Nie taki diabeł straszny…
W finale pierwszej części Mefistofelesa w reżyserii Tomasz Koniny, w scenie, gdy Faust i Małgorzata oraz Mefistofeles i Marta zamierzają oddać się ziemskim rozkoszom, z nadscenia spada żarówka. To, jak rozumiem, pewna ironia: oto powinno bohaterom niebo zwalić się na głowę, a tu tylko sprzęcik niewielki domowy, którego parametry wyznacza unijna dyrektywa.
Rodzi się jednak istotne pytanie: o co w takim razie Mefistofeles zakłada się z Bogiem? Bo jeśli owa żarówka ma oznaczać, że liche są doczesne przyjemności, to właściwie w jakim celu szatan wodzi na pokuszenie biednego uczonego? Dlaczego ów się zgadza na tę ryzykowną wymianę: dusza za sławę, młodość i możliwość korzystania z wdzięków kobiet? Doprawdy, nie wiem.
Czteroaktową operę Arrigo Boito po raz pierwszy wystawiono w 1868 roku. W 2014 Tomasz Konina przypomina widzom, jak aktualne są rozterki Fausta, jak niezmienne pozostają ludzkie tęsknoty i aspiracje. Przypomina dość nachalnie, a owa żarówka jest jedynie przykładem na grę z widzem. Tyle że wprowadzającym spore zamieszanie.
Bo skoro spadająca żarówka ma być obnażeniem teatralności, okiem puszczonym do widza – a inaczej czytać jej nie potrafię – to w jakim kluczu interpretować mamy całe przedstawienie? Podobnie nie wiem, dlaczego Mefistofeles na początku spektaklu podnosi się z krzesła na teatralnej widowni, a dopiero potem, z wielkim parasolem, udaje się do Nieba. Parasol, rzecz jasna, chroni go przed niebiańską światłością. Skoro jednak szatan ma być jednym z nas, to dlaczego dysponuje nadludzkimi mocami? Można powiedzieć też, zgoda, że o banalność zła tu idzie, o niebezpieczne, bo niezauważalne wtapianie się sił ciemności w codzienność – ale to interpretacja nieco wymuszona. Silny teatralny znak, jaki pojawia się po rozpoczęciu przedstawienia, determinuje odbiór całości.
W jednym z przedpremierowych wywiadów Tomasz Konina mówił: „Co znaczą w przypadku Fausta realia epoki? Na pewno nie będzie to opowieść na siłę uwspółcześniana. Przestrzeń, którą zbudowałem jako scenograf, jest uniwersalna, gdyż bardziej chciałem oprzeć spektakl na znakach niż na dosłowności. Starałem się, by był to spektakl współczesny w myśleniu, ale nie rewolucyjny. Dzieło Boito jest za dobre, by potrzebne mu były nachalne uwspółcześnienia”.
Rzecz jednak w tym, że znaki są nader dosłowne, a ich współczesność nie budzi wątpliwości. Tłum mieszczek właśnie wraca z galerii handlowej, każda dzierży jakąś zdobycz. Helena jest celebrytką, jej uczuciowe kaprysy śledzi tłum gapiów, oddzielony od bóstwa stosownymi barierkami. Co ciekawe, w tej nie tyle uniwersalnej, co właśnie natrętnie uwspółcześnianej scenografii kostiumy Joanny Klimas wydają się nieprzystającym elementem. Brak im stylistycznej spójności; można odnieść wrażenie, że każdy z bohaterów przybył na scenę z innego świata, z innej epoki.
