Artyst/k/a, czyli 10. Ogólnopolski Festiwal Teatralny „Pociąg do miasta”
Jubileuszowa edycja „Pociągu do miasta” utrwaliła wizerunek festiwalu, który od dekady funkcjonuje w trójmiejskiej przestrzeni jako jedno z najciekawszych wydarzeń kulturalnych. I choć nie obyło się bez słabszych momentów – podróż ze „Stacji Artyst/k/a”, taki bowiem podtytuł nosiła tegoroczna odsłona festiwalu, była satysfakcjonującą, bogatą teatralnie jazdą z unikalnymi opowieściami, ich intrygującymi i nierzadko poruszającymi kształtami, stylami oraz językami.
Cieszmy się z festiwali teatralnych, tak szybko odchodzą – ciśnie się na usta, kiedy spoglądamy na ostatnie dziesięciolecie teatralnej sceny festiwalowej w Trójmieście. Wielokrotnie już przy okazji relacji z teatralnych wydarzeń w Gdyni czy Gdańsku pisałam o ich znikaniu z teatralnej mapy kraju, o kurczeniu się ich rangi, o ich permanentnym niedofinansowaniu. Budżet organizowanego przez Teatr Gdynia Główna festiwalu to niezmienne od lat 140 tysięcy złotych. „W tym roku zrobiliśmy już chyba wszystko, żeby zminimalizować koszty «Pociągu»” – powiedziała mi Ewa Ignaczak, dyrektorka TGG. „Każde przedstawienie prezentujemy tylko jeden raz, co jest zmianą diametralną, ponieważ tradycją naszej imprezy były dwukrotne pokazy. Z ogromnym bólem serca zmniejszyliśmy też nieco wynagrodzenie dla zespołów, które – biorąc pod uwagę wszystkie ekonomiczne okoliczności naszych polskich realiów – powinny przecież tylko wzrosnąć”. Niewielka ekipa organizacyjna festiwalu zgodnie przyznała, że pozostawienie finansowania wydarzenia na obecnym poziomie zakończy jego udany żywot. Mam wielką nadzieję, że nowe władze Gdyni, z prezydentką Aleksandrą Kosiorek na czele, przyjrzą się sytuacji Festiwalu „Pociąg do miasta” z należytą uwagą.
„Przez te dziesięć lat przemierzaliśmy Gdynię z opowieściami o mieście i o tym, co poza miastem, co na obrzeżach. Pokazywaliśmy przedstawienia, którymi koiliśmy, niczym w sanatorium, nasze strudzone pandemią ciała i dusze. Podczas jubileuszowej edycji festiwalu chcieliśmy opowiedzieć naszej widowni o nas samych: osobach tworzących teatr, zwłaszcza zaś tych, które działają w jego «offowej», pozainstytucjonalnej czy też międzyinstytucjonalnej przestrzeni” – powiedziała Ewa Ignaczak. Na dziesiątą edycję gdyńskiego wydarzenia złożyło się siedem przedstawień: sześć „przyjezdnych” i jedna produkcja własna TGG. Nadrzędnym, znakomicie funkcjonującym pomysłem „Pociągu”, jest pokazywanie przedstawień przygotowanych z myślą o (w uproszczeniu) tradycyjnej sali teatralnej w przestrzeniach nieteatralnych. Przez ostatnie dziewięć lat „Pociąg” zatrzymywał się na dziedzińcach modernistycznych gdyńskich kamienic, w parkach, na szkolnych boiskach, na dachach budynków czy na plaży. Przedstawienia festiwalowe oglądaliśmy zarówno w punktach usytuowanych w centrum miasta, jak i na jego nieeksploatowanych turystycznie obrzeżach. Podczas dziesiątej edycji „Pociąg” zajechał pod Akwarium Gdyńskie, na dziedziniec orłowskiego „Plastyka”, między bloki Witomina czy pod Miejskie Hale Targowe. Pogoda, która nie raz spłatała figla organizatorom i organizatorkom festiwalu, tym razem okazała się niemal bez wyjątku łaskawa. Niemal, bowiem w jednym przypadku burza wymusiła przeniesienie przedstawienia z przestrzeni otwartej do budynku.
Tegoroczny „Pociąg” ruszył w gdyńskim Orłowie: Very Sad duetu Gruba i Głupia obejrzeliśmy przy Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. Magdaleny Abakanowicz, usytuowanym niemal przy plaży. Sielski, nobliwy krajobraz Orłowa (jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic Gdyni) stał się ironicznym krajobrazem dla „studium maladycznego” – performatywnej opowieści o przemijaniu, cielesności, o freelancerskim przepracowaniu i projektowym trybie tworzenia sztuki.
Patrycja Kowańska i Dominika Knapik uruchomiły Grubą i Głupią przy projekcie Very Funny, śmieszno-smutnej komedii, która zachwyciła premierowo podczas 27. Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku (nagroda główna SzekspirOFF, Nagroda Dziennikarzy). Very Sad, przedstawienie, koncert i performatywne spotkanie w jednym, kontynuuje formę i intencje pierwszej pracy duetu Gruba i Głupia – oto złość i bezsilność sublimują w śmiech, który – przerywany kaszlem – buduje narrację o prekarnym losie. Kowańska i Knapik ożywiają Pejzaż zimowy z łyżwiarzami i pułapką na ptaki Bruegla, cytują dźwięki Podróży zimowej Szuberta i uruchamiają rozpisany na rozmaite media (fragmenty „dokumentalnych” nagrań, śpiewane na żywo piosenki, ruch) maladyczny pamiętnik – śmieszno-straszną opowieść o tym, co boli. Dosłownie i metaforycznie. To świetne przedstawienie-spotkanie, znakomicie zarządzane przez Kowańską i Knapik, ustawiło dość jasno określoną perspektywę oglądu festiwalowego tematu, korespondującą wyraźnie z dyskursem nie do końca i nie zawsze oficjalnym, ale przecież faktycznie regulującym współczesny polski teatralny świat. Projektoza, prekariat, grantoza, permanentne przepracowanie, nadprodukcja i kompulsywność scenicznych procesów, brak systemowego uporządkowania fundamentalnych obszarów teatralnej pracy – tak, to o tym nadzwyczaj często pulsowało hasło „Stacja Artyst/k/a”.
Powidoki fundamentów przedstawienia Grubej i Głupiej mogliśmy wyczytać z propozycji drugiego dnia „Pociągu”. O czynach niszczących opowieść Komuny// Warszawa (reżyseria: SIKSA, czyli Alex Freiheit i Piotr Buratyński) to przedstawienie operujące wielowarstwową, nierzadko swoiście podstępną metaforą, zatopione w surrealistyczno-psychodelicznym ciągu obrazów i gestów, ufundowane na niezwykle szlachetnej, zdumiewająco precyzyjnej i oszczędnej warstwie słownej (świetny tekst Alex Freiheit). W pierwszym momencie próbujemy się z tym przedstawieniem mocować – intelektualizować je, dopasowywać jego postaci do kulturowych matryc, nazywać i porządkować to, co oglądamy. Dopiero odpuszczenie tych kontrolujących gestów („czynów niszczących opowieść”?) przynosi niespodziewaną ulgę i pozwala umościć się w świecie dwóch kowbojek, papierosowych niedopałków i śniących koni. Za sprowadzenie do Gdyni tego przedstawienia sprzed trzech lat, powstałego w ramach programu „Hello darkness my old friend”, którego kuratorem był Marcus Öhrn, należą się Ewie Ignaczak i jej zespołowi głębokie ukłony – przede wszystkim za odwagę. Jej efektem był niezwykły wieczór: w samym centrum wakacyjnego, nadmorskiego ferworu czas na moment stanął i w fioletowo-różowych światłach opowiedziana została historia trwania między miękkim marzeniem a kanciastą rzeczywistością. Ten wieczór nie był łatwy – kontemplacyjny rytm przedstawienia i jego nielinearna, dygresyjna narracja wymagały od nas uwagi. Ale w zamian otrzymaliśmy jedno z najpiękniejszych teatralnych spotkań w historii gdyńskiego festiwalu.
Środa okazała się najmniej udanym dniem tegorocznego „Pociągu”. Kapral w kościółku tria Marek Kościółek, Kuba Kapral i Lena Witkowska (przedstawienie zrealizowane pod szyldem Teatru Ósmego Dnia) to, jak czytamy w odautorskich materiałach, „spektakl wyrzut”. Problem w tym, że ów „wyrzut” nie bardzo działa, bo ta opowieść o latach przepracowanych w offie składa się tu głównie z pasywno-agresywnego obwiniania wszystkiego i wszystkich. Za brak satysfakcjonujących artystycznie i finansowo propozycji, za toporność w traktowaniu teatru i osób go tworzących, za nieprzekładające się na realną gratyfikację nagrody. Za ignorancję, obojętność, za uprzedmiotawianie. I nie chodzi mi o to, że historia bardzo konkretnie tu opisanego i nazwanego teatralnego losu ma być zapisana językiem miłym i bezpiecznym. Kiedy jednak ów język przejmuje grzechy, które sam punktuje – staje się właściwie bezużyteczny i nie wychodzi poza chwilową efektowność wrzasku.
To, co nie powiodło się w przedstawieniu Teatru Ósmego Dnia, wybrzmiało kolejnego festiwalowego wieczoru – w spektaklu Nasza racja, monodramie zrealizowanym przez Lenę Witkowską i Adama Ziajskiego (Scena Robocza Poznań). Witkowska, świetna aktorka, znakomita performerka i twórczyni muzyczna, w hipnotyzującym i poruszającym stylu przywołała w Naszej racji stylistykę międzywojennych kabaretów – z ich surrealistycznym dowcipem, ale i niepokojem, który pobrzmiewa na marginesach rzucanych ze sceny (pozornie) pretensjonalno-bizarnych opowiastek. Przedstawienie Witkowskiej i Ziajskiego ewidentnie zwraca się w kierunku teatralnego środowiska – punktując jego manipulacyjne możliwości, dzięki którym na hasłach akceptacji, uważności na drugiego człowieka, ale i dbałości o swój dobrostan ustanawiane są i reprodukowane mobbingujące zagrywki wszelkiej maści i koloru. Bardzo się cieszę, że przedstawienie Leny Witkowskiej i Adama Ziajskiego trafiło w Gdyni na potężną burzę, która zmusiła organizatorów do przeniesienia Naszej racji do zamkniętej przestrzeni w Muzeum Emigracji. To jednak znacznie lepszy krajobraz dla monodramu o opiniach i przekonaniach, które we współczesnym świecie nagminnie ubierane są w nieznoszące sprzeciwu kształty „prawd”; monodramu tak znakomicie żonglującego formą i teatralną plastyką, tak swobodnie modelującego nastrój i ustanawiającego bardzo widowiskowy, duszny i nieprzewidywalny klimat.
Mniej finezyjny w obszarze formy, ale równie udany okazał się kolejny festiwalowy wieczór i Klub Anonimowych Aktorów Anny Domalewskiej (tekst) i Rafała Derkacza (reżyseria), świetnie zagrany przez Michała J. Bajora, Krzysztofa Sałatę i Jana Kowalewskiego. Kluczem do sukcesu tego przedstawienia jest bardzo dobrze napisany tekst Domalewskiej i energia aktorskiego zespołu, który Klub… po prostu znakomicie czuje. Z pewnością też przestrzeń, w której pokazano przedstawienia – Gdyńskie Centrum Sportu, znane lokalsom z gromadzących tłumy, nie zawsze też spokojnie przebiegających wydarzeń – naddała tej opowieści dodatkowych, przekornych sensów i podbiła tytułową, ambiwalentnie przecież rozumianą „anonimowość”. Największą zaś siłą tej festiwalowej prezentacji był przede wszystkim jej bezpretensjonalny, nie roszczący sobie prawa do niepodważalnych diagnoz ton. Ów dystans do opowiadanej ze sceny aktorskiej (nie)doli nie przeszkodził jednak w błyskotliwych, wynikających z potężnej uważności, ale i życzliwości (mikro)rozpoznaniom.
Z użyciem tej bardzo skutecznej metody – poruszania się po niewielkich wycinkach rzeczywistości, które podejmowane są z uwagą i otwartością – budowane jest Q&A, przedstawienie zrealizowane przez Rachel Erdos dla Living Space Theater. Podtytuł przedstawienia – „the Polish Edition” – odnosi się do korzeni pomysłu: pierwowzór Q&A premierowo pokazany został w 2017 roku w Tel Awiwie.
