AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Obiecująca wprawka

Profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktor habilitowany. Teatrolog, kulturoznawca, performatyk, kierownik Zakładu Performatyki Instytutu Kulturoznawstwa UAM. Autor, redaktor, współredaktor książek z zakresu historii teatru i teatru współczesnego, twórca wielu artykułów opublikowanych w Polsce (m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”), a także za granicą.
A A A
Fot. Jakub Wittchen  

Elsynor na Scenie Nowej poznańskiego Teatru Nowego nie jest zamczyskiem duńskich królów, lecz nazwą gry komputerowej. Gracz może sobie tu wybrać „swojego człowieka” spośród najpowszechniej znanych szekspirowskich postaci, a potem dowolnie go animować, wyposażając go w dodatku w najsłynniejsze teksty.

W ten sposób Hamlet (Mariusz Zaniewski) wygłasza swój monolog, zadając ciosy nieistniejącymi okazami białej broni, które co rusz dobywa z nieistniejących pochew, a dialog Hamleta z Ofelią (Julia Rybakowska) rozegrany jest jako pojedynek dwojga karateków, gdzie każdej kwestii towarzyszy udany bądź sparowany cios.

Graczy jest troje. Najstarszy z nich to niejaki Marian (Filip Frątczak) – szkolny sprzątacz, który dzięki udokumentowanym stałym dochodom nabył na raty najtańszy laptop i testuje możliwości nowego sprzętu w domowym zaciszu. Czeka go spora dawka niespodzianek, choćby wtedy, gdy, zafascynowany internetową ofertą erotyczną, niechcący przywołuje przed swój ekran Julię (Julia Rybakowska). Nie na, tylko przed ekran, bo oto Julia nieoczekiwanie się materializuje, przypełzając do Mariana w postaci młodej kobiety, emanującej uwodzicielstwem rodem z tańca na rurze. Pełzająca Julia w wersji ni to hard, ni to soft zostaje doprowadzona do Mariana (wciąż jak najbardziej cielesnego) za sprawą przewijającej się przez cały spektakl wieloznacznej postaci Matki-Sprzedawczyni-Nauczycielki (Antonina Choroszy). Kończy się to wszystko niezbyt wirtualnie – Julia zaczyna się w sposób jak najbardziej realny „dobierać” do zaskoczonego i niezbyt już chyba zafascynowanego internetową erotyką Mariana.

Tak oto twórcy spektaklu Elsynor w poznańskim Teatrze Nowym wykorzystują na wiele sposobów sycące szczodrze ich wenę, narzucające się wartkim strumieniem pomysłów możliwości, dane im przez proste zestawienie światów wirtualnego i realnego. Przy czym świat realny zaprezentowany jest tutaj w swej wersji aż nadto codziennej, a w związku z tym niezbyt apetycznej, raczej dołującej. Matka wjeżdża najpierw na scenę jako ludzkie „warzywko”, przykuta do łóżka i regulowana w swych życiowych funkcjach przez wszechobecną elektronikę. Gdy mija chwilowa awaria prądu, grożąca jej szybką śmiercią, Matka z nagła się „odwarzywia” i – jak to matka – usiłuje jakoś wychować nastoletnich syna (Bartosz Nowicki) i córkę (Marta Szumieł). A oni, jak to „dzisiejsza młodzież”, przywiązani są bardziej do komputerowych ekranów niż do rodzinnego ciepełka. No i mamy problem – jakże typowy, statystycznie istotny.

Szkoła też jest problemem – dysponuje sprzętem komputerowym sprzed dwóch epok i Nauczycielką (ta sama Antonina Choroszy), która po wygłoszeniu nudnych uwag o elektronice, na której zna się dużo gorzej niż uczniowie, a także po opanowaniu kryzysowej sytuacji wynikłej z wygłoszenia przez Syna paru grubiańskich uwag pod jej adresem, zastyga w dziwnej siedzącej pozie na przybiurkowym klęczniku rodem z Ikei. A wokół kręci się z mopem Marian, który przeczekuje szkolną nudę i dołującą robotę, by w domu, po otrząśnięciu się z tego codziennego badziewiarstwa, móc nareszcie korzystać z rozkoszy Internetu.

I tak dalej, i tym podobne, i tym coraz prawdopodobniejsze życiowe sytuacje mamy w poznańskim Elsynorze. Pokoje w domach trojga bohaterów oddane są za pomocą trzech ruchomych platform, na których stoją standardowe, zużyte meble, a w pokojach młodzieżowych – biurka ze stacjonarnymi komputerami. Marian korzysta z laptopa, siedząc na czerwonym, hiperbanalnym fotelu. A szkoła wyznaczona jest po prostu przez odwrócone przodem do widowni tylne ściany mieszkalnych platform, z których środkowa służy Nauczycielce za tablicę. Nie ma szkolnych ławek, są natomiast (oczywiście) przykomputerowe klęczniki – dobre na kręgosłup, kiepskie na żylaki, takie same dla uczniów, jak dla Nauczycielki.

Znacznie bardziej fascynuje i uwodzi świat wirtualny, który za sprawą żywych aktorów wdziera się na scenę. Szekspirowskie postaci, nawiedzające nas w ramach tego przenikania, ubrane są w dziwne stroje, charakterystyczne dla niezliczonych bohaterów z wirtualnego świata gier. Król Lir (Michał Grudziński) w brązowowłosej, ohydnej peruce i dziwnej szacie złożonej z czworokątnych brunatno-biało-burych elementów przywodzi na myśl nasze stereotypowe wyobrażenia na temat wyglądu prasłowiańskich wojów, a przy okazji także samurajów. Hamlet ubrany jest w standardowy czarny strój kojarzący się z renesansem, ale już Julia-Ofelia ma na sobie coś, co jest kwintesencją kostiumu typu misz-masz-multikulti z wirtualnych gier: wysokie buty, obcisłe leginsy, takąż bluzeczkę, a nad tym wszystkim lekko powiewającą zgrzebną pelerynkę i rozpuszczone z tyłu długie włosy – strzał w samo serce wirtualnych stereotypów, nie mówiąc już o czytelnym nawiązaniu stroju i fryzury księżniczki Arweny z Władcy pierścieni, granej przez Liv Tyler.

Postacie ze świata elektronicznie generowanego są znacznie bardziej żywe od tych z realu. Są jednak zdane na kaprysy woli grających nimi osobników z krwi i kości. Marian nie od razu traci kontrolę nad Julią – najpierw ostro ją przeczołguje, każąc jej za pomocą klawiatury i myszki wykonywać dziesiątki bezsensownych zwrotów i podskoków.

Już samo zestawienie charakterystycznych dla komputerowych gier kanciastych ruchów z autentycznym potem na czole realnej aktorki czy aktora (Hamlet też się ostro napocił, kiedy machał wyimaginowaną białą bronią) jest ciekawym widzowskim doświadczeniem. I chwała realizatorom tego spektaklu za to, że wpadli na pomysł, aby je ze sobą skonfrontować, kojarząc autentyczny ludzki trud z tym cudownym, uwodzicielskim, lecz jakże zdradliwym poczuciem wolności, jakie wszyscy niby to posiadamy, klikając myszką i pogrążając się niemal bez reszty w wirtualnym wszechświecie, nad którym niby to mamy wszechwładzę wolnego wyboru.

Jakie wnioski i nauki wyciągają na użytek widza realizatorzy poznańskiego Elsynoru? Otóż właśnie… No, niestety, trudno powiedzieć. Świat realny jest tu tak skrajnie zbanalizowany i przez to wręcz zohydzony, że nie dziwimy się zbytnio jego mieszkańcom, iż szukają ciekawszego życia w świecie wirtualnym. Gdy Hamlet z Lirem grają w wirtualną Jengę (obecną bardzo namacalnie na scenie w postaci jak najbardziej drewnianej, tyle że monstrualnie powiększonej), śledzimy ich zmagania z zapartym tchem, niczym autentyczną sportową rozgrywkę. Natomiast gdy Matka z realu usiłuje odciągnąć syna od komputera, proponując mu grę w takąż samą, tyle że normalnych rozmiarów Jengę, ten po kilku ruchach rozwala pracowicie ułożony stos klocków. Gdyby spektakl kończył się tą sceną, moglibyśmy go odebrać jako teatralny alarm – sugestywne ostrzeżenie przed oddaniem młodych dusz w pacht internetowemu diabłu czającemu się w milionach ekranów. Gdyby… Spektakl jednak na tym się nie kończy i trwa w najlepsze jeszcze kilkanaście minut. Jego realizatorzy najwyraźniej uznali, że szkoda kolejnych pomysłów łączących na teatralnej scenie real i wirtual z dodatkowym bonusikiem w postaci bohaterów i tekstów rodem z dramatów Szekspira. Nawet scena z Córką, która zajmuje miejsce Matki na szpitalnym łóżku, ani grzeje, ani ziębi, choć w zamyśle twórców ma być zapewne wręcz eschatologicznie wstrząsająca.

Wypada mi więc potraktować ten spektakl jako młodzieńczą wprawkę – nader obiecującą przygrywkę do czegoś naprawdę istotnego, poruszającego, dającego widzom materiał do głębszej refleksji. Bo pomysł wyjściowy jest tu przedni, tyle że rozwątlony, rozmyty, zagubiony gdzieś pośród efektownych rozgrywek między trzema skonfrontowanymi ze sobą światami.

Jest jednak w tym przedstawieniu scena, która daje nadzieję, przedsmak czegoś naprawdę istotnego: oto Sprzedawczyni (Antonina Choroszy) słodkim, a potem władczym, nie znoszącym sprzeciwu głosem, wzmocnionym dzięki mikroportowi i głośnikom, reklamuje, zachęca, uwodzi, narzuca i nakazuje Marianowi kupno laptopa. Mamy tu do czynienia z klasyczną, podręcznikową techniką sprzedaży, bezlitośnie zdekonstruowaną przez świetny tekst i takąż jego aktorską interpretację. Choroszy osiąga tu pełnię dramatyzmu, przesyconego jednak Brechtowskim dystansem w jego klasycznej postaci, gdy wypowiadający tekst aktor lub aktorka oddala się od postaci i współodczuwa z widzem, nie tracąc nic z siły wyrazu. Natomiast my-widzowie-konsumenci zastygamy, kuląc się w fotelach, zadziwieni przenikliwością tej prostej analizy marketingowych chytrości, no i własną naiwnością. Bo ileż to już razy ulegliśmy wzbudzanemu w nas umiejętnie poczuciu wszechwładzy, jaką daje nam fakt posiadania jakiejś tam sumy pieniędzy, bezlitośnie, sprytnie, z wprawą i rutyną kierowani w stronę nieuchronnego zakupu?

Gdyby realizatorzy przedstawienia w Teatrze Nowym umieli z równym sprytem nieuchronnie i nierozdzielnie połączyć nasze konsumenckie poczucie ubezwłasnowolnienia z ucieczką od wolności poprzez oddanie się w pacht rozmaitym elektronicznym diabłom, mielibyśmy spektakl wybitny. Ale i ta wprawka godna jest uwagi, zdradza bowiem niemałe możliwości dwóch młodych artystów – Grzegorza Gołaszewskiego i Szymona Adamczaka, głównych sprawców tego przedstawienia.

26-09-2014

galeria zdjęć Elsynor, reż. Grzegorz Gołaszewski, Teatr Nowy w Poznaniu  Elsynor, reż. Grzegorz Gołaszewski, Teatr Nowy w Poznaniu  Elsynor, reż. Grzegorz Gołaszewski, Teatr Nowy w Poznaniu  Elsynor, reż. Grzegorz Gołaszewski, Teatr Nowy w Poznaniu ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu
Elsynor
pomysł i reżyseria: Grzegorz Gołaszewski
dramaturgia: Szymon Adamczak
scenografia i kostiumy: Agata Uchman
muzyka: Marcin Partyka
wideo: Monika Siemińska
obsada: Antonina Choroszy, Julia Rybakowska, Marta Szumieł, Filip Frątczak, Michał Grudziński, Bartosz Nowicki, Mariusz Zaniewski
premiera: 19.09.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: