AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Zrozumieć klauna

Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, doktor nauk humanistycznych. Referentka krajowych i międzynarodowych konferencji naukowych poświęconych literaturze i kulturze. Publikowała m.in. w internetowym „Dzienniku Teatralnym” oraz w miesięczniku „Teatr”. Współpracowała z Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” i Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku. Mieszka w Gdyni.
A A A
Fot. Piotr Pędziszewski  

Na początek niewinny flirt z publicznością. August (Jacek Majok) człapie na środek sceny. Zaprasza do siebie jednego z widzów i wciąga go do zabawy. Ta jest bardzo prosta – August wykonuje wesołe, nieco pokraczne gesty, widz ma go naśladować. Chwila zabawy i August zaprasza kolejną osobę. Jest śmiesznie, po jakimś czasie robi się nudno, niezręcznie. Repertuar klauna jest przewidywalny, jego cyrkowe sztuczki wtórne. Patrzymy na Augusta z irytacją, z litością. Chcemy, żeby zszedł ze sceny, oszczędził rozczarowania nam i sobie. Ale August zostaje. I za pomocą tych pokracznych gestów zaczyna opowiadać nam swoją historię.

Uśmiech u stóp drabiny jest wyjątkowym utworem w twórczości Henry’ego Millera. Pisany na zamówienie i z pozoru pozbawiony charakterystycznych dla dzieł pisarza autobiograficznych wątków, początkowo miał służyć jedynie jako tekst do albumu Fernanda Légera. Stało się oczywiście inaczej i główny bohater opowiadania Millera, cyrkowy klaun August, wyszedł poza początkowe ilustracyjne ramy i stał się symbolem twórczej kondycji. A jego losy – metaforycznym zapisem biografii artysty z jej tęsknotami, sławą, chwałą i upadkiem. Monodram Marka Branda U stóp drabiny, adaptacja opowiadania Millera i najnowszy spektakl Teatru Miniatura w Gdańsku, powstał w ramach działań Sceny Inicjatyw Aktorskich. To przedstawienie szczególne, nie tylko ze względu na to, że powstałe i wystawiane na deskach teatru dla dzieci. Jacek Majok, odtwórca roli Augusta, obchodzi w tym roku dwudziestopięciolecie twórczej pracy. Sięgnięcie w tym przypadku po tekst Millera, który jest poetyckim, przejmującym podsumowaniem istnienia artysty, możemy chyba uznać za chęć dopisania do uniwersalnej opowieści jeszcze jednego, intymnego wątku.                   

„Usiadłszy przed lustrem, patrzył na swoją smutną twarz, a potem nagle zaczął wymazywać ten obraz – nakładać nowe oblicze, znane wszystkim i przyjęte powszechnie jako twarz Augusta” – pisał o swoim klaunie Henry Miller. August Jacka Majoka nie jest pewien swojej twarzy. Lata nakładania szminki i pudru zbudowały grubą warstwę, która dzisiaj, u schyłku świetności, zaczyna się odklejać i ujawniać pierwotne oblicze. Klaun miota się we własnym istnieniu. Cyrkowy, noszony latami wizerunek ciąży, ale jest jedynym znanym. Twarz, która powoli wyziera zza sztucznego nosa, jest w gruncie rzeczy obca. Granice, niegdyś zatarte, nagle rysują się bardzo ostro. Trzeba pójść w którąś ze stron. A tego August nie potrafi. Staje w miejscu, zamiera. Chwyta się rozpaczliwie wystudiowanych, tanich cyrkowych sztuczek i próbuje zaklinać bolesną rzeczywistość.

Scenografka Anna Molga otoczyła bohatera monodramu Marka Branda kilkoma drabinami, w głębi sceny ustawiła przepastną szafę. W nich zawiera się przeszłość Augusta, one oferują mu możliwość wyboru przyszłości. Ale August uparcie truchleje u stóp drabiny. Nie chce ruszyć w żadną ze stron, obłaskawia otwierające się przed nim ścieżki papierowymi ptaszkami, kradnie tożsamość innego błazna, po to tylko, aby móc jeszcze przez chwilę zostać w centrum, pozostać na scenie. Jacek Majok świetnie opowiada historię upadłego ulubieńca tłumów. Gestami rozpaczy, buntu, rezygnacji i wściekłości odmalowuje postać zakleszczoną w pułapce świetnie odgrywanej roli, która pragnęła poza swoją rolę wyjść. August od zawsze doprowadzał innych do śmiechu, a tymczasem jego największym pragnieniem było napełnienie swych widzów radością, która „okazałaby się niezniszczalna”. To pragnienie boskiej, stwórczej mocy, które jest przecież tak istotnym elementem zarówno mitu artysty, jak i mitu błazna, wybrzmiewa w gdańskim przedstawieniu nieustannie. Demiurgicznością naznaczona jest przeszłość Augusta, gwiazdy cyrku. Boskość objawia się w Auguście upadłym – w pewnym momencie Jacek Majok nieruchomieje i w znaczącym geście rozkłada ramiona. „Różowe ukrzyżowanie”, o którym pisał Miller, to ostateczny dowód na to, że August odtwarza na swój karnawałowy, karykaturalny sposób losy twórcy totalnego. Upodlony, umiera i odradza się wciąż od nowa, co wieczór. Bo największym przekleństwem Augusta jest to, że w jego losach nic nie jest skończone, nawet jego upadek. Kiedy August otwiera w końcu drzwi szafy, widzimy w niej lustro w kształcie ludzkiej postaci. Wszystko jest okrutnie powtarzalne.

„Klaun to poeta w akcji” – napisał Henry Miller. Monodram Marka Branda zaznacza wyraźnie wszystkie tak przecież skotłowane wewnętrznie, przeciwstawne sobie rysy błazeńskiej tożsamości, które są w swej istocie także i składnikami istnienia artysty. August Jacka Majoka jest klaunem, jest też poetą. Jest cynicznym prestidigitatorem, który z wiadra wysypuje papierowe zabawki i mami oczy widza wielobarwnym płaszczem. Jest twórcą, artystą, który marzy o rządzie dusz, o przekroczeniu totalnym. U stóp drabiny, krótkie, skromne przedstawienie opowiada o pragnieniu wyjścia poza dany świat, twarz – i doświadczeniu nowego. Ale mówi też o zastygnięciu, egzystencjalnym struchleniu, unieruchomieniu w formie. Wreszcie – o wiecznym, ciągłym trwaniu jednego i drugiego. Obok siebie, wbrew sobie i zawsze wspólnie. 

Jacek Majok wybrał na swoje dwudziestopięciolecie znakomity tekst. Mroczny, przejmujący i jak cała twórczość Millera – przepojony wulgarnością i poezją. August w jego wykonaniu oddaje ducha literackiego oryginału. Jest tożsamością rozpiętą pomiędzy lotem a upadkiem, radością a rozpaczą, kreacją a zniszczeniem. Jest prosty, prostacki wręcz, a jednocześnie oglądając go, mamy pewność, że ocieramy się o konstrukcję, która opiera się wszelkiej definicji. Jak powiedział jeden z błaznów Heinricha Bölla: „Wydaje mi się, że nie ma na świecie nikogo, kto by rozumiał klauna”.  

5-06-2015

 

Teatr Miniatura w Gdańsku
U stóp drabiny
scenariusz i reżyseria: Marek Brand
scenografia: Anna Molga
obsada: Jacek Majok
premiera: 09.05.2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: