AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Poezja w nocnym klubie

Książę Niezłomny, reż. Michał Telega, Teatr Współczesny w Szczecinie
fot. Karolina Babińska  

Szczecińska inscenizacja Księcia Niezłomnego, której premiera odbyła się podczas tegorocznej, wyłącznie internetowej edycji Festiwalu Nowe Epifanie, to uwspółcześniona realizacja idei teatru rapsodycznego. Przedstawienie zrealizowane zostało w Teatrze Współczesnym przez Michała Telegę jako jego spektakl dyplomowy na Wydziale Reżyserii Dramatu krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Chociaż reżyser jest metrykalnie młody, dał się już poznać jako realizator ciekawych przedstawień w akademickim Teatrze AST oraz autor dramatu Aktorki, czyli przepraszam, że dotykam, w którym pojawiły się głosy studentek szkół teatralnych, mówiące o przypadkach nadużyć i molestowania w szkole, teatrze i podczas castingów. Napisany przed dwoma laty utwór był jedną z pierwszych w Polsce wypowiedzi przenoszących w przestrzeń artystyczną dyskusję dotyczącą etyki w teatrze i szkolnictwie teatralnym, która ze zwielokrotnioną siłą rozgorzała w ostatnim półroczu. Zainteresowanie Telegi niezwykle ważnym w perspektywie „polskiego teatru przemiany” (Dariusz Kosiński) i polskiej tradycji teatralnej tekstem Pedra Calderona de la Barca w autorskim przekładzie Juliusza Słowackiego dawało mi nadzieję na krytyczną lekturę romantycznej klasyki i możliwą rewizję sposobu traktowania autorytetów, a także na refleksję dotyczącą – powracających w dyskursie publicznym – religijnych, narodowych oraz kulturowych mitów. Choć współpracujący z Telegą profesor AST, Włodzimierz Szturc, znacznie zmodyfikował dramaturgię oryginalnego tekstu, skracając oraz zmieniając kolejność scen, adaptacja Telegi eksponuje poetycką estetykę, rytm i melodię oryginalnego dramatu. Dominującym elementem szczecińskiej inscenizacji jest natchniona recytacja fraz Słowackiego przez wpatrujących się w eter pustej widowni i szklane oko kamery aktorów i aktorki Teatru Współczesnego. Ich głosy respektują brzmienia wpisane w wersy dramatycznego pierwowzoru, ciekawie współgrając przy tym z muzyką Marty Skowiery.

Decyzje dramaturgiczne Włodzimierza Szturca przesunęły akcenty dramatu i przyczyniły się do rozluźnienia linii fabularnej spektaklu. Ingerencja w chronologię scen utrudnia rekonstrukcję przebiegu zdarzeń. Odczytaniu intencji realizatorów nie sprzyja wychodzenie aktorów, kolejno i grupami, przed fantazyjną scenografię Krystiana Szymczaka, gdzie kwestie postaci zostają wypowiedziane, a czasem i dopełnione symbolicznym gestem. Podobna stylistyka kostiumów ani nieprzerwana bodaj obecność we wspólnej przestrzeni bohaterów reprezentujących dwa skonfliktowane ze sobą światy sprawia, że poszczególne role trudno przyporządkować którejś ze stron religijnej, politycznej i kulturowej osi dramatycznego konfliktu. Grany przez Nikodema Księżaka Don Fernand, w skórzanych spodniach i we frywolnie rozpiętej, prześwitującej koszuli, od pierwszych scen przechadza się pomiędzy poddanymi Króla Fezu. W internetowej transmisji nie udało mi się dostrzec znaków ewolucji tej postaci – której wystawiona na próbę niezłomność nie musi łączyć się z jednostajnością – a jedynie coraz wyraźniej narastające natchnienie w jego zamglonym spojrzeniu. Niecodzienne dzisiaj wrażenie rapsodyczności spektaklu wynika z priorytetów wskazanych przez reżysera, a nie decyzji tego czy innych aktorów. W efekcie pozbawione sytuacyjnego kontekstu dialogi oryginalnego dramatu funkcjonują jak wypowiedzi liryczne, nie znamionując postępu rozwijającej się akcji. Kto dzisiaj kocha się jeszcze w rapsodach Słowackiego, znajdzie w szczecińskim spektaklu coś dla siebie.

Na poziomie prezentacji scenicznej widowisko jawi się jak opowiadanie złożone z rozsypanych fragmentów przypowieści o wierności, miłości i poświęceniu, które prezentowane jest przez natchnioną trupę z podziałem na głosy we wnętrzu przypominającym stylowy nocny klub. Sztuczne palmy, ażurowe parawany, skórzane kanapy, fajka wodna i wzorzysty dywan powielają stereotypowe, popkulturowe wyobrażenie Orientu, przełamywane jedynie obecnością fortepianu, na którym softjazzowe melodie improwizuje Robert Gondek w roli Alfonsa, portugalskiego króla. Scenografię Krystiana Szymczaka chciałbym widzieć jako krytyczne spojrzenie na praktykę trywializacji Wschodu, sprowadzanego przez mieszkańców Europy do poziomu egzotycznych potraw, kuszących zapachów, odurzających żywicznych ziół i wybrzmiewających z wysokich minaretów wezwań do modlitwy. W samym spektaklu nie akcentuje się jednak jakichkolwiek polemik ze stereotypami i nawet jeśli – zarówno w odniesieniu do Maghrebu, jak i chrześcijańskiego Zachodu – na scenie pojawiają się sygnały ironii (jak kadzidła chrześcijańskich najeźdźców – granych przez Wojciecha Sandacha i Pawła Niczewskiego, czy adhan, odśpiewany przez Tarudanta – Maciej Litkowski – z mocą muezzina), rozmyte zostają za sprawą jednoznacznej powagi wszystkich aktorów.

