AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Moc czarownicy

Rinaldo, reż. Jarosław Kilian, Polska Opera Królewska w Warszawie
Muzyk i polonistka, w latach 50. XX w. aktorka Teatru na Tarczyńskiej i Teatru Poezji UW, później wieloletnia nauczycielka muzyki w Szkole Podstawowej nr 15 w Warszawie, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina i publicystka „Ruchu Muzycznego”. Doktor habilitowana nauk humanistycznych, autorka książek o teatrze muzycznym i polskich artystach. Publikowała też w „Teatrze”, „Dialogu”, nowojorskim „Przeglądzie Polskim”,„Pamiętniku Teatralnym”. Współpracuje z ISPAN i z Teatrem Wielkim – Operą Narodową.
A A A
fot. Krzysztof Bieliński  

Czarownice bywają w operach bardziej wyraziste niż różne nieszczęśliwe kochanki, których śpiew i los nas wzrusza. Należałoby je określać mianem czarodziejek, bo często posiadają urodę i moc, kierują wręcz akcją opery. Taką jest piękna i kochliwa Armida z poematu Jerozolima wyzwolona Torquata Tassa. Jej wdziękom ulegli liczni kompozytorzy oper, od Lully’ego po Dvořáka. Tasso opisał, jak na polu walk pod obleganą Jerozolimą leje się krew i grasuje śmierć, a Armida wabi co bardziej przystojnych rycerzy do swego tajemniczego królestwa. Tytułowy Rinaldo z opery Jerzego Fryderyka Händla to właśnie rycerz podstępnie zwabiony przez Armidę, a jego obojętność na jej zalotne spojrzenia wywołuje złość czarodziejki. W spektaklu Rinalda wystawionym przez Polską Operę Królewską Marta Boberska jako Armida złości się wspaniale, wokalnie i aktorsko. Gładkim sopranem strzela wysoko, oczy obraca we wszystkie strony. Z chwilą pierwszego wejścia w chmurze dźwięków i barw purpury, ożywia partnerów scenicznych i palce instrumentalistów, skupia na sobie publiczności wzrok i słuch. Później szczerze wyraża zachwyt osobą Rinalda, którego szykowała się zabić, i równie szczerą odrazę do rywalki Almireny, wielbionej przez rycerza. Przybiera nawet postać Almireny, i wspierają ją w tym czary scenografki Doroty Kołodyńskiej: dwie Syreny kuszące śpiewem żeglarzy też stają się lustrzanym odbiciem Almireny. (Uspokajam – czary zawodzą, Rinaldo dochowa wierności i uwolni porwaną przez Armidę prawdziwą ukochaną). A czarodziejka ma kolejny powód do złości: jej kochanka Argante, wodza wrogich chrześcijanom Saracenów, też zauroczyła Almirena!

To druga świetna rola przedstawienia w Polskiej Operze Królewskiej. Andrzej Klimczak jako Argante w demonicznej charakteryzacji, pąsowym ubiorze i stosownie wystudiowanych gestach już w pierwszej arii daje dźwięczny popis händlowskiej wirtuozerii. Potem nie zawodzi w żadnej z operowych sytuacji, bywa ze swym bas-barytonem układny, gniewny, namiętny, pokonany; na koniec szatański uśmiech wieńczy jego zgodę z Armidą. Ta para rządzi sceną. Do pomocy ma Furie – troje bosonogich tancerzy (z Ruim Ishiharą, autorem choreografii) o rozmaicie odmienianych postaciach. Reżyser Jarosław Kilian zręcznie ich wykorzystuje w całym teatralnym przebiegu. Wypełzają spod kurtyny już podczas Uwertury, zapowiadając świat baśni. Tworzą orszak Armidy, jej potwory i morskie fale, poruszają tiulowe obłoczki, noszą bitewne tarcze. Dzięki temu niewielkie przecież wnętrze Teatru Stanisławowskiego zyskuje przestrzeń, a spektakl – umowność. O tym, że toczy się w cieniu wojny przypomina jedyna właściwie dekoracja, czyli ustawione na sztorc lance, a także srebrzyste, sugerujące zbroję kostiumy pozostałych bohaterów i trzymane w ich dłoniach miecze.       

