AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Mała opera w potędze Kosmosu

Castor et Pollux, reż. Deda Cristina Colonna, Warszawska Opera Kameralna
Muzyk i polonistka, w latach 50. XX w. aktorka Teatru na Tarczyńskiej i Teatru Poezji UW, później wieloletnia nauczycielka muzyki w Szkole Podstawowej nr 15 w Warszawie, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina i publicystka „Ruchu Muzycznego”. Doktor habilitowana nauk humanistycznych, autorka książek o teatrze muzycznym i polskich artystach. Publikowała też w „Teatrze”, „Dialogu”, nowojorskim „Przeglądzie Polskim”,„Pamiętniku Teatralnym”. Współpracuje z ISPAN i z Teatrem Wielkim – Operą Narodową.
A A A
fot. Grzegorz Bargie  

To nie żarty. Mała Warszawska Opera Kameralna sięgnęła po operowy skarb późnego baroku, w którym Francuz Jean-Philippe Rameau sięgnął, dosłownie, gwiazd. Ludzie epoki Oświecenia nocą spoglądali w niebo i wiedzieli, że nad ich głowami wirują planety o imionach greckich bogów, a wśród gwiazd lśni wyrazista konstelacja Bliźniąt. Akcja opery Rameau odzwierciedla elementy mitów. Kastor, syn człowieka, króla Sparty, ginie w walce – Polluks, nieśmiertelny, bo syn boga Zeusa/Jupitera, nie może pogodzić się z odejściem ukochanego brata. Scenicznym zdarzeniom sprzyjała maszyneria sceniczna. Jupiter zjeżdżał spod stropu na złotej kuli (no, miał do siedzenia podstawkę z podtrzymującymi urządzenie uchwytami), czyli główny efekt barokowego teatru: deus ex machina, został zastosowany. W finale wjeżdżali tam tytułowi bracia bliźniacy, a złotą kulę otaczały wtedy srebrne kręgi, jakimi zwykle oznacza się trajektorie planet. W kulminacyjnym momencie lekko uniosła się i opadła podłoga. Brakło jeszcze tylko zapadni... Ale to byłoby przydatne dla fabuły umiejscowionej w piekle, tymczasem Rameau przeniósł ją wysoko ponad nieboskłon. Fantastyczne projekcje wyolbrzymiały wnętrze teatru. Przedstawiały jasne obłoki, potem pałacowe dziedzińce, świątynię z płomykami na kolumnach, ogród, gdzie przy smukłych donicach czuwają baśniowe ptaki, pełzające dymy. Na koniec to wnętrze ukazało coś w rodzaju skali termometru od 20 do 140 stopni; jak wiadomo, przy pierwszych wyprawach ludzi w kosmos okazało się, że panuje tam temperatura niedoświadczana przez Ziemian. Ale razem z ostatnimi dźwiękami wykres z liczbami zanikał i ściany widowni z sufitem zagarniało rozgwieżdżone niebo.

Już te projekcje tworzyły same w sobie ciekawy teatr, a przecież jednocześnie na małej scenie, na skrzydłach proscenium i w przejściach do krzeseł audytorium tłoczyli się soliści, tancerze i śpiewacy Zespołu Wokalnego WOK – też składając się w swoisty kosmos ruchu, barw i ustawicznych zmian. Barw dodawały oryginalne kostiumy, jak wyznała reżyserka, zaczerpnięte z kart tarota. Nagie torsy u mężczyzn, a ramiona i plecy u kobiet, fantazyjne nakrycia głów, ozdoby z metalowych koronek, krój szat o wysokim stanie – przenosiło to smukłe operowe postacie rzeczywiście do innego, pozaziemskiego świata. Ich inność wzmagał jeszcze silnie stylizowany ruch: łuk ręką otaczał głowę, przedziwne figury rysowały nawet nie dłonie, ale same palce. Wyrafinowaną estetykę burzyła tylko dwudziestoosobowa, krążąca po uboczu gromada śpiewaków w obszernych szlafrokowych szatach – czerwonych, żółtych, niebieskich i zielonych. Na szczęście ich głosy w chóralnych sekwencjach brzmiały znakomicie.