Jesteśmy zatem w teatrze, widzieliśmy przedstawienie. Niestety, przez niemal trzy godziny przypominano mi o tym zbyt wyraźnie. Tomasz Konina zdawał sobie sprawę ze stopnia trudności przedsięwzięcia, mówiąc: „Mefistofeles Boito, który napisał zarówno libretto, jak i muzykę […], jest operą opartą na skrajnościach. Widzimy stu wykonawców, po czym przez 20 minut na wielkiej, pustej scenie pozostaje jedynie dwoje solistów, a za moment znów wielka zmiana. Trzeba umiejętnie operować monumentalnymi scenami zbiorowymi, z 90-osobowym chórem, także dziecięcym, a po chwili scenami kameralnymi, z udziałem tylko solistów”. Widzimy pomieszanie estetyk i stylów, które jednak wydaje się przypadkowe, trudno odnaleźć mi w takiej kakofonii spójny reżyserski zamysł. Scena Opery Krakowskiej jest niewielka, tym bardziej więc dbać trzeba o właściwą kompozycję. Nie tylko o wyrazistość, ale również urodę poszczególnych elementów. Jedną ze scenograficznych pomyłek jest bez wątpienia wielki neonowy krzyż, zawieszony ponad chórem w Prologu w Niebie – przypomina raczej reklamę apteki czy punktu medycznego, niż uzmysławia Boską moc.
Tym, co przyciąga uwagę widza i na moment pozwala zapomnieć o inscenizacji, jest postać Małgorzaty – oglądałam w tej partii Katarzynę Oleś-Blachę. Scena więzienna, w której oszukana, uwiedziona i porzucona kobieta przyjmuje swój los, dzięki ekspresji śpiewaczki nabiera nie tylko dramatyzmu. Małgorzata, świadomie odrzucając możliwość ucieczki, staje się postacią tragiczną i przy tym w pełni świadomą nie tylko swojej sytuacji, ale również konsekwencji i wagi dokonanych wyborów. Oleś-Blacha obdarza postać nie tylko ciepłem, ale rodzajem świadomości, której pozbawieni są Mefistofeles i Faust. To nie tylko najlepsza wokalnie i aktorsko partia w przedstawieniu, to również najciekawsza postać w świecie, który stworzył Tomasz Konina.
Właśnie: historia kuszenia tutaj wydaje się – paradoksalnie niejako wbrew muzyce i librettu Arrigo Boito (by nie przywoływać dzieła Goethego) – opowieścią dość błahą. Pewien podobny do każdego z nas diabeł postanawia założyć się z Bogiem. Ale skoro szatan jest słaby, zakład również wydaje się nie do końca serio. A jeśli ów zakład nie ma mocy, to jak mam wierzyć w miłość, zdradę i nawrócenie bohatera?
W finale spektaklu podnoszą się teatralne dekoracje i oczom widzów ukazują się sceniczne bebechy. Jesteśmy zatem w teatrze, widzieliśmy przedstawienie. Niestety, przez niemal trzy godziny przypominano mi o tym zbyt wyraźnie.
10-10-2014
galeria zdjęć Mefistofeles, reż.Tomasz Konina, Opera Krakowska ZOBACZ WIĘCEJ
Opera Krakowska
Arrigo Boito
Mefistofeles
inscenizacja, reżyseria i scenografia: Tomasz Konina
kierownictwo muzyczne: Tomasz Tokarczyk
kostiumy: Joanna Klimas
przygotowanie chóru: Zygmunt Magiera
konsultant wokalny solistów: Ryszard Karczykowski
ruch sceniczny: Monika Myśliwiec
przygotowanie chóru dziecięcego: Marek Kluza
reżyseria światła: Dariusz Pawelec
obsada: Daniel Borowski/ Wołodymyr Pankiw/ Tomasz Raff, Wasyl Grocholski/ Daniel Magdal/ Zurab Zurabiszwili, Katarzyna Oleś-Blacha/ Iwona Socha/ Anna Wierzbicka, Agnieszka Cząstka/ Maria Stattin, Paweł Brożek/ Krzysztof Kozarek, Marta Abako/ Elodie Hache/ Elisabeth Teige, Wanda Franek, Orkiestra, Chór i Chór Dziecięcy Opery Krakowskiej
premiera: 25.09.2014
widz napisał(a):
zna się na wszystkim !!!