Przedstawienie Erdos oglądaliśmy w Gdyni przy nowoczesnej, potężnej bryle Parku Naukowo-Technologicznego. Krajobraz łączący zieleń roślinności i lustrzane powierzchnie ścian kompleksu okazał się idealnym tłem dla przedstawienia łączącego teatr tańca i performans – bardzo gęstego tak pod względem znaczeń, jak i w obszarze uruchamianych na scenie emocji. Cały koncept, prosty, a jednocześnie niebywale pojemny, zasadza się na słynnym eksperymencie Arthura Arona sprzed niemal trzydziestu lat. Badający kwestię budowania bliskości psycholog stworzył listę trzydziestu sześciu pytań, które zadawane sobie wzajemnie przez dwie osoby – doprowadzą do natychmiastowego wytworzenia się między nimi intymnej, głębokiej relacji.
W Q&A te trzydzieści sześć pytań służy odsłonięciu – pytania i odpowiedzi budują sylwetki poszczególnych tancerzy i tancerek: Moniki Witkowskiej, Pawła Kozłowskiego, Michała Karczewskiego, Natalii Dinges oraz Grzegorza Labudy (zastępującego w Gdyni Dominika Więcka), ale też (przede wszystkim!) kreślą subtelnie trudne, chybotliwe i przesycone skrajnymi emocjami doświadczenie teatralnej pracy. Znakomicie wykonana choreografia, czuły dowcip i umiejętność nawiązania relacji z widownią to tylko kilka składników tego wieczoru, które złożyły się na jego wyjątkowość. Bytomskie przedstawienie z całą pewnością zapisze się w historii gdyńskiego festiwalu jako jedna z najlepszych, najciekawszych jego propozycji. Opowiadające o teatralnych, scenicznych uwikłaniach, które bywają bardzo bolesne, ale i niebywale wznoszące i odpowiadające na osobiste potrzeby.
W finale jubileuszowej edycji Ogólnopolskiego Festiwalu Teatralnego „Pociąg do miasta” obejrzeliśmy produkcję Teatru Gdynia Główna. Wieczna komedia w reżyserii Grzegorza Kujawińskiego splata klasyczny tekst Arystofanesa z myślą Rebekki Solnit, osadzając całość w kontekście sytuacji współczesnej polskiej aktorki i wszystkich obciążeń, powinności i oczekiwań, które temu zawodowi, ale przede wszystkim szeroko rozumianej kobiecości w ogóle, towarzyszą. Małgorzata Polakowska, Anna Bochnak-Fryc, Krzysztofa Gomółka-Pawlicka i Marta Jaszewska ekspresyjnie, przypominając nieustannie o umowności czwartej ściany, wchodzą z impetem w archaizmy Arystofanesa, by dość szybko i w radykalnym geście je odrzucić. Prezentowane w przestrzeniach Miejskich Hal Targowych przedstawienie (jedna z najlepszych, najbardziej wyrazistych teatralnie produkcji Teatru Gdynia Główna) zamknęło klamrą programowy koncept festiwalu – bardzo poruszająco wykładając zależności między zawodową specyfiką a społecznymi ustawieniami i „tradycjami”.
W tym miejscu wypadałoby jakoś zwięźle podsumować tegoroczną edycję jedynego (obecnie) w Gdyni festiwalu teatralnego. Oczywiście – to był tydzień pełen ważnych, dobrych i nierzadko poruszająco pięknych teatralnie spotkań. Myślę jednak, że przy okazji jubileuszowej edycji, mając w pamięci te wszystkie lata, kiedy czwórka, piątka ludzi z Teatru Gdynia Główna uwijała się w środku wakacyjnego sezonu przy organizacji ściąganych z całej Polski (lokowanych w najbardziej szalonych przestrzeniach i ściągających w te miejsca prawdziwe tłumy) przedstawień, najbardziej odpowiednie i zwięzłe będzie chyba, tak po prostu: dziękuję!
11-09-2024
10. Ogólnopolski Festiwal Teatralny „Pociąg do miasta”, Teatr Gdynia Główna, 5-11.08.2024.
Many thanks for the valuable information you provide. In the future, I hope you will continue to provide everyone with as many excellent postings as possible. Game fall guys for relaxing everyone
At The Tarp Co, we specialize in providing durable, high-quality tarps for a wide range of applications. Whether you need protection for your outdoor equipment, coverage for construction projects, or custom solutions for industrial use, we have the perfect tarp to meet your needs. large heavy duty tarp