AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

O kampie

I love Chopin, reż. Jędrzej Piaskowski, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
fot. Natalia Kabanow  

Susan Sontag (1933-2004), sławna amerykańska pisarka i intelektualistka, w głośnym eseju Notatki o kampie (1964) podjęła heroiczną, ale też straceńczą próbę uchwycenia jednego z najbardziej nieuchwytnych i płynnych zjawisk współczesnej kultury. Swoje liczne pomysły interpretacyjne ponumerowała. Jej pięćdziesiąta ósma definicja kampu kołatała mi się po głowie podczas oglądania najnowszej premiery Wrocławskiego Teatru Pantomimy: czy to może być „dobre”, bo jest aż tak bardzo „okropne”?

Czytam właśnie rozprawę magisterską Kacpra Lorensa, bardzo zdolnego studenta Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu. Kacper dowodzi, że kamp to zjawisko globalne. Wiele stron poświęcił próbom zdefiniowania tego fenomenu. Cytuje Sontag. Ostatecznie jednak poległ i doszedł do wniosku, że kamp to kwestia subiektywna. Każdy ma taki kamp, na jaki zasługuje…

Spektakl I love Chopin jest „okropny”, ale czy jest „dobry”? Mam wątpliwości. Przedstawienie składa się z serii przypadkowych i przerysowanych scen, niekiedy świetnie zagranych, ale nieułożonych w sensowną narrację i często trudnych do rozszyfrowania. Głównym celem twórców tego wydarzenia zdaje się być prowokacja. Oto kilka wymownych przykładów.

Przedstawienie rozpoczyna się od nużącego monodramu ambitnej chopinolożki. To idiotka. Marzyła o napisaniu rozprawy na temat fekaliów kompozytora, ale uczelnia nie pozwoliła jej na taki eksces. Uczona policzyła więc ilość nut w utworach Chopina. Już w Chmurach Arystofanesa dwa i pół tysiąca lat temu młodzi naukowcy dociekali, „ile potrafi pchła pchlich stóp przeskoczyć”. Minęły wieki i niewiele się zmieniło: uczeni postrzegani są jako kretyni.

Pojawia się też w przedstawieniu nauczycielka gry na fortepianie. To jest z kolei sędziwa wiedźma i okrutna sadystka. Ma powykręcane palce u rąk, jest sparaliżowana od pasa w dół i porusza się na wózku. Nie uczy, a raczej katuje uczennicę. Przemoc psychiczna niczego nie tworzy: poniża i łamie charakter.

W przedstawieniu znalazła się też scena zwariowanych hołubców w wykonaniu dwóch odzianych na ludowo lesbijek z zespołu Mazowsze. No i największa bomba! Chopin pisał listy miłosne do przyjaciela. Ergo, był gejem.

Polskie środowiska konserwatywne i liberalne ekscytują się tą „rewelacją” od czterech lat. W roku 2020 szwajcarskie radio wyemitowało audycję dokumentalną Mężczyźni Chopina. Dziennikarz muzyczny Moritz Weber przez dwie godziny cytował „szokujące” oryginały listów miłosnych kompozytora. Polscy wydawcy podobno zamieniali w nich męskie zaimki na żeńskie. CNN informację o tej audycji zatytułowało znamiennie: Was Chopin gay? The awkward question in one of the EU’s worst countries for LGBTQ rights. W realnym świecie mało kogo to jednak obchodzi. Chopin był geniuszem bez względu na seksualne preferencje.

Główną rolę w pierwszej części spektaklu grają muchy-gównojady. Mają po dwieście lat, jak to muchy. Wciąż wspominają smak kału Chopina. Artyści pantomimy biegają więc po scenie w koszmarnych kostiumach much i bzyczą na potęgę. Na koniec obsiadają kuriozalny pomnik Chopina, żeby go oczywiście obesrać. Pomnikiem jest olbrzymi i nieco ohydny nos ustawiony na prawdziwym fortepianie. Spod nosa wylewają się gęste włosy w kolorze blond.

Olbrzymi nos skojarzył mi się ze „Złotą Waginą” Moniki Strzępki. Włosy nadały fallicznej kompozycji charakter dość osobliwy. Skąd ta fascynacja brzydotą, ekskrementami i wulgarną pornografią? Julia Kristeva próbowała wyjaśnić ten fenomen w głośnym eseju Potęga obrzydzenia (1980), ale ugrzęzła w dziwacznym, postmodernistycznym języku, samo-się-dekonstruującym.

