AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Dzwon, który nigdy nie zagra

Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, doktor nauk humanistycznych. Referentka krajowych i międzynarodowych konferencji naukowych poświęconych literaturze i kulturze. Publikowała m.in. w internetowym „Dzienniku Teatralnym” oraz w miesięczniku „Teatr”. Współpracowała z Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” i Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku. Mieszka w Gdyni.
A A A
 

Płatonow w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, najnowsza propozycja Teatru Wybrzeże, jest dobitnym dowodem na to, iż odstąpienie od specyficznego rytmu i charakteru młodzieńczego dramatu Antoniego Czechowa może się udać pod warunkiem, iż odbywa się na zasadzie „coś za coś”.

Dramaturg Jakub Roszkowski bardzo mocno okroił obszerny, wielowątkowy tekst Płatonowa (w najnowszym przekładzie Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej). W rezultacie gdańska inscenizacja składa się z dwóch części rozpisanych na ośmiu aktorów. Próżno w niej szukać czechowowskiej gry pozorów – słownych szarad i ironicznego dowcipu, za pomocą których w oryginale budowany jest powoli świat bohaterów Płatonowa. Nie znajdziemy też w niej kolorytu rosyjskiej prowincji, jej rodzajowości, nie wypatrzymy bałałajki i samowaru. Co dostajemy w zamian?

Pierwsza część spektaklu rozgrywa się w ciemnej, barowej przestrzeni, nad którą góruje krwistoczerwony neon. Intrygująca nazwa „kawiarni” to rebus – aby go rozwiązać, należy się odnieść do innego elementu scenografii, monumentalnego, pękniętego dzwonu, który zdaje się wyrastać z mozaikowej, kryjącej sceniczne deski posadzki. Car kołokoł, dzwon, który nigdy nie zabrzmiał, z jednej strony nadaje formalnej płaszczyźnie inscenizacji Wiśniewskiego surrealistyczny wymiar, z drugiej jednak – staje się swoistym znakiem jego interpretacji dramatu Czechowa. Interpretacji, według której pieśń o głębokiej, międzyludzkiej tragedii nigdy tu tak naprawdę nie zabrzmi. Zastąpi ją pijacka piosenka rozgoryczonych marazmem i nudą prowincjuszy.

Poczucie beznadziei, gorzkiej niezmienności, nudy, egzystencjalnej pustki – wszystko to w dramacie Czechowa ujawnia się stopniowo; powoli wyziera zza kurtyny słów, dowcipno-ironicznych dialogów, kolejnych spotkań bohaterów. Grzegorz Wiśniewski zrezygnował w swoim spektaklu z charakterystycznego dla twórczości Czechowa, pozbawionego pośpiechu odkrywania wnętrza świata, w którym funkcjonuje Płatonow i otaczający go ludzie. Reżyser brutalnie obdarł ten świat ze wszystkich maskujących go fasad i ukazał oczom widza samo jego jądro – przegniłe, zastygłe, pozbawione nadziei na jakąkolwiek zmianę.

W takim ogołoconym ze złudzeń świecie sytuuje Wiśniewski bohaterów: wdowę Annę (Magdalena Boć, najlepsza rola w spektaklu), brata tytułowego bohatera, Mikołaja (Piotr Biedroń) oraz majętnego Głagoliewa (Robert Ninkiewicz).

Scena, w której Płatonow (Michał Jaros) i jego żona Sasza (Monika Chomicka-Szymaniak) przybywają do zadymionej kawiarni „Kafe Kołokoł”, trzecia scena w spektaklu, poraża poczuciem nadciągającej katastrofy, końca tego, co już przecież wydaje się być skończone – egzystencji bohaterów. Odśpiewane przez aktorów Wiśniewskiego Nietoperze Jana Brzechwy mają w tym kontekście wymiar nie początku „zabawy”, ale jej końca, zaś bohaterowie sprawiają tu wrażenie ludzi, którzy przespali Sylwestra, a teraz próbują celebrować wieczór, który przeminął i którego nie sposób już odtworzyć. Zresztą wiersz, idealnie wpisujący się w koncepcję świata w inscenizacji Wiśniewskiego, jest doskonałą ilustracją kondycji bohaterów – ludzi, do których dociera już jedynie echo świata prawdziwych uczuć i emocji, prawdziwego życia; istot, których nikt nie słyszy i nie widzi, które nie próbują wyrwać się z ciemnych piwnic i strychów. Stworzeń, które przy życiu utrzymuje już tylko narkotyczny głód „słodkiego grzechu”. Kontrapunktem dla tego wampirycznego, pozbawionego złudzeń grona, jest żona Płatonowa, ujmująca niezafałszowaną prostodusznością Sasza. Grzegorzowi Wiśniewskiemu udało się wyśmienicie pokazać, że przestrzeń komunikacyjna bohaterów Czechowa składa się z dwóch, nieprzystających do siebie płaszczyzn. Mamy tu przestrzeń słów i przestrzeń gestów, spojrzeń. Ta pierwsza zdaje się w zasadzie istnieć tylko po to, aby maskować drugą. W scenie spotkania u Anny widać wyraźnie, że Sasza to jedyna postać w tym świecie, która nie potrafi czytać kodu, za pomocą którego porozumiewają się pozostali. Żona Płatonowa odbiera, i to dosłownie, jedynie werbalne komunikaty, przez co zostaje niejako wypchnięta na margines wszelkich relacji.

Grzegorