Wstrzymuję się od głosu
Tak, wiem, prawo do wyboru, w jaki sposób się umrze, jest ciekawym, wręcz fascynującym tematem rozważań wszelakiego rodzaju: światopoglądowych, filozoficznych, prawnych, medycznych, politycznych – ogólnoludzkich, narodowych i regionalnych. Tak, wiem, starzejemy się (statystycznie) w zawrotnym tempie i prędzej czy później problem eutanazji, dozwolonej prawnie, medycznie, rodzinnie i (być może nawet) pobłogosławionej religijnie przez jakiś odłam chrześcijaństwa, stanie na porządku dziennym wszelkiego rodzaju debat, w tym także (o zgrozo!) debat politycznych. Owszem, rozmaite argumenty za i przeciw mogą być dramaturgicznie nośne tudzież (czasem, być może?) atrakcyjne teatralnie.
Jeśli chodzi o moje odczucia i wybory w reakcji na takie dictum, to wstrzymuję się od głosu, wstrzymuję się od zajęcia stanowiska, wstrzymałbym się też chętnie od wybrania się do teatru, ale skoro już się wybrałem…
Moment premiery spektaklu Prawo wyboru – inscenizacji tekstu Ferdinanda von Schiracha dokonanej przez Piotra Kruszczyńskiego w poznańskim Teatrze Nowym (23 kwietnia 2022) okazał się niefortunny – oczywiście, nie z winy kogokolwiek z realizatorek i realizatorów. Od miesiąca trwała wojna w Ukrainie, odkrywano coraz to nowe świadectwa zbrodni rosyjskich żołdaków, zachodni świat mozolnie jednoczył się w protestach i gospodarczych sankcjach wobec rosyjskiego agresora. „Być albo nie być” okazywało się nie filozoficznym dylematem, lecz codziennym, rutynowym pytaniem zadawanym sobie i najbliższym, w tym dzieciom, przez miliony ludzi, którzy bardzo chcieli jednak „być”, tyle że to nie do końca od nich zależało. Nie hamletyzmy były wtedy (i są do dziś) na czasie, lecz raczej to, co Dostojewski tak sugestywnie opisał w swym dziele o prostym tytule Zbrodnia i kara.
Zresztą dylematy Raskolnikowa raczej nie są udziałem rosyjskich zbrodniarzy wojennych, którym, zdaje się, dokładnie wyprano mózgi. Skuteczne, totalitarne „ubezwłasnomyślenie” (autor tego neologizmu: Aleksander Wat), to jest dopiero temat! Czemuż o tym… Nie, na to za wcześnie, może tak: zrobicie o tym spektakle, panie i panowie?
Cóż, proces teatralnej produkcji musi być odpowiednio długi, więc na takie przedstawienia wypadnie nam jeszcze poczekać. Póki co, Prawo wyboru jest artystycznym efektem decyzji podjętej dawno temu, gdy wojna w Ukrainie była czymś mało wyobrażalnym. Tyle że spektakl ten grany jest wiosną 2022 i nic już na to nie można poradzić. My tu gadu-gadu o eutanazji, gdy tymczasem śmierć – niechciana, nieplanowana, będąca wynikiem zbrodniczego mordu, codziennie puka „po sąsiedzku” do naszych drzwi.
Oczywiście, umieranie dotyczy każdego i każdej z nas, więc rozważania o „godnej śmierci” na własną prośbę są jak najbardziej aktualne, choć teraz akurat mocno przytłumione ciągnącą się już miesiącami śmiercionośną pożogą u naszych granic. Cóż jednak mam w tym kontekście napisać o niemal dwugodzinnym „gadanym” spektaklu, podczas którego, niczym w platońskim dialogu, ważone są rozmaite mniej lub bardziej wysublimowane argumenty za i przeciw?
My – widzowie i widzki – jesteśmy „odgórnie-scenicznie” mianowani jakowąś Radą Etyki, do której przemawia z pięciu mównic osiem osób: pani, która okazuje się być naszą (?) przewodniczącą (Daniela Popławska), lekarka-okulistka (Maria Rybarczyk), pani mecenas (Marta Herman) – te dwie ostatnie reprezentują chcącego się legalnie usunąć ze świata niejakiego Gärtnera (Aleksander Machalica), członkini naszej (?) Rady Etyki (Antonina Choroszy) oraz trzy ekspertki: prawniczka (Małgorzata Łodej-Stachowiak), lekarka (Agnieszka Różańska) i teolożka (Bożena Borowska-Kropielnicka).
