Trudny temat
Gro Dahle, norweska poetka i pisarka, która swoimi książkami Włosy mojej mamy, Zły pan, Grzeczna, ilustrowanymi przez jej męża Sveina Nyhusa, zdobyła polski rynek wydawniczy, wchodzi teraz na scenę teatru dziecięcego.
Zły pan znalazł się w repertuarze Teatru Lalki i Aktora w Lublinie jako efekt współpracy polsko-norweskiej, gdyż naszych aktorów poprowadziła (wraz z Danielem Arbaczewskim) Simone Thiis, szefowa Teater Nova z Tønsberg. Thiis jest też autorką scenariusza; za scenografię, kostiumy i muzykę do przedstawienia odpowiadają jej norwescy współpracownicy.
Nie mam wątpliwości, że obecność tego tytułu na afiszu to świadectwo artystycznej odwagi zespołu, bowiem specyfika twórczości norweskiej autorki polega na podejmowaniu tak zwanych trudnych tematów, jak depresja, uzależnienia, przemoc w rodzinie, a nawet zbytnie posłuszeństwo dziecka, prowadzące do utraty tożsamości. Zły Pan opowiada o niszczącej sile agresji. Książka książką, ale jak o tym opowiedzieć w teatrze? Realizatorzy lubelskiej prapremiery mieli trudne zadanie. Musieli liczyć się albo z ryzykiem zbytniego epatowania brutalnością, albo z niebezpieczeństwem tak głębokiego zaszyfrowania obrazu patologicznych zachowań, że problem stanie się nieczytelny dla młodego widza. A jednak sprostali temu zadaniu, traktując odbiorcę z właściwą delikatnością, jednocześnie dostarczając mu bodźców uruchamiających przeżywanie i empatię wobec bohatera.
Linia fabularna zagranego w żywym planie widowiska nie jest skomplikowana i swoim schematem nawiązuje do tradycyjnej baśni z dobrym zakończeniem, kiedy zła moc zostaje pokonana. W centrum opowieści są rodzice z synkiem i ich sąsiadka, toczy się codzienne życie, wypełnione gospodarskimi czynnościami i przerywane zabawą. Ale wystarczy moment, a cała zwyczajność zamienia się w piekło.
Scenę wypełnia biały szkielet budynku , który przywołuje na myśl słowo „dom”. Ze spadzistym dachem, z poddaszem, gdzie się mieści sypialnia. Obok drzewo pełne rozśpiewanych ptaków. Przy nim kobiety wieszają pranie. Po drugiej stronie trójka ludzi spędza czas na rodzinnej zabawie. Wydaje się, że widzimy bezpieczną codzienność, ale już wtedy ze sceny emanuje jakaś tajemnica. Mały pyta: „Dlaczego tata jest taki cichy?”. Niewinne dociekanie dziecka budzi jednak w nas niepokój, który potęguje jeszcze niezwykłe światło iluminujące scenę. Szepty – nie do końca wiadomo, czyje – informują, że „to tajemnica”. Życie zdaje się nadal toczyć naturalnym biegiem, aż wydarza się jakiś drobiazg wytrącający ojca z równowagi.
Następuje jego napad furii, tu symbolicznie ograniczony do kilku uderzeń w siedzenie krzesła, a zaraz potem widzimy jego cierpienia powodowane poczuciem winy i zabiegi o bliskość z synem. Sceny zamknięte w technice stopklatki pokazują jednak, jak trudno po takim nadużyciu odzyskać zaufanie. Szkieletowy dach unosi się nad domem i zaczyna wirować. Sceniczny dom traci status bezpiecznej przystani. A dach po chwili, już położony na podłodze, zamienia się w psią budę. Pojawia się pies. Chłopiec zyskuje istotę, która chce go rozweselić, ale jego smutek wydaje się bezbrzeżny. Czuje się odpowiedzialny za sytuację w rodzinie. Nie może jednak zrozumieć, dlaczego jego matka tak troskliwie zajmuje się ich gnębicielem. W poczuciu całkowitego osamotnienia pisze list do króla. Polskim dzieciom ta postać wyda się pewnie tylko baśniową figurą, ale norweskim już nie – jest przecież realną postacią króla Harolda sprawującego swój urząd w Oslo. Z pomocą gołębia pocztowego chłopiec wysyła mu list z pytaniem: „Czy to moja wina?”. W odpowiedzi zjawia się sam władca i uwalnia Boja z niszczącego psychikę ciężaru. Ojciec zostanie zabrany do królewskiego pałacu, gdzie będzie musiał „zejść na najniższe piętro” , a tam Złemu Panu „zostanie odebrana czerwona piłka”. Tymczasem życie matki i syna płynie w odmienionym porządku. Wraca ojciec: ma ze sobą piękny latawiec w kształcie motyla, który daje chłopcu. Jak ogromne jest przerażenie Boja, kiedy niechcący uszkadza go o gałąź drzewa! Już jest gotowy na znany scenariusz. Drży przed wściekłością ojca, ale ten spokojnie naprawia zabawkę. Teraz ją wspólnie puszczają. Wzruszająca scena. Wreszcie wszystko niknie w ciemności, słychać tylko łopot latawca.