Siedzący przy fortepianie, wyróżniający się białym strojem Robert Gondek zwraca się wprost do potencjalnych widzów, przyjmując funkcję mistrza ceremonii. Właściwej opowieści scenicznej nie inicjuje jednak grany przez niego Alfons, a obecne w świecie przedstawionym postaci kobiet. Ten znaczący gest jest symbolicznym upomnieniem się realizatorów o ich prawa, w tym o prawo do publicznego zabierania głosu. W spektaklu nie zostaje on jednak wykorzystany w kontekście aktualnej sytuacji w Polsce ani jako okazja do przypomnienia, jak często kobiety poddawane są patriarchalnej presji niezależnie od dominujących wzorców religijnych czy kulturowych. Ambiwalentna sytuacja płci w świecie muzułmańskim zaznaczona została przez Telegę wprowadzeniem postaci, którą w programie nazwano Maghreb (Ewa Sobiech) – arabskim określeniem muzułmańskich krajów północno-zachodniej Afryki. Ukryta pod pełną, czarną afgańską burką kobieta wnosi sugestię różnorodności i kulturowego bogactwa, ale też ograniczeń wpływających na życie mieszkańców i mieszkanek krajów północnej Afryki. Chociaż w jej tekst wpisane zostały głosy proroctwa, które w dramacie Słowackiego relacjonowane jest przez Feniksanę, niewidoczna postać nie zaznacza pełni swojej obecności w świecie przedstawionym. Jest bytem na pograniczu jawy i wyobraźni. Pojawia się pomiędzy innymi niczym duch – zakamuflowana, ale podległa przypisanej jej roli: w czarnym okryciu twarzy i całej sylwetki, spod którego widać jedynie białe sportowe buty… wyciera podłogę mopem. Jej niepewny status ontologiczny – w połączeniu z kreacją Don Fernanda, który częściej przypomina romantycznego żigolaka niż nieustępliwego, poddanego boskiej woli rycerza, oraz z wizją europejskich najeźdźców – prezentowanych niczym rockandrollowcy z lat dziewięćdziesiątych i celebrujących puste rytuały z użyciem wody święconej i trybularza – sprawia, że w spektaklu Telegi zadanie wprowadzenia tytułowej niezłomności pozostawione zostaje Feniksanie.

Adrianna Janowska-Moniuszko gra córkę Króla Fezu, tworząc wizję kobiety, która mimo całkowitej zależności od woli ojca, zachowuje mentalną wolność. Niezłomnej wierności nie zaznacza więc przywiązaniem do Muleja (Przemysław Walich), a zgodą z samą sobą i własnymi emocjami. Choć ozdoba na jej szyi przypomina obrożę, do której metalowego kółka przyczepić można łańcuch, swobodnie lokuje uczucia, ulegając fascynacji Don Fernandem. Ten niespełniony romans na scenie przypomina jednak zauroczenie jednej nocy – pod wpływem chwilowej atmosfery, muzyki i tęsknoty za bliskością, kobieta zbliża się, jak ćma tańcząca dokoła świecy, do chrześcijańskiego niewolnika: oczarowana jego górnolotnymi słowami i kuszącym wyznaniem własnej bezsilności. Wyeksponowanie wątku Feniksany to najciekawszy, bardzo obiecujący trop interpretacyjny, wpisany w sceniczną adaptację Księcia Niezłomnego Michała Telegi i Włodzimierza Szturca. Być może motyw ten – po kilkukrotnym zagraniu spektaklu przed żywą publicznością i wyraźniejszym wyklarowaniu się wówczas fabuły poszczególnych scen – będzie ukierunkowywał i niósł całość prezentacji. Dzisiaj przedstawienie Teatru Współczesnego pozostaje interesującym zaproszeniem widzów do interpretacyjnej pracy z tekstem ponad wyeksponowanym poziomem brzmień i oczywistych odniesień. Znaczenia dramatu mogą zostać rozwinięte zarówno w kierunku krytyki kulturowej, jak i ironicznej polemiki z romantyczną mitologią, umacniającą spojrzenie patriarchalne i kulturowy Orientalizm. Tekst Calderona/Słowackiego otwiera przestrzeń możliwego wyboru. Jego wyzwanie warto podjąć w przestrzeni żywego planu teatru po pandemii – z realną publicznością na widowni.

05-05-2021

Teatr Współczesny w Szczecinie
Pedro Calderon de la Barca / Juliusz Słowacki
Książę Niezłomny
reżyseria: Michał Telega
scenariusz: Włodzimierz Szturc, Michał Telega
dramaturgia: Włodzimierz Szturc
scenografia, kostiumy, reżyseria świateł: Krystian Szymczak
muzyka: Marta Skowiera
obsada: Nikodem Księżak, Wojciech Sandach, Robert Gondek, Paweł Niczewski, Ewa Sobiech, Grzegorz Młodzik, Adrianna Janowska- Moniuszko, Przemysław Walich, Maciej Litkowski
premiera online: 20.02.2021, Festiwal Nowe Epifanie

galeria zdjęć Książę Niezłomny, reż. Michał Telega, Teatr Współczesny w Szczecinie <i>Książę Niezłomny</i>, reż. Michał Telega, Teatr Współczesny w Szczecinie <i>Książę Niezłomny</i>, reż. Michał Telega, Teatr Współczesny w Szczecinie <i>Książę Niezłomny</i>, reż. Michał Telega, Teatr Współczesny w Szczecinie ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (6)