W spektaklu o pięknym tytule, zainspirowanym popularnym hitem I like Chopin włoskiego piosenkarza Gazebo, paradoksalnie dominuje brzydota. Zagadkowym celem zabiegów zohydzających stały się kobiety. Urodę artystek szpecą kostiumy i dziwaczne peruki. Agnieszka Kulińska i Karolina Paczkowska odziane zostały co prawda w śliczne stroje ludowe, ale muszą się w nich tarzać po czarnej ziemi.

Jedyna piękna kobieta w spektaklu to osoba transpłciowa. Kreuje tę postać z dużym wdziękiem i wielkim talentem aktorskim Eloy Moreno Gallego. Tragizm tej roli głęboko porusza…

Gallego gra zresztą autentyczną hrabinę. Brazylijka Dina Alma de Paradeda była podobno pierwszą transpłciową kobietą zidentyfikowaną w Europie Środkowo-Wschodniej. Przerażona groźbą ujawnienia jej nienormatywnej seksualności zabiła się 8 grudnia 1906 roku we Wrocławiu, zażywając truciznę. Dlaczego w ogóle pojawia się w spektaklu? Dobre pytanie. Była świetną pianistką i lubiła Chopina. Może dlatego… no i popełniła samobójstwo we Wrocławiu, siedzibie Teatru Pantomimy.

Piękny i zachwycający jest też Jan Kochanowski w roli starej nauczycielki tańca. Swoista uroda tej postaci to istny manifest estetyki kampowej. Brzydota powykręcanego ciała Kochanowskiego jest tak bardzo przerysowana, że staje się piękna, wręcz porywająca. Solowy taniec starej kobiety do muzyki Chopina to istne arcydzieło nowoczesnego teatru ruchu.

Równie znakomita jest scena lekcji. Uczennicą starej kobiety Kochanowskiego jest Karolina Paczkowska. Młoda artystka w szalonych transach muzykuje na fortepianie ruchami własnego ciała. To najbardziej brawurowa scena w spektaklu.

Arcydziełem nowego teatru ruchu jest też opętany taniec Agnieszki Dziewy do Etiudy Rewolucyjnej Chopina. Dziewa po raz kolejny daje świadectwo wyjątkowego panowania nad własnym ciałem i zadziwiającej kreatywności choreograficznej. Ma wyjątkowy zmysł plastyczny. Jej ciało nawet w najdzikszych improwizacjach przyjmuje piękne formy. Przesyt pięknem to też symptom kampu.

Do przedstawienia została także zaproszona utalentowana aktorka teatru dramatycznego, Sara Celler-Jezierska. Tu chciałbym przypomnieć, że raz już podobny pomysł zakończył się sromotną klęską. Po śmierci Henryka Tomaszewskiego jacyś geniusze we Wrocławiu wpadli na pomysł, żeby powierzyć Teatr Pantomimy polskiej choreografce związanej z emigracją w Paryżu. Pani ta zaprosiła do spektaklu wybitnego aktora ze stolicy. Podczas premiery wybitny aktor recytował romantyczne wersy, a artyści pantomimy wili się wokół niego w bezsensownych konwulsjach…

Wrocławski Teatr Pantomimy to dziś jeden z najwybitniejszych zespołów artystycznych w Polsce. Dowiodła tego seria znakomitych przedstawień i Nagrody Arlekin, niemal wszystkie zgarnięte przez artystów Pantomimy. Wypracowali unikalne środki wyrazu. Angażowanie aktorki dramatycznej, żeby w długich i niepotrzebnych monologach wyjaśniała zdarzenia sceniczne, obraża talenty artystów pantomimy i inteligencję publiczności. To także wyraz bezradności artystycznej głównych autorów projektu, duetu Piaskowski/Sulima, reżysera i scenarzysty.  

Świadectwem ich nieporadności lub samouwielbienia są także łopatologiczne treści wygłaszane przez aktorkę i płynące z offu. Podczas miłosnej sceny Chopina, świetnie i zadziwiająco delikatnie kreowanego przez Jakuba Pewińskiego, czytany jest z offu list miłosny, żeby nikt nie miał wątpliwości.

