AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Aktorka mówi tekst

Stara kobieta wysiaduje, reż. Irena Jun, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie
fot. Sisi Cecylia  

Hałas. Pałki uderzają o garnki, tarki i rondle, smyczek zgrzyta na krawędziach starych naczyń. To wjeżdża na plac wóz z makulaturą, odpadkami, złomem. Inwazję zrzucanych widłami śmieci, książek, zwierząt i ludzi opowiada aktorka, próbując przedrzeć się przez jazgot. Przedrzeć, nie przekrzyczeć. Znaleźć w nim – jak w gąszczu – szczeliny i luki. Zmieścić w nich słowa po to, byśmy mogli je (lub to co z nich zostanie) w tej oprawie z rwetesu zobaczyć i odkryć ich sensy. Niekoniecznie nowe. To nie ten adres. Tu się nowości nie fetyszyzuje, nie przecenia. Tu nowość okazuje się sztuczką iluzjonisty. Teatr odsłania swój rdzeń – miękki i ciepły, tak jak miękkie i ciepłe jest ludzkie ciało. Ciemny i mocny, tak jak ciemny i mocny jest głos Ireny Jun.

Czy jest dziś w polskim teatrze ktoś, kto lepiej mówi poezję? Kto potrafi dotkliwiej odsłonić istotę aktorstwa rozumianego jako to, co indywidualne i to, co uniwersalne? Odsłonić bez eskapistycznej estetyzacji, ale i bez ekshibicjonistycznej prywaty. Zrobić to kreacją, tekstem, kostiumem, a przecież szczerze i do kości. Tak jak w Matce Makrynie na podstawie tekstu Jacka Dehnela – poprzednim monodramie, który Jun grała w warszawskim Teatrze Studio i który to tytuł w zeszłym sezonie zszedł z afisza. Trafiłem na jeden z pożegnalnych pokazów. Teraz oglądam jej nową premierę na podstawie dramatu Tadeusza Różewicza i mam poczucie, że to ta sama opowieść. Bo na inną nie ma już miejsca. Każda byłaby nazbyt banalna i błaha. „Mówię. Mówię ciągle. Pamiętam, że coś powinno łączyć się z czymś. Kiedy przestanę mówić (…), to co mam z sobą zrobić?” – pyta w finale aktorka. A my wiemy, wychodząc z teatru, że wtedy już nic nie można z sobą zrobić. Zamilknąć, to zniknąć.

Widzowie siedzą w wyniosłym i nieprzyjemnym foyer. Część krzeseł ustawiono przy stolikach – takich samych jak ten, przy którym siedzi aktorka. Przed sobą ma kartki z tekstem. Później je odrzuci, ale ich obecność wydaje się ważna. Podobnie jak jawność siedzącej naprzeciw niej inspicjentki, Marii Lejman-Kasz. Teatr jest jak instrument. Nie ma sensu udawać, że muzyka dobiega skądinąd, że rodzi się z czegoś innego niż struny i pudło rezonansowe.

Zaczyna się od fragmentu filmu dokumentalnego Piotra Lachmanna Jak zagrać starą kobietę solo? Pytania do autora. Jun i Różewicz siedzą przy stole w prywatnym mieszkaniu. Ustalają szczegóły dotyczące tekstu. Niektóre pomysły poeta odrzuca, jak choćby ten z włączeniem do scenariusza wiersza Powroty. Ale ostatecznie Stara kobieta wysiaduje w reżyserii Jun nie ogranicza się do tekstu dramatu. Pojawia się na przykład przeszywający fragment wiersza Opowiadanie o starych kobietach. Film w oryginale jest kolorowy, tutaj jednak czarno-biały. Jakby twórcy chcieli podkreślić dystans czasu. Tymczasem stan na dziś wygląda tak: osiemdziesięcioośmioletnia aktorka mówi pięćdziesięciosześcioletni tekst napisany przez czterdziestosiedmioletniego poetę. Robi to po raz kolejny. Poprzedni wydarzył się trzydzieści sześć lat temu. W tym samym Teatrze Studio.

Chronologicznie byłoby to tak: 1921 – rodzi się poeta, 1935 – rodzi się aktorka, 1968 – premiera dramatu, 1988 – pierwszy monodram, 2024 – drugi monodram. Wiek z haczykiem. Sporo się w tym czasie wydarzyło. Ale Różewicz, pisząc Starą kobietę…, proponował nie katalog zdarzeń, a coś w rodzaju sumy. Wynik działania. Wizję przyszłości. Przerażającą, czyli taką, w którą uwierzyć najłatwiej. Nie pomylił się. Co prawda lawina śmieci, która wpada przez okno dystopijnej kawiarni, gdzie rozgrywa się akcja, wydawać się może wyobrażeniem cokolwiek anachronicznym, podobnie jak słowo „automobil”, bo przecież w naszej części świata śmieciarze pracują na medal. Jest czysto. Syf albo ukrywamy, albo eksportujemy do biedniejszych państw. „Zamiatacze przesuwają śmieci z miejsca na miejsce”. A jednak i w nasze kawiarnie błyszczące niby cekiny na ciemnej sukience aktorki, wdziera się cuchnąca rzeka. Przez ekrany smartfonów i laptopów, przez słuchawki telefonów. Tego Różewicz nie przewidział. Jego postapokalipsa była szara, nasza mieni się stubarwnie.  

Jun grała ten scenariusz także w międzyczasie, choćby dwa lata temu w Instytucie Teatralnym. Bez tak wyraźnego kostiumu, bez muzyki granej na żywo przez Tadeusza Wieleckiego. Brzmiał jakby lżej, zabawniej. Tymczasem w Studio nikt się nie śmieje. Nawet wtedy, gdy aktorka uruchamia pretensjonalny ton Kelnera i tłumaczy brudną szklankę: „zasoby wodne na Ziemi straszliwie zmalały”. Śmiać się nie ma z czego – co dobitnie co dzień przypominają gazety. I choć nie ma w nich ciekawostek o życiu na Marsie, tak jak w tych, które czyta bohaterka dramatu, to i w naszym XXI wieku, naszej względem Różewicza przyszłości, istotne są te dwa kluczowe symbole: rodzenie i cukier. „Wszyscy powinni rodzić (…) bez względu na wiek, płeć i światopogląd”. „Musimy słodzić i rodzić”. Musimy być kreatywni i produktywni, nakręceni i pobudzeni. Ekspansywni, niestrudzeni, nieskończeni. Zbiorowość ujawnia się w polifonii głosów. Nie wiadomo jednak, czy rozmówcy tytułowej Starej Kobiety istnieją poza jej opowieścią. Przywołuje ich i porzuca lekko, bez sentymentu, jak pospieszne szkice. Jej głos jest najważniejszy. Twardy jak drewno przydrożnej figurki, żłobiony. „Przecież twarz tej starej damy, to zamknięta torba z krokodyla skóry”. Mówi, jakby grała na harfie ze strunami wyciętymi z rzemienia. I ciarki przechodzą, gdy woła „cukru! cukru!” już nie gołębio – jak na filmie – a wronio lub jak ta stara kura, co siedzi w pyle i kurzu. Kokosi się w prochu.

W innych scenach jest łobuzersko uśmiechnięta, czarująca. Zaloty, wołanie o pieszczoty, o dziecko – nie wyczerpują się w grotesce. Jest w nich groza nienasyconego życia, które przyjmie całą energię świata. Gotowe wchłonąć nawet tego szczura, który chodzi jej po nodze i którego nikt nie widzi. Wszystko zmieści się w tej przestrzeni narosłej wokół brzucha – centrum życia – wielkiego i okrągłego jak kawiarniany stolik i tak też sfatygowanego. „Kiedy się rodzimy. Kiedy umieramy. Zostawiamy płyny. Zostawiamy plamy” – śpiewają wałbrzyscy turpiści z zespołu Sznur.

A co z Bogiem? Umarł, ale żałoba się nie skończyła. W XX wieku na innym byliśmy jej etapie niż dzisiaj. Jak z tamtej perspektywy, uformowanej przez doświadczenie drugiej wojny światowej i stalinizmu, rysowała się boża przyszłość? Różewicz nie próbował wieszać zasłony, co już raz się zerwała. Czy Jun tak samo jest bezwzględna? W finale spektaklu okazuje się, że objawienie wciąż jest możliwe. Bóg zmienił miejsce, zamieszkał w „środowisku ludzkim”. Można go więc dostrzec we wszystkim co dookoła. Ale nic więcej. Bóg nie potrzebuje modlitw ani ich nie słucha. Objawienie bez porozumienia, bez interesów. Bez pomocy, bez arbitralnego wpływu na nasz los, bez tak rozumianego pocieszenia. Jesteśmy sami nawet wtedy, gdy stajemy z nim oko w oko – przekonani o jego istnieniu. Gdy o nim myślę, widzę wielki brzuch gotów wchłonąć, przepalić i oddać każde istnienie. Potrzebuje tylko energii, paliwa. „Cukru! cukru!” – oto słowo boże.

24-04-2024

Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie
Tadeusz Różewicz
Stara kobieta wysiaduje
reżyseria: Irena Jun
muzyka: Tadeusz Wielecki
wideo: Piotr Lachmann
reżyseria światła: Aleksandr Prowaliński
kostium: Marek Adamski
obsada: Irena Jun, Tadeusz Wielecki
premiera: 05.04.2024

galeria zdjęć Stara kobieta wysiaduje, reż. Irena Jun, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie Stara kobieta wysiaduje, reż. Irena Jun, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie Stara kobieta wysiaduje, reż. Irena Jun, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie Stara kobieta wysiaduje, reż. Irena Jun, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (3)
  • Użytkownik niezalogowany seo
    seo 2024-05-02   15:09:10
    Cytuj

    This is my first time i visit here. I found so many interesting stuff in your blog especially its discussion. From the tons of comments on your articles, I guess I am not the only one having all the enjoyment here keep up the good work..The post is written in very a good manner and it contains many useful information for me. https://www.digitekprinting.com/poster-prints

  • Użytkownik niezalogowany Rank Xone
    Rank Xone 2024-04-28   12:46:23
    Cytuj

    Casinos are more than just places to gamble; they're hubs of entertainment and social interaction. Whether you're enjoying a show, dining at a gourmet restaurant, or sipping cocktails at the bar, there's something for everyone. 키워드

  • Użytkownik niezalogowany foodle
    foodle 2024-04-26   09:37:00
    Cytuj

    The topics are thoroughly discussed, and everything is quite open and honest. There is no doubt that knowing the facts is beneficial. Is my website really lucrative in terms of sales? Please consider the following. foodle