuje Poetę i trzeźwych Władysława Broniewskiego, „Metropol” osuwa się kilka centymetrów niżej, a na ścianach złowieszczo jaśnieje patyna. Czarne wino poezji smakuje jak różowa oranżada, ustawiona na stolikach. Nudziarz czy nie, jest potrzebny. Przyjechał na Ziemie Odzyskane zaprowadzać porządek nowego świata i rzeczywiście jest jego strażnikiem, lecz nie na tym świecie, o którym myśli. Wszystko przez jego zmarłą żonę, więźniarkę Ravensbrück (Anita Poddębniak). Od straszliwej zemsty na wszystkim, co żyje, odwodzi ją oczekiwanie na śmierć ukochanego. Szczuka musi umrzeć – nie dlatego, że zasłużył, nie po to, by się jakiejś sprawie przysłużyć, ale przez wzgląd na prawa metafizyki. Wie o nich Jurgieluszka – pneuma. Jedyna postać, która posiada pełnię świadomości oraz kontakty na świecie i w zaświatach.

***
Liber karmi się popkulturą i kiczem – tym razem dieta ta wyszła mu na zdrowie. Lecz to od widzów zależy, czy podejmą zaproszenie i rzucą się w bieg przez skojarzenia. Jurgieluszka może być równie dobrze boginią rozdroży, toaleta okaże się wtedy przejściem do innego świata – zupełnie jak w Harrym Potterze i Komnacie Tajemnic, a ona sama tricksterem – władcą szczelin.

Popiół i diament Libera dzieje się teraz i zawsze, a zawsze to w dzień końca wojny. W jej wspomnienie i zapomnienie. W wesele po ślubie błogosławionym przez trupy, związanym obrączkami wyjętymi z grobów. Dzieje się teraz i zawsze… i na wieki? Dzieje się i dzieje, i trudno uwierzyć w napis na pogrzebowym wieńcu złożonym u trumny Wajdy – „Polacy, nic się nie stało”. Andrzejewski, Wajda, Wyspiański – wszyscy wiodą w labirynt zwany Polska. Idą w głąb, jak gdyby nie było wyjścia. To samo robi Liber. Hipsterzy zaklęci tańczą synchronicznie konanie Maćka według Cybulskiego. I choć całość smakuje gorzko jak prawda, to chciałoby się rzucić ich wszystkich w diabły i pójść dalej wedle instrukcji poety:
Połóż rękę na sercu
Otwórz oczy szeroko i skacz!
Powiedz: Teraz lub nigdy
Zamiast: Będzie co ma być
I nie czekaj aż głód spełni
Twoje cierpienie! Tak!

07-01-2019 

galeria zdjęć Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności, reż. Marcin Liber, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy <i>Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności</i>, reż. Marcin Liber, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy <i>Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności</i>, reż. Marcin Liber, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy <i>Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności</i>, reż. Marcin Liber, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy ZOBACZ WIĘCEJ
 

Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności
reżyseria: Marcin Liber
scenografia: Mirek Kaczmarek
kostiumy: Grupa Mixer
muzyka: Olga Mysłowska, Filip Kaniecki
obsada: Albert Pyśk, Magda Biegańska, Magda Skiba, Mateusz Krzyk, Wiesław Cichy, Anita Poddębniak, Paweł Wolak, Paweł Palcat, Robert Gularczyk, Bogdan Grzeszczak, Joanna Gonschorek, Bartosz Bulanda, Mariusz Sikorski, Olga Mysłowska / Katarzyna Dworak, Rafał Cieluch
premiera: 11.11.2018


skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (4)
  • Użytkownik niezalogowany Dominik Gac
    Dominik Gac 2019-01-10   11:56:46
    Cytuj

    Szanowna Pani Magdo, dziękuję - pomyłka jest ewidentna, na szczęście jesteśmy w internecie, który łaskawie patrzy na korekty. Niemniej - posypuję głowę popiołem. Z pozdrowieniami.

  • Użytkownik niezalogowany Magda Biegańska
    Magda Biegańska 2019-01-10   00:01:27
    Cytuj

    Szanowny Panie Dominiku, „porzucone, drewniane trumny zajmą” Stefa, którą gra Magda Skiba i dyrektor Słomka. A nie Krysia i dyrektor Słomka. W głośnikach słychać rozmowę Cybulskiego z Ewą Krzyżewską, która grała u Andrzeja Wajdy Krystynę, a nie jak Pan napisał: „ słychać rozmowę Cybulskiego z Barbarą Krafftówną, a na kanapie siedzi Maciek i Krystyna, a nie Maciek i Stefa.

  • Użytkownik niezalogowany Dominik Gac
    Dominik Gac 2019-01-09   06:32:25
    Cytuj

    Magda Biegańska napisał(a):

    Radzę Panu recenzentowi jeszcze raz zobaczyć film, albo spektak, ale tym razem ze zrozumieniem. Można też kupić w teatrze program, żeby nie mylić postaci. Bylejakość i brak profesjonalizmu.
    Szanowna Pani Magdo, trudno odnieść się do zarzutu braku zrozumienia filmu i spektaklu - w sytuacji, gdy nie zdradza Pani, jakie rozumienie jest słuszne - ale będę bardzo wdzięczny jeśli zechce Pani wskazać pomyłki postaci. Z pozdrowieniami.

  • Użytkownik niezalogowany Magda Biegańska
    Magda Biegańska 2019-01-08   13:34:55
    Cytuj

    Radzę Panu recenzentowi jeszcze raz zobaczyć film, albo spektak, ale tym razem ze zrozumieniem. Można też kupić w teatrze program, żeby nie mylić postaci. Bylejakość i brak profesjonalizmu.