Wszystkie wybitne etiudy aktorskie i pantomimiczne nie układają się jednak w przekonującą całość. Miałem wrażenie, że artystom pantomimy udawało się tylko na krótkie chwile wyrwać spod fekalno-erotycznych obsesji duetu Piaskowski/Sulima i wykonać coś po swojemu. Wtedy robiło się nagle ciekawie. Aktorka dramatyczna zawsze jednak wracała, żeby wygłosić kolejne, nużące banały.

Duet Piaskowski/Sulima zredukował kamp do niesmacznego kiczu. Kacper Lorens przypomina w swej pracy magisterskiej, że niemieckie słowo Kitsch jest „drobnomieszczańskim określeniem pseudosztuki”. Etymologia „kampu” jest radykalnie odmienna. Francuski zwrot se camper znaczy „przybierać pozy”, „popisywać się” i był używany z powodzeniem także przez angielskich arystokratów.

29-05-2024

Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego
I love Chopin
reżyseria: Jędrzej Piaskowski
dramaturgia, tekst: Hubert Sulima
koncepcja, postaci, dialogi: Jędrzej Piaskowski i Hubert Sulima
scenografia: Anna Maria Karczmarska, Mikołaj Małek
kostiumy: Rafał Domagała
muzyka: Jacek Sotomski
światło: Klaudyna Schubert
obsada: Sara Celler-Jezierska (gościnnie), Agnieszka Dziewa, Agnieszka Kulińska, Karolina Paczkowska, Jan Kochanowski, Eloy Moreno Gallego, Jakub Pewiński
premiera: 17.05.2024

galeria zdjęć I love Chopin, reż. Jędrzej Piaskowski, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego I love Chopin, reż. Jędrzej Piaskowski, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego I love Chopin, reż. Jędrzej Piaskowski, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego I love Chopin, reż. Jędrzej Piaskowski, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (5)
  • 2024-07-11   16:16:54
    Cytuj

    Jej eseje, takie jak "Przeciw interpretacji" czy "O fotografii", są nie tylko intelektualnie stymulujące, ale także pełne pasji i zaangażowania. Czytanie jej tekstów jest jak podróż przez najważniejsze zagadnienia współczesnej kultury, a jej zdolność do krytycznego myślenia i wyjątkowy styl pisania sprawiają, że trudno oderwać się od jej książek. Uważam, że zanurzenie się w świecie sztuki i literatury, tak jak proponowała Sontag, jest znacznie bardziej wartościowe niż spędzanie czasu online. Wartościowe treści, które pozostają z nami na dłużej, znajdujemy w literaturze i sztuce, a nie w ulotnych postach w mediach społecznościowych. Dla tych, którzy chcieliby zgłębić twórczość Susan Sontag, serdecznie zachęcam: odwiedź stronę, aby dowiedzieć się więcej o jej książkach i esejach. To naprawdę wspaniała przygoda intelektualna!

  • 2024-06-14   09:19:50
    Cytuj

    https://www.certvalue.com/iso-17025-certification-in-ireland/ Certvalue is the top ISO 17025 Consultants in ireland for providing ISO 17025 Certification in ireland,Cork,Waterford, Galway and other major Cities in ireland with services of implementation.

  • Użytkownik niezalogowany neha Kumari
    neha Kumari 2024-06-12   07:30:14
    Cytuj

    Certvalue is the top ISO 45001 Consultants in Zimbabwe for providing ISO 45001 Certification in Zimbabwe,Harare,Mutare, Bulawayo and other major Cities in Zimbabwe with services of implementation. https://www.certvalue.com/iso-45001-certification-in-zimbabwe/

  • Użytkownik niezalogowany Andrzej O.
    Andrzej O. 2024-05-30   13:28:55
    Cytuj

    Zgadzam sie z Panem Profesorem, ten spektakl to skandal. Jak podłym trzeba byc, żeby wypominac Chopinowi jego intymne sprawy? I po co przede wszystkim? A gawiedzi oczywiscie takie ekscesy plotkarskie sie podobaja, bo urzadzili owacje na stojąco na spektaklu, który widziałem.

  • Użytkownik niezalogowany moto x3m
    moto x3m 2024-05-29   09:32:24
    Cytuj

    I have gained valuable knowledge from your site, and I recommend exploring older video games to enhance your gaming experiences. I am excited about the possibility of playing together in the past! moto x3m