Operę francuską charakteryzuje mnogość scen baletowych i dla nich Rameau w Kastorze i Polluksie skomponował muzykę frapującą w słuchaniu, delikatną rytmicznie i pomysłową w kolorystyce – z tego właśnie słynął. Tancerze bezszelestnie a zwinnie ustawiali stopy na podłodze, obracali ciała, łączyli się i rozdzielali niczym w kalejdoskopie. Było ich ośmioro, sądząc po nazwiskach, z różnych stron świata. W tych baletowych scenach najlepiej prezentował się z orkiestrowej fosy słynny zespół instrumentów dawnych WOK – Musicae Antique Collegium Varsoviense – który tym razem w całym przedstawieniu nie grał tak świetnie, jak potrafi. Dwa flety, często splątane, nieco się artykulacyjnie chwiały, a zbyt ostre akordy klawesynu w kwestiach śpiewaków przypominały uderzenia perkusji.

W operze francuskiej nie ma co czekać na popisowe arie. Tu szanuje się słowo, dominują wokalizowane dialogi i recytatywy. Jednak w dwóch sytuacjach Rameau dał pole dla czysto operowych wzruszeń. Zazdrość i wojna niszczyły życie Kastora, więc gdy zginął, rosnące w muzyce napięcie nagle zgasło i Telaira, narzeczona Kastora, Tosca Rousseau z burzą czarnych włosów i zbielałą twarzą, rozpoczęła opłakiwanie – ależ pięknie... Później nieustępliwy Polluks sprawił, że ojciec Jupiter przywrócił bratu życie i ich spotkanie zaowocowało zachwycającym duetem, w którym prym wiódł dźwięczny, wręcz czarodziejski w barwie i miękko prowadzony tenor Kastora, czyli Kerana White’a. Trzy efektowne wokalnie wejścia, nawet z rzadkimi tu melizmatami, otrzymał doskonały jak zawsze tenor Aleksander Kunach w zróżnicowanych kostiumowo wcieleniach Spartanina, Atlety i Merkurego. Zmieniały też stroje na coraz bardziej niezwykłe intrygantka Hebe ze swą powiernicą, ale ich soprany niezmiennie zachowywały brzmieniowy urok.

Przedstawienie zrealizowała ta sama ekipa, która cztery lata wcześniej dała tej scenie bardzo dobrą (przeniesioną do TVP Kultura) Armidę Lully’ego (zob. mój tekst Z Jerozolimy w aleję Solidarności), czyli: Benjamin Bayl (kierownictwo muzyczne), Deda Cristina Colonna (reżyseria i choreografia) oraz Francesco Vitali (scenografia, kostiumy, multimedia, światło). Potrafili sprawić, że spektakl o zniewalającej energii i czasami może przesadnej sile dźwięku w śpiewie i grze, ogląda się bez chwili znużenia. Opera Kastor i Polluks Rameau mówi o miłości i zagrożeniach, a takich uczuć doświadczają ludzie, w tym teatralni widzowie, we wszystkich stuleciach. Ale opera o Kosmosie i nieśmiertelności – to rzeczywiście temat wyjątkowy. Jakże to dzisiaj nas obchodzi!

17-12-2021

Warszawska Opera Kameralna

Jean Philippe Rameau
Castor et Pollux
libretto: Pierre-Joseph Bernard
kierownictwo muzyczne: Benjamin Bayl
reżyseria i choreografia: Deda Cristina Colonna
scenografia, kostiumy, multimedia i światło: Francesco Vitali
kierownik Zespołu Wokalnego: Krzysztof Kusiel-Moroz
animacje: Giardino Artlab22 Milan
multimedia mapping: Pro4Media Warsaw
obsada: Kieran White/Hubert Walawski, Simon Robinson/Kamil Zdebel, Judith van Wanroij/Tosca Rousseau, Marta Brzezińska/Anna Werecka-Gryć, Dawid Biwo/Piotr Pieron, Piotr Pieron/Wojciech Sztyk, Ingrida Gapova/Joanna Radziszewska, Aleksander Rewiński/Aleksander Kunach
tancerze: Adrian Navarro, Aleksandra Pawluczuk, Dominik Skorek, Joanna Lichorowicz-Greś, Sławomir Greś, Elisa Bermejo Gómez, Valerie Lauer, Alberto Arcos
oraz Orkiestra Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej – Musicae Antiquae Collegium Varsoviense, Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej
premiera: 27.11.2021

galeria zdjęć Castor et Pollux, reż. Deda Cristina Colonna, Warszawska Opera Kameralna Castor et Pollux, reż. Deda Cristina Colonna, Warszawska Opera Kameralna Castor et Pollux, reż. Deda Cristina Colonna, Warszawska Opera Kameralna Castor et Pollux, reż. Deda Cristina Colonna, Warszawska Opera Kameralna ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: