War never changes

aAaAaA
Fot. Karol Budrewicz

Chronologia wydarzeń jest dość prosta. W 2004 roku Alessandro Baricco zasadniczo przerabia jeden z najstarszych eposów świata. Przepisuje, wycina, dopisuje i wydaje własną wersję Iliady. Jedenaście lat później Łukasz Kos udowodnia, że podobny wyczyn nie był zwykłym bluźnierstwem czy kolejnym postmodernistycznym trikiem. Najnowszy spektakl w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy uwodzi słowem i urzeka obrazem. Bohaterowie spod Troi powracają, żeby opowiedzieć o własnych losach.

Żadnych inwokacji, spowalniających akcję opisów, dygresji czy pobocznych motywów. Staranne uporządkowanie wątków i brak powtórzeń sprawiają, że tekst Homera traci ponad dwie trzecie swojej objętości. Włoski pisarz całkowicie rezygnuje z zaświatów i macha rączką, a w tym wypadku piórem, na pożegnanie całemu Olimpowi z Zeusem na czele. Tak, mamy Iliadę bez bogów, półbogów i bożków. Żadnych nadprzyrodzonych interwencji. Wojna to sprawa ludzka i koniec. Kropka.

Nie obeszło się i bez zasadniczych zmian stylistycznych. W ślad za bogami znika heksametr daktyliczny. Wojna potrzebuje surowej prozy. Przy czym prozy bardzo osobistej, a nawet intymnej. Jedno z najciekawszych adaptacyjnych rozwiązań Baricco polega właśnie na tym, że kolejne fragmenty tekstu włożył w usta poszczególnych uczestników tych tragicznych, lecz pełnych swoistego piękna wydarzeń. Całe opowiadanie toczy się w pierwszej osobie liczby pojedynczej. W zasadzie Iliada staje się takim zbiorowym wywiadem, szeregiem spowiedzi i wspólnym diariuszem. Kolejne mikrohistorie zlewają się w jedną większą polifoniczną narrację. Łukasz Kros skrupulatnie odwzorowuje ten nowatorski pomysł. Zwłaszcza w pierwszej części spektaklu, która prawie że w całości składa się podobnych rozbudowanych solilokwiów.

Zanim trafimy pod mury Troi, czeka nas mała odyseja: wędrówka po wielu schodach i zakrętach. W małej sali przestrzeń gry została ograniczona prostokątnym czarnym podestem. Pierwsze, co rzuca się w oczy – wiszące z tyłu sceny ogromne białe plastikowe koło. Księżyc czy może tarcza? Później posłuży jako ekran dla projekcji. Minimalistyczna scenografia składa się z porozstawianych tu i ówdzie instrumentów muzycznych. Na razie są ukryte pod potężną czarną ceratą niedbale pokrywającą scenę. Pod nią, niczym trupy w oczekiwaniu na sekcję, leży ośmioro aktorów.

Na scenie stoi piękna i uwodzicielska Chryzejda (Gabriela Fabian). W swoim czerwonym, rozciągniętym sweterku zaczyna snuć opowieść o losach dziewczyny, która staje się branką samego Agamemnona. Tylko przez chwilę wygląda na prawdziwą ofiarę okrutnego losu. Z każdym kolejnym zdaniem zdradza, że chociaż sprowadzona do roli wojennego łupu, wcale nie ubolewa nad swoim losem. Nie ukrywa fascynacji najsławniejszym z Achajów. Znajduje się blisko prawdziwej władzy, potęgi i sławy, dzieli łoże z królem królów i wzbudza zazdrość wśród potężnych bohaterów – czego by miała żałować? Lecz za namową swoich wojowników Agamemnon zmuszony jest wysyłać Chryzejdę z powrotem do starego ojca. Dziewczynie zostaje tylko ironiczne, gorzkie i retoryczne pytanie: „Czy wyobrażacie sobie, jakie stało się moje życie?”.

Teraz pojawia się Tersites (Albert Pyśk). Z trudem wypełza spod cerat. Śpieszy do nas z jednym z najbardziej wzruszających i emocjonalnych monologów całego przedstawienia. W zasadzie to mógłby być krótki monodram. Tersites, pełen lęku, gniewu i rozpaczy, mówi o hipokryzji przywódców i niezmiennych regułach całego tego wariactwa. „Wojna to obsesja starców, którzy wysyłają na nią młodych” – wyznaje z głębokim bólem. Albert Pyśk jest w tej roli szczególnie szczery i przekonujący. Starannie buduje napięcie. Każdy jego ruch przepełniony jest młodzieńczą energią i buntem w obliczu bezlitosnej wojennej machiny, a zarazem świadomością własnej nikczemności.

Światło gaśnie. Zapala się latarka. Przychodzi czas na spowiedź Heleny. W świetnym, magnetycznym wykonaniu Anity Podębniak królowa Sparty zamienia się w smutną, samotną kobietę, całkowicie zagubioną, przestraszoną i pogrążoną w poczuciu winy. W długiej białej nocnej koszuli wygląda jak cień czy widmo swoje własnego piękna i władzy. Czy miała kiedykolwiek jakąś władzę? Czym zasłużyła sobie na podobne brzemię odpowiedzialności? Cóż mogła zrobić w świecie zdominowanym przez mężczyzn?

Wśród tej rewii rewelacyjnych aktorskich kreacji moim ulubieńcem pozostaje Nestor Bogdana Grzeszczaka. Wygląda na majora z amerykańskich filmów o Wietnamie. Ironiczny i nieco zblazowany, nosi przeciwsłoneczne okulary, pali cygara i dobrze wie, że tę wojnę wygrać można tylko chytrością i podstępem. Czuje się sprytnym szachistą, który zamiast figur manipuluje achajskimi wodzami. W drugiej części spektaklu, próbując unaocznić przebieg bitwy, bawi się plastikowymi żołnierzykami, akuratnie rozstawionymi na specjalnym stole. Wygląda to dość komicznie, zwłaszcza gdy któryś z bohaterów zostaje przedstawiony jako miniaturowy czołg. Zresztą spektakl jest pełen podobnych odwołań do estetyki paramilitarnej. Aktorzy noszą bojówki i wojskowe buty. Hektor jest ubrany w kuloodporną kamizelkę i kevlarowy hełm. W pewnym momencie zostaje zdetonowana prawdziwa świeca dymna. Przy czym twórcy starannie unikają zgubnej w tym wypadku dosłowności. Pojedynek Hektora z Ajaksem to wzajemne wymierzanie sobie policzków. Sparing.

No i wreszcie dochodzimy do Achillesa. Przywódca Myrmidonów, skrzywdzony przez Agamemnona, ale uparty i dumny, przez pierwszą część spektaklu jak gdyby zbiera cały swój gniew i tylko czeka, kiedy wybije godzina zemsty. Wtedy Paweł Palcat na jakiś czas kradnie kolegom całe show. Za pomocą sztucznej krwi i gliny przepoczwarza się w prawdziwego boga wojny. Oczy jego błyszczą autentycznym bitewnym szaleństwem. Wszystko, co robi, zamienia się w jakiś hipnotyczny, brutalny rytuał, bliższy epoce Kronosa pożerającego własne dzieci niż czasom Ateny czy Afrodyty.

Trwająca około trzech godzin Iliada. Wojna to prawdziwa teatralna uczta. Magia żywego słowa połączona z niepowtarzalną, transowo-poetycką atmosferą. Wystarczyło, żeby aktorzy starannie przepuścili przez siebie tekst, a reżyser pozwolił mu wybrzmieć. Trudno uwierzyć, że od tych czasów oddzielają nas tysiące lat. Niemożliwe, przecież to wszystko dzieje się tu i teraz, pod akompaniament syntezatora, skrzypiec czy robionego przez aktorów beatboxu. Nic się tu nie zestarzało. Nie mogło się zestarzeć. Przemoc, pycha, sława i obsesja wciąż rządzą światem. Koło historii zdążyło zrobić kilka obrotów, a oblężenie Ilionu nadal pozostaje uniwersalnym modelem większości zbrojnych konfliktów. I niełatwo już uwierzyć, że może być inaczej.

20-04-2015

 

Teatr Modrzejewskiej w Legnicy
Alessandro Baricco
Iliada. Wojna (według Homera, Iliady)
reżyseria: Łukasz Kos
przekład: Halina Kralowa
scenografia: Paweł Walicki
muzyka: Dominik Strycharski
choreografia: Magdalena Ptasznik
obsada: Gabriela Fabian, Małgorzata Urbańska, Albert Pyśk, Bogdan Grzeszczak, Robert Gulaczyk, Paweł Palcat, Rafał Cieluch, Anita Poddębniak, Gabiela Fabian, Paweł Wolak
premiera: 22.03.2015

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w LegnicyTeatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.