Zły Pan otworzył cykl Trudne sprawy, w którym znajdą się utwory pisarzy z różnych stron świata. Tyle samej akcji, która dla dziecka niedoświadczonego problemem agresji w rodzinie będzie się układać tylko w opowieść fantastyczną. Jednak dzieciom dotkniętym traumą takiego życia pozwoli wydobyć cały rejestr napięć, jakie są udziałem chorych rodzin. Terapeutyczna wartość przedstawienia dochodzi do głosu dzięki subtelności użytych środków teatralnych, a przede wszystkim aktorstwa. Tu na szczególne wyróżnienie zasługuje odtwórca roli Boja – Kacper Kubiec, który znakomicie wykreował postać o lękliwości wyrażonej oszczędną, ale sugestywną mową ciała: bardzo drobnymi gestami znerwicowanego dziecka – obciąganiem nogawek, skubaniem ubrania. Jest przy tym dziecięco uroczy, choć to pełnoletni aktor. Tym łatwiej przychodzi małemu widzowi utożsamienie się z bohaterem – tak wielowymiarowym i autentycznym. A przecież uzyskanie pomocy psychicznej stanowi nadrzędny cel projektu. Artystyczna jakość spektaklu jest tylko środkiem do osiągnięcia efektu psychologicznego. Sztuka ta ma skłonić dziecko, aby zaczęło mówić o swoim problemie, bo to przynosi ulgę. Otworzyć drogę pomocy z zewnątrz, aby przerwać zaklęty krąg milczenia, w jakim się zamykają takie rodziny. Przerwać tradycję utajniania faktów, co skazuje dzieci na poczucie bezradności w swoim cierpieniu i poczucia absolutnej inności od wszystkich. Pokazując, jak wielu rówieśników znosi to samo cierpienie, ma im dać oparcie.
Natomiast przesłanie, jakie wynika z niego dla dorosłych, może brzmieć: zobacz, czym twoje postępowanie jest dla twojego dziecka, dla którego rodzice stanowią niemal cały świat. Jest w nim też apel do współuzależnionych żon – one też są winne, jeśli nie buntując się, żyją w patologicznych z winy mężów związkach. Ta rysa została dobrze oddana w sylwetce matki. Jej uległość wobec męża – podyktowana miłością, a może tylko lękiem – stanowi dodatkowe źródło cierpienia Boja, który czuje się odrzucony, kiedy ona opiekuje się furiatem już w chwilę po ustaniu napadu. Kobieta nie wyobraża sobie samodzielnego życia. Ciągle wylicza zalety męża i ojca, jakby mogły zrównoważyć krzywdę powodowaną chwilami nieopanowanego gniewu.
Po przedstawieniu, które obejrzałam w trakcie „premiery dydaktycznej”, długo trwała dyskusja wśród obecnych tam nauczycieli, czy zaprowadzić uczniów na to widowisko i w jakim wieku oni mają być. Poglądy były bardzo różne, ale dominowały relacje z wątpliwości, jakie zgłaszają rodzice i dyrektorzy szkół – „to zbyt mocne”. Podobne lęki pojawiały się również w Norwegii, choć obecnie Zły Pan jest tam już lekturą obowiązkową, o czym autorka opowiada w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”. Teatr wychodząc naprzeciw tym obawom proponuje uczestnictwo w bezpłatnym warsztacie wprowadzającym do spektaklu, który będzie prowadzony przez instruktorów PTLiA. Zły Pan otworzył cykl Trudne sprawy, w którym znajdą się utwory pisarzy z różnych stron świata. Następną pozycją będzie przedstawienie Mama, której bardzo chciało się pić na podstawie książki Louis Jensen (Dania).
26-09-2014
Teatr im. H. Ch. Andersena w Lublinie
Gro Dahle i Svein Nyhus
Zły pan (Sinna mann)
scenariusz i reżyseria: Simone Thiis
scenografia i kostiumy: Caroline Berg
muzyka: Andreas Mjos
asystent reżysera: Daniel Arbaczewski
tłumaczenie scenariusza: Agnieszka Jagiełło
obsada: Mirella Rogoza-Biel, Konrad Biel, Kacper Kubiec, Wioletta Tomica, Daniel Arbaczewski, Mateusz Kaliński
premiera: 20.09.2014