Streszczanie tej dyskusji, przytaczanie używanych w niej argumentów, opisywanie światopoglądowych przeświadczeń i przekonań poszczególnych dyskutantek i dyskutanta byłoby może ciekawe, ale ja tu piszę prostą recenzję teatralną, a nie streszczenie dramatu von Schiracha. Mogę zatem niniejszym stwierdzić jedynie, że skromna, minimalistyczna scenografia była jak najbardziej na miejscu, że aktorstwo wszystkich wykonawczyń i wykonawcy było wysokiej próby, że całkiem szczerze podziwiam ich wysiłek włożony w opanowanie ogromnych porcji tekstu, bo nieliczne wpadki, które odnotowałem w dniu obejrzenia spektaklu, 26 kwietnia 2022, polegające na zbyt wczesnym rozpoczynaniu swojej kwestii, gdy partner albo partnerka jeszcze nie skończył/a swojej, można spokojnie wybaczyć, jako że były realistycznie wiarygodne, ba – stanowiły wręcz podkreślenie „temperatury dyskusji”. Że nie dostrzegłem u nikogo na scenie (złośliwie przeze mnie oczekiwanych) objawów znudzenia czy znużenia, gdy aktorki i aktor zmuszone były/zmuszony był wysłuchiwać przydługich wywodów pro lub contra eutanazji płynących szerokim strumieniem z ust partnerki/partnera. Że zacięte polemiki pani mecenas z członkinią Rady Etyki i z teolożką zagrane były z ogniem i wzbudzały autentyczne zaciekawienie na widowni.
Z pewnym zaskoczeniem skonstatowałem, że trafiają do mnie końcowe argumenty pani teolog, ale gdy pani przewodnicząca Rady Etyki (czyli widowni) zarządziła głosowanie, kto jest za eutanazją, kto jest przeciw niej, a kto się woli wstrzymać od głosu, wybrałem tę trzecią opcję. Dopiero potem doszedłem do wniosku, że powinienem był w ogóle odmówić udziału w głosowaniu. I co by mi zrobiły?
Ponadto z lekkim (ale tylko lekkim) zdziwieniem spostrzegłem, że większość osób, które zdecydowały się głosować, wybrało opcję „za”.
Sam koniec tego przedstawienia przywraca widzom (słuchaczom?) pełnię przekonania, że są jednak w teatrze i że są widzami, a nie Radą Etyki. Przy wtórze elektrycznej gitary rozbrzmiewa bardzo fachowo, pięknie i „etnograficznie” odśpiewana pieśń ludowa Żegnam cię, mój świecie wesoły, zza kulis wysnuwa się sceniczny „dym”, na dużym, prostokątnym zbiorniku z wodą, zajmującym środek sceny, uczestniczki dysputy umieszczają pływające pojemniki ze świecami. Przyodziane są w pofałdowane, falbaniaste, czarne spódnice. Czyli są teraz po prostu żałobnicami, porzuciwszy swe dotychczasowe sceniczne wcielenia.
Gärtner, od pewnego momentu nieobecny na scenie (demonstracyjnie opuścił teren fachowych polemik o dozwolonej śmierci), teraz wraca w samych skarpetkach, z czarnymi półbutami w ręku.
Klęka pośrodku zbiornika, zakłada buty na nogi, a potem kładzie się na wznak, zanurzając się w płytkiej wodzie i zamiera tam w bezruchu, w pozie przekonująco trumiennej. Gaśnie światło, Gärtner znika nam z oczu, widać tylko wodę i świeczki, choć przecież wiemy, że on ciągle tam leży.
Przez cały czas spektaklu, od samego początku nad sceną zwisały cztery żółtawe worki, wzbudzając moje coraz bardziej ożywione zaciekawienie. Teraz są powoli opuszczane i wiszą całkiem nisko, a w ich wnętrzu rozbłyska jasne światło. Wystają z nich zielone gałązki.
Jako „chcący-niechcący” były członek Rady Etyki z całą sympatią aprobuję i popieram ten znak odnawiania się przyrody i (tak ten obraz interpretuję) zwycięstwa życia nad śmiercią. Ale nie żałuję uprzedniego wstrzymania się od głosu.
PS Dopiero kilka dni po ostatecznym opuszczeniu Teatru Nowego dowiedziałem się, że gdzieś w jego wnętrzu została wyeksponowana „kapsuła tanatyczna” o nazwie „Sarco”, służąca w którymś z krajów, gdzie eutanazja jest legalna, do łagodnego, bezstresowego „wspomagania” ludzi chcących pożegnać się z tym światem. Chętnie obejrzałbym to dziwo – niestety, nic nie wiedziałem o jego wyeksponowaniu i przeoczyłem intrygującą obecność „kapsuły tanatycznej” w przyteatralnej przestrzeni.
18-05-2022
Teatr Nowy w Poznaniu
Ferdinand von Schirach
Prawo wyboru
przekład: Iwona Nowacka
reżyseria: Piotr Kruszczyński
dramaturgia: Michał Pabian
scenografia, kostiumy, światła: Mirek Kaczmarek
muzyka: Bartosz Chajdecki
prowadzenie partii wokalnych: Paweł Dampc
współpraca etnograficzna: Rafał Michalczuk
obsada: Daniela Popławska, Aleksander Machalica, Maria Rybarczyk, Marta Herman, Antonina Choroszy, Małgorzata Łodej-Stachowiak, Agnieszka Różańska, Bożena Borowska-Kropielnicka, Przemysław „Śledziuha” Śledź (gitara, gościnnie)
premiera: 23.04.2022
galeria zdjęć Prawo wyboru, reż. Piotr Kruszczyński, Teatr Nowy w Poznaniu ZOBACZ WIĘCEJ
Best Online Gambling ->-> 방패탑.COM
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 토토사이트.com