Łabonarska gra Leara
Dlaczego Wawrzyniec Kostrzewski sięgnął po Króla Leara? W programie do spektaklu tłumaczy swój koncept: „W postapokaliptycznej świątyni ma miejsce koniec świata, jaki znamy – do gołej ziemi, do ostatniej ofiary”. Odnoszę jednak wrażenie, że pomysłem leżącym u podstaw realizacji była decyzja obsadowa polegająca na powierzeniu roli Leara Halinie Łabonarskiej. Kostrzewski podkreślał w wywiadach, że jego matka, do której przywarło określenie „aktorka pisowska”, z powodu poglądów nie dostaje propozycji na miarę swoich umiejętności. Powierzenie Łabonarskiej tak ambitnego zadania miało zatem na celu potwierdzenie jej zawodowej kondycji. Reżyser wziął na warsztat jeden z najbardziej wymagających dramatów Shakespeare’a. Tytułowa rola też do łatwych nie należy. Skrojona jest dla doświadczonego, wytrawnego aktora i również ze względów kondycyjnych stanowi nie lada wyzwanie. Grali ją tak wybitni artyści jak: Józef Węgrzyn, Jan Kreczmar, Gustaw Holoubek, Tadeusz Łomnicki, który zmarł podczas prób do spektaklu, Jan Englert, Jan Frycz, Zbigniew Zapasiewicz, Andrzej Seweryn czy Jerzy Trela. Dziś dołącza do tego grona Halina Łabonarska. Z jakim rezultatem?
Nie można odmówić aktorce, że mocno wchodzi w rolę i wkłada niemało energii w budowanie i prowadzenie postaci. Z każdą kolejną sceną widać, że jej obecność okupiona jest wielkim wysiłkiem. Kiedy wychodzi do braw, na jej twarzy widać skrajne zmęczenie. Czy jej trud się opłaca? Czy koncepcja obsadzenia aktorki w roli Leara pozwala postawić inaczej akcenty i przynosi świeże spojrzenie na dramat Shakespeare’a? Obniżony tembr głosu, męski chód i gestykulacja nie zmieniają sposobu postrzegania postaci. Odnoszę wrażenie, że koncepcja obsadowa nie wnosi nowej perspektywy, nie odkrywa nieznanych sensów, a spektakl Kostrzewskiego osuwa się w przeciętność i zatrzymuje na stereotypowym odczytaniu tekstu tragedii.
Lear, choć grany przez aktorkę, to ten sam krótkowzroczny starzec, który daje się zwieść retorycznej sile wymowy Regany i Goneryli, który nie odróżnia prawdy od fałszu. Jan Kott podkreśla, że choć obłuda jego córek bije po oczach, król Brytanii nic nie widzi ani nie rozumie. Miłość rodzicielska nie żąda dowodów, wystarczy jej kilka krągłych słów, żeby ojciec poczuł się kochany i potrzebny. Kordelia zostaje ukarana za tupet, z jakim rzuca w oczy prawdę, i to na dodatek publicznie. Pyskata, bezkompromisowa, bezczelna Kordelia (Agata Różycka) na początku może sprawiać wrażenie kogoś na kształt „córki marnotrawnej”, choć potem role sióstr się odwracają. Goneryla (Lidia Pronobis) i Regana (Karolina Charkiewicz) są wyzute ze skrupułów, perwersyjne i bezwarunkowo dążą do władzy. Pozbawione ludzkich uczuć przywodzą na myśl androidy zaprogramowane, żeby zabijać i niszczyć. Przewyższają w brutalności swoich mężów, Księcia Szkocji (Sebastian Skoczeń) i Księcia Kornwalii (Krzysztof Szczepaniak), będących jedynie pionkami w prowadzonej przez nie grze. Z kolei Edmund (Marcin Stępniak), nieprawy syn Gloucestera, dorównuje dwóm najstarszym córkom króla Brytanii w bezwzględności i bestialstwie.
Lear jest władczy i okrutny, ale oszukany, kiedy traci wszystko, staje się słaby i bezsilny. Symetryczną postacią w relacji do tytułowego bohatera pozostaje Gloucester (Mariusz Wojciechowski). Scena, podczas której zostaje oślepiony, należy do bardziej drastycznych u Shakespeare’a. Pogrążający się w obędzie Lear i okaleczony, niewidomy Gloucester to dwóch nikomu niepotrzebnych starych ojców – szaleniec i ślepiec. Na straconej pozycji znajduje się także Hrabia Kent (Łukasz Lewandowski).
Agata Różycka występuje ponadto w roli Błazna. Podobnie jak Kordelia bez ogródek, odważnie mówi prawdę, nierzadko gorzką, taką, której adresat wolałby nie usłyszeć. Dlaczego w spektaklu przypomina klauna z cyrku, będącego źródłem rozrywki i bezrefleksyjnego śmiechu? Nie potrafię zrozumieć intencji reżysera.
W spektaklu Teatru Dramatycznego ciężkie ściany z metalu otaczają scenę. Obraz dopełniają projekcje twarzy bohaterów. Pomysł Martyny Kander wydaje się anachroniczny i odsyła do konwencji wystawiania dramatów władzy Shakespeare’a sprzed kilku dekad. W finale scena wypełnia się ciałami w czarnych plastikowych workach. Na ich tle oszalały Lear podtrzymuje ciało Kordelii, co przywodzi na myśl wizerunek osobliwej piety. Król Lear, jak podkreśla Jan Kott, jest o upadku i rozpadzie świata, który już się nie zrasta. Również o bezpowrotnie wyniszczającym rzeczywistość zaniku uczuć i braku miłości w przestrzeni najbliższych sobie osób. Ta tragedia z niewiarygodną fabułą, jak zaznacza Kostrzewski, opowiada też o wielkich emocjach. Rzecz w tym, że nie przenikają one na widownię, choć widać pracę i zaangażowanie całego zespołu biorącego udział w martwym przedstawieniu. Warto natomiast wsłuchać się w jak zawsze błyskotliwy przekład Piotra Kamińskiego.
29-09-2021
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy
William Shakespeare
Król Lear
przekład: Piotr Kamiński
reżyseria: Wawrzyniec Kostrzewski
scenografia: Martyna Kander
kostiumy: Anna Adamek
muzyka: Piotr Łabonarski
choreografia i ruch sceniczny: Jarosław Staniek i Katarzyna Zielonka
projekcje: Franciszek Barciś
reżyseria świateł: Paulina Góral
obsada: Halina Łabonarska, Lidia Pronobis, Sebastian Skoczeń, Karolina Charkiewicz, Krzysztof Szczepaniak / Konrad Szymański, Agata Różycka, Mariusz Wojciechowski, Marcin Stępniak, Mateusz Weber, Kamil Mróz, Łukasz Lewandowski, Karol Wróblewski, Tomasz Budyta
premiera: 29.05.2021
galeria zdjęć Król Lear, reż. Wawrzyniec Kostrzewski, Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy ZOBACZ WIĘCEJ
Z Leara A.Augustynowicz usiłowano ujrzeć (w recenzjach i komentarzach) dzieło profetyczne, gdy reżyser obsadziła same panie w spektaklu z M. Zbrojewiczem w Legnicy. Ale i w Legnicy, choc spektakl otrąbiono odkrywczym (bo poprzedził manifestacje kobiet na ulicach), o emocjach widzów nie zająknął się nikt, bo, podobnie nie przeniknęły one na widownię. Nawet kodziarska aura teatru legnickiego nie rozpalała publiczności.