AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Niczego nie odwołuję

Waldemar Raźniak  

Magda Piekarska: Ten wywiad miał zupełnie inaczej wyglądać. Kilka dni temu gratulowałabym, że udało się panu namówić Jana Klatę na reżyserię w teatrze, którego był dyrektorem. Próby zostały jednak odwołane.

Waldemar Raźniak: Do premiery rzeczywiście w zaplanowanym terminie nie dojdzie.

Dlaczego?

Rzecz wygląda tak, że mimo dziewięciomiesięcznych wysiłków, żeby doprowadzić do reżyserii Ptaków według Arystofanesa, ku naszemu dużemu zaskoczeniu, mojemu i Beniamina Bukowskiego, dyrektora artystycznego Starego, który był włączony w proces negocjacji, na ostatnim odcinku Jan Klata zerwał rozmowy; po spełnieniu przez nas wszelkich jego oczekiwań, włączając oczekiwania finansowe i te dotyczące utajnienia wysokości jego honorarium.

On sam na łamach „Gazety Wyborczej” tłumaczy, że powodem był brak w umowie reżyserskiej zapisu dającego mu kontrolę nad ewentualnymi zmianami w obsadzie.

W toku negocjacji nie zgłaszał tego typu wątpliwości, tym większe jest nasze zaskoczenie, że medialnie podaje właśnie ten powód jako przyczynę niepodpisania umowy. Zapis, o którym pani wspomina, dotyczy nie premiery, ale późniejszej eksploatacji spektaklu. Sprawą oczywistą było dla nas, że to reżyser wybiera obsadę, tu nie było pytań i wątpliwości, w Ptakach zresztą miała pojawić się też aktorka spoza naszego zespołu. Na etapie negocjacji Jan Klata nie formułował żadnych zastrzeżeń. To są zresztą standardowe zapisy proponowane reżyserom, takie same pojawiały się w okresie, kiedy dyrektorem Starego był Klata, tym bardziej jego decyzja jest dla nas zaskakująca. Narodowy Stary Teatr po wyreżyserowaniu spektaklu staje się jedynym depozytariuszem praw do niego. Wiadomo, różne sytuacje mogą się wydarzyć, jeśli okaże się, że ktoś z pierwotnej obsady nie może w proponowanych przez nas terminach zagrać, teatr proponuje dublury z zasobów, które posiada. Jestem pod tym względem zwolennikiem dobrych praktyk – za naszej, mojej i Beniamina Bukowskiego, dyrekcji nie zdarzyła się dublura wprowadzona wbrew reżyserowi, tego typu politykę chcieliśmy uskuteczniać także w przypadku Ptaków.

Jan Klata krytykuje też sposób prowadzenia negocjacji, to, że odbywały się często poza dyrekcją, na poziomie koordynatorki pracy artystycznej.

Większość negocjacji była prowadzona bezpośrednio przeze mnie i przez dyrektora Bukowskiego, w miejscach i w czasie dogodnych dla Jana Klaty. Kiedy trzeba było, jeździliśmy na przykład do Warszawy i Wrocławia. A dział koordynacji pracy artystycznej, z jego szefową na czele, jest przecież od tego, żeby wspomagać komunikację między reżyserem a teatrem, żeby zadbać o to, aby przebiegała płynnie, wykazać, że czynimy wszystko, żeby umowa została podpisana.

Dlaczego zatem do tego nie doszło?

Pozostaje mi snucie domysłów, nie jestem w stanie w jasny sposób odpowiedzieć na to pytanie. Mogę powiedzieć jedno – nie wyobrażam sobie, żeby reżyser rozpoczął pracę bez podpisanej umowy, pozostając w toku negocjacji. Kiedy próbowaliśmy doprowadzić do finalizacji umowy, usłyszeliśmy od Jana Klaty, żebyśmy nie byli dogmatyczni, że on jest honorowy i może przystąpić do pracy bez umowy. To ryzykowne posunięcie, które mogłoby zakłócić bieżący przebieg pracy w teatrze. Mamy w zespole ponad pięćdziesięciu aktorów, synchronizacja ich pracy jest zbyt poważnym zadaniem, żeby planować cokolwiek bez podpisanych umów. Cykl premier tego sezonu otwiera Trąbka do słuchania według Leonory Carrington w reżyserii Agnieszki Glińskiej – umowa na tę realizację została podpisana dwa miesiące wcześniej, i to jest standardowe postępowanie.

Czy brak porozumienia w sprawie Ptaków oznacza, że z repertuaru Starego znikną inne przedstawienia Jana Klaty? Że nie zobaczymy już Wesela czy Wroga ludu?

Absolutnie zaprzeczam. Nie mieliśmy zamiaru rezygnować z eksploatacji tych przedstawień. Trzeba jednak pamiętać, że niektóre z nich to wielkoobsadowe spektakle, trudne do wystawienia w czasie pandemii, kiedy wciąż obowiązują obostrzenia w tej kwestii. Traktujemy to jednak jako sytuację przejściową.

W obsadach tych spektakli są aktorzy, którzy nie pracują już w Starym. Czy to jest przeszkodą w ich eksploatacji?

Nie. Jeśli nie możemy zagrać danego przedstawienia, bo obsadowo staje się to niewykonalne, zgodnie z umowami mamy prawo wprowadzić dublurę. To standardowa procedura. Jeśli natomiast taka decyzja jest konsekwentnie blokowana przez reżysera, można zadać sobie pytanie o sensowność przedłużania sytuacji, kiedy mamy w repertuarze spektakl, którego nie możemy wystawiać. Ale uspokajam widzów – pracujemy nad tym, żeby w listopadowym repertuarze pojawił się Wróg ludu. Proszę jednak pamiętać, że na ten sezon zaplanowaliśmy dziesięć premier, które stopniowo będą zastępowały starsze pozycje w repertuarze. A odkąd Jan Klata przestał być dyrektorem Starego, nie pojawiło się na naszych scenach żadne jego nowe przedstawienie.

Czym mogą być powodowane ewentualne zmiany w obsadach? Względami organizacyjno-logistycznymi czy finansowymi, kiedy aktorom spoza zespołu trzeba płacić wyższe honoraria za udział w spektaklu?

Wyłącznie organizacyjno-logistycznymi, teatr może sobie pozwolić na honoraria dla gościnnych aktorów. Zresztą pojawiają się oni w innych przedstawieniach, w Kopciuszku czy u Moniki Strzępki. Tak było dotychczas i tak będzie w przyszłości. W naszych spektaklach gra na przykład Monika Frajczyk, która nie jest już aktorką Starego. Trzeba jednak pamiętać, że aktorzy związani etatami z innymi teatrami, mają wobec swoich scen zobowiązania i koordynacja ich pracy bywa utrudniona, zwłaszcza jeśli nie jest to pojedynczy przypadek i kiedy na naszej scenie pojawia się na przykład pięciu aktorów kontraktowych. To jest trudne zwłaszcza teraz, w dobie pandemii, kiedy prawie żaden teatr nie tworzy repertuaru z wyprzedzeniem większym niż dwumiesięczne. Ale nie wykluczam, że uda nam się przywrócić i Wesele w reżyserii Jana Klaty.

Zgadza się pan z opinią, że Stary wraz z zerwaniem negocjacji z Klatą wypadł z pierwszej ligi?

Czy to obecność Jana Klaty sprawia, że teatr jest w pierwszej lidze? Czy jest on jedynym pierwszoligowym reżyserem, który z nami pracuje? Co z Agnieszką Glińską, Katarzyną Kalwat, Krzysztofem Garbaczewskim, którzy będą z nami pracować? Czy to są drugoligowi reżyserzy?

Mimo wszystko szkoda, że w tym gronie Klaty nie będzie.

Z pewnością szkoda i żal. Wykonaliśmy dużą pracę, żeby jego przedstawienie powstało. Jest mi przykro, zarówno osobiście, jak i względem pracowników teatru i publiczności. To, co pozostaje na drugiej szali, to niekontrolowany wybuch agresji w momencie odmowy podpisania umowy – jego dowód dostaliśmy w korespondencji, napisanej bardzo ostrym językiem. Jestem zwolennikiem dobrych praktyk, również w zakresie normalizacji relacji pracowniczych, zwłaszcza w dzisiejszych niespokojnych czasach, i jeśli Jan Klata będzie kontynuował medialną awanturę, rozważam opublikowanie tej korespondencji.

Klata zarzuca panu, że jest pan politycznym nominantem, że objął pan funkcję dyrektora z nadania PiS „bez żadnego trybu”.

Spory polityczne w naszym kraju są obecne powszechnie, podobnych etykiet trudno uniknąć. Moja pozycja to pozycja człowieka dialogu, który stara się rozmawiać ze wszystkimi, nie krępować reżyserów, dlatego jestem ostrożny wobec powszechnej dziś tematyzacji sezonów, zapraszam do współpracy konkretne osoby, wspólnie tworzymy platformę do wolnej wypowiedzi.

Jest pan człowiekiem ministra Glińskiego, „kolejnym towarzyskim odkryciem PiS”?

Minister Gliński powierzył mi stery Starego, jest organizatorem działalności teatru. Ale podczas mojej dyrekcji nigdy nie ingerował w repertuar, choć wie o wszystkich planach – pojawienie się w nich nazwiska Jana Klaty było także sygnowane jego podpisem.

Czy jest kryzys w Starym? W teatrze nic się nie dzieje? Aktorzy odchodzą z pracy?

Mieliśmy spotkanie z Radą Artystyczną, nie usłyszałem narzekań na brak pracy dla aktorów. Równolegle z premierą Agnieszki Glińskiej będą odbywały się prace nad planowanym pierwotnie na przyszły sezon przedstawieniem Wiktora Rubina i Jolanty Janiczak poświęconym losom cesarzowej Sissi. Nikt jeszcze nie rozmawiał ze mną o planach rezygnacji z pracy w geście protestu przeciwko temu, że Jan Klata nie chce podpisać umowy. Jestem w stałym kontakcie z aktorami. Owszem, pojawiają się i głosy osób rozżalonych tą sytuacją, wielu aktorów czekało na pracę z Klatą. Odsyłam ich do reżysera. Mam poczucie, że staraliśmy się spełnić wszelkie jego oczekiwania.

A ma pan poczucie, że zespół pana akceptuje?

Przypominam, że przyjąłem nominację ministra po tym, jak dostałem poparcie zespołu. Ani ja, ani Beniamin Bukowski nie jesteśmy ludźmi konfliktu. Ale jesteśmy też artystami – wrażliwymi, emocjonalnymi – dlatego rozumiemy, że sytuacje konfliktów są nieuniknione i naturalne dla ludzi, którym zależy na sztuce. Normalne jest to, że premiery są przesuwane w czasie, że pojawiają się zmiany w repertuarze. Natomiast na pewno nie czuję się komfortowo z tym, że Jan Klata atakuje mnie w mediach.

Na czym polega proponowany przez pana teatr dialogu?

Założeniem wyjściowym jest to, że na deskach Starego pojawiają się pozycje związane z literaturą polską i światową, bez kategoryzowania i podziałów na współczesność i klasykę. Zależy nam, żeby osoba autora była włączana w taki dialog. Mam przekonanie, że taki teatr nie zamyka się sam w sobie, otwiera na szerszy intelektualny i kulturotwórczy dyskurs. Próbujemy odświeżyć zestaw nazwisk reżyserów, którzy z nami współpracują, nie chcemy, żeby Stary był autorskim teatrem jednego twórcy lub grupy osób, chcemy żeby pokazywał różnorodność. Przy doborze propozycji repertuarowych ważne jest, żeby zarówno estetyczny język, jak i tematyka były różnorodne. Wiemy, że do tradycji Starego należą eksperymentowanie i zabieranie głosu w bieżących sprawach – na takie wątki też jesteśmy otwarci.

Jak te założenia mają się do planów Starego na ten sezon?

Znalazł się w nim między innymi SNL, czyli Sen nocy letniej w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego, a zatem klasyczna szekspirowska propozycja w połączeniu z najnowszą technologią i VR-em. Jest Trąbka do słuchania, czyli adaptacja feministycznej powieści z wątkami surrealistycznymi. Feminizmowi wychodzi naprzeciw znacząca obecność reżyserek w tym sezonie (zrealizują sześć z dziewięciu premier). Katarzyna Kalwat przygotuje Art of Living na podstawie Georgesa Pereca – cieszę się na tę realizację zarówno ze względu na osobę reżyserki, jak i autora literackiego pierwowzoru. Kalwat to jedna z najciekawszych twórczyń średniego pokolenia, a jej styl pracy, ściśle związany ze sztukami wizualnymi, tu w dialogu z otwartą formą tekstu Pereca, obiecuje naprawdę wiele. Z kolei adaptację nagrodzonej Nike powieści Radka Raka Baśń o wężowym sercu dostaniemy w reżyserii Judyty Berłowskiej, wschodzącej gwiazdy polskiego teatru – w tekście pojawiają się wątki ważne dla Krakowa, dla naszej historii, podane w fantastyczny sposób, niewolny jednak od współczesności. Znacząca jest obecność Wymazywania w reżyserii Klaudii Hartung-Wójciak. To ukłon w stronę Krystiana Lupy, jego tradycji wystawiania Bernharda na scenie Starego. Spektakl realizuje zresztą była asystentka Lupy, więc będzie to forma rozmowy z tradycją, jednak z pozycji twórczyni, która wypracowała własny teatralny język. Spodziewam się, wnosząc po jej wcześniejszych spektaklach, pracy z pamięcią, obecności specyficznego i oryginalnego języka aktorskiego. Ekscytująca wydaje się też kolejna feministyczna perspektywa, obecna w Orlando według Virginii Woolf, w reżyserii Katarzyny Minkowskiej – tu z kolei, pełni podziwu dla wyobraźni wizualnej reżyserki, chcemy umożliwić jej stworzenie efektownej inscenizacji. Podobna perspektywa towarzyszyć będzie też sztuce Marty Konarzewskiej w reżyserii Ewy Kaim. Z kolei Marzenia polskie – Reves polonais Huberta Sulimy i Jędrzeja Piaskowskiego to inscenizacja twórczości Michała Bałuckiego – zapowiadająca się na rozmowę z językiem konwencji zarówno historycznych, jak i teatralnych, tak jak inscenizacja klasycznego tekstu Oskara Wilde’a w reżyserii Kuby Kowalskiego. Wydaje się, że zespół Starego dobrze reaguje na te propozycje – taka różnorodność ma konfrontować sprawny technicznie i artystycznie zespół z różnymi estetykami, bodźcować go, pobudzać do rozwoju.

Jest szansa, żeby Klata rozpoczął pracę w Starym w kolejnym sezonie?

To zależy od niego. Z Beniaminem Bukowskim podjęliśmy decyzję, żeby nie zamykać się na jakikolwiek dialog, jeśli odbywa się w atmosferze wzajemnego szacunku. Dlatego informujemy widzów, że premiera nie odbędzie się w zaplanowanym terminie, a nie, że została odwołana.

Pan nie reżyseruje w Starym, za to złapałam pana podczas prób w Warszawie.

Rozmawiamy w przededniu premiery Bunkra. Fake Opery, czyli opery o fake newsach i medialnych manipulacjach, co wydaje się ciekawym zbiegiem okoliczności. Spektakl zostanie pokazany w ramach Warszawskiej Jesieni, której tegoroczna edycja zajmuje się immersyjnością i przygląda się współczesnym operom. Wojciech Błażejczyk napisał muzykę na zamówienie festiwalu, ja jestem autorem libretta i reżyserem. Nasza opowieść wychodzi od wątków z opowiadania Jama Franza Kafki, punktem dojścia jest natomiast język mediów i reklamy, którym jesteśmy bombardowani, ale też strategie, jakie można stosować, żeby się przed nim obronić.

A pan? Znalazł pan swój sposób na obronę?

Jednym z haseł tegorocznego jubileuszu 240-lecia Narodowego Starego Teatru będzie cytat z Lidii Zamkow: „A ja chcę, żeby widz widział ostro”. Świat mediów jest światem, przed którym trzeba się umieć schronić i wypracowywać do niego zdrowy dystans. Tak staram się postępować.

22-09-2021

dr hab. Waldemar Raźniak – aktor, reżyser, pedagog. Absolwent studiów aktorskich na ówczesnej PWST w Krakowie (2006), zarządzania kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz reżyserii na Akademii Teatralnej (2010), gdzie kontynuował karierę pedagogiczną i naukową oraz zajmował stanowiska prodziekana i dziekana Wydziału Aktorskiego, a także prorektora. Od 2020 dyrektor Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie.


skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany Anma
    Anma 2021-09-22   11:51:43
    Cytuj

    Szkoda, że w ogóle Jan Klata został zaproszony do współpracy. Chyba wystarczy już w teatrze przemocowych starszych panów w dobie #metoo. Jakoś nikomu nie przeszkadzał stosunek Jana Klaty do pracowników i pracowniczek, upokarzanie administracji teatrów w których pracował, werbalna przemoc, strącanie zbyt lewicowych spektakli z dyrektorskiej pozycji. Zabawne, że ktoś kto wyrzucił z teatru Olivera Frlijća w obawie przed układami z ministerstwem ustawia się w pozycji męczennika politycznego. Dopiero kiedy obecna dyrekcja pada ofiarą tej przemocy, problem o którym mówi się od dawna w środowisku i który wszyscy akceptują staje się tematem dyskusji: nagle ktoś na wysokim stanowisku zderzył się z czymś, co było akceptowalne wobec etatowych pracowników. Szkoda, że trzeba mieć dopiero pozycję władzy, by móc głośno o tym powiedzieć. Ale i tak lepiej, że się o tym mówi. I lepiej późno niż wcale, zwłaszcza że zaproszenie klaty zepsuło w moich oczach sezon, w którym jest dużo młodych, fajnych reżyserek. Niedługo ma się ukazać nowa książka o przemocy w teatrze. Było tam dużo o JK. Kiedy stary ogłosił, że zaprasza go do współpracy, a media odtrąbiły to jako wielki sukces, sporo ofiar wycofało się ze swoich zeznań. Poczułam trochę niesmak. A tu, choć bez specjalnej zasługi dyrekcji, pojawił się światełko w tunelu