Ale oczywiście sceną rządzi muzyka. Obecni na konferencji prasowej realizatorzy, zanurzeni w jej dźwiękach od kilku tygodni, kiwali głowami z podziwu dla geniuszu Händla. Rzeczywiście – miał dwadzieścia pięć lat, gdy przyjechał do Londynu, podobno w dwa tygodnie do podsuniętego libretta skomponował operę, bez skrupułów wstawiając do partytury numery ze swoich poprzednich utworów. Mimo takiej łataniny i pośpiechu powstało dzieło spójne dramaturgicznie i muzycznie. Rinaldo wystawiony w Queen's Theatre w lutym 1711 roku spodobał się, powtarzano go przez siedem sezonów, i później, w odmienianych wersjach, również. Nic dziwnego: zawiera bogaty arsenał barokowych afektów, a te artystom POK są bliskie. Almirena (Olga Pasiecznik) oddaje się miłosnym marzeniom i wtedy nad nią po ptasiemu, po prostu rozkosznie ćwierka flet (dosłownie nad nią, gdyż flecistkę usadzono na balkonie). Jej rozpacz oddaje jedna z najsławniejszych händlowskich arii Lascia ch'io pianga („Pozwól, niech płaczę”), potem przychodzi poczucie szczęścia. Kontratenor Goffreda, dowódcy chrześcijan (Jan Jakub Monowid) sam w sobie ma emocjonalne zabarwienie, więc jego męstwo i smutek z łatwością przenikają do słuchacza. Tego też rodzaju głos brata Goffreda, Eustazia (Jakub Foltak), jakże aksamitny i wyrównany w brzmieniu, ukazuje rycerską lojalność – a podkreślmy, że młody śpiewak jest debiutantem w tym teatrze, repertuarze i towarzystwie. Mag (Wojciech Gierlach) cały w bieli występuje z oczekiwaną basową powagą, wręczając magiczną zieloną różdżkę wybawcom Almireny i Jerozolimy. Odmalowanie napięć bitwy (kotły i trąbki obowiązkowe) należy do orkiestry: Capelli Regia Polona, prowadzonej przez Władysława Kłosiewicza.   

Trzysta lat temu słynny kastrat Nicolini jako tytułowy Rinaldo miał olśnić Londyńczyków, toteż Händel wyposażył go aż w siedem arii, dwa duety i liczne recytatywy. Kobiety też wtedy grały męskie role, więc Anna Radziejewska od dawna kultywuje tę tradycję, a tutaj miała pełną skalę afektów do przekazania. Jej Rinaldo śpiewał miłośnie i wojowniczo, tęsknie i mężnie, bardzo nisko i wysoko. Ale tak się złożyło, że wszystkie te postaci, łącznie z Rinaldem, zrównane szarością kostiumów, bardziej przekonująco wypadły w ariach lirycznych, melancholijnych. Arie, które niosą furię, żądzę zemsty, zazdrość, pewność zwycięstwa, pozostały triumfem czarownicy, a wspierały czasem Armidę jeszcze obój z fagotem i wściekłe akordy klawesynu. Potwierdziło to starą teatralną prawdę: mocny efekt łatwiej niż dobro, osiąga zło. Cała premiera Rinalda znajduje się jednak bezapelacyjnie w strefie dobra. Na takiej kwalifikacji zaważyła także… historia. Lwia część premierowej obsady – Radziejewska, Pasiecznik, Boberska, Klimczak – uczestniczyła wraz z Kłosiewiczem  w przedstawieniach Rinalda dwadzieścia lat temu (Warszawska Opera Kameralna wystawiła tę operę w roku 2001). A kiedy artyści z dawnych lat spotykają się obecnie przy operowej pracy, zwłaszcza nad znanymi dobrze nutami – na scenie iskrzy. No i w Rinaldzie zaiskrzyło. Może znaczyła tu wiele również moc czarownicy?....

Rinaldo otworzył piąty sezon działalności Polskiej Opery Królewskiej, i – nowość w tej działalności – Festiwal Oper Barokowych 2021 (25 września – 23 października). Program wypełniają pozycje z minionych sezonów, opery Purcella, Pergolesiego, Alessandra Scarlattiego, Monteverdiego i Händla. W kilku różnych rolach występują Olga Pasiecznik i Marta Boberska z licznym gronem solistów Polskiej Opery Królewskiej.

08-10-2021

 


Polska Opera Królewska w Warszawie
Georg Friedrich Händel
Rinaldo
opera seria w trzech aktach
libretto: Giacomo Rossi wg poematu Jerozolima wyzwolona Torquata Tassa
kierownictwo muzyczne: Władysław Kłosiewicz
reżyseria: Jarosław Kilian
scenografia i kostiumy: Dorota Kołodyńska
choreografia: Rui Ishihara
reżyseria świateł: Jacqueline Sobiszewski
obsada: Jan Jakub Monowid, Olga Pasiecznik, Małgorzata Trojanowska, Anna Radziejewska, Jakub Foltak, Andrzej Klimczak, Paweł Michalczuk, Marta Boberska, Wojciech Gierlach, Iwona Lubowicz, Julita Mirosławska, Justyna Reczeniedi, Sławomir Jurczak
tancerze: Rui Ishihara, Krzysztof Jerzak, Joanna Lichorowicz-Greś
Zespół Instrumentów Dawnych Polskiej Opery Królewskiej Capella Regia Polona
premiera: 25-26.09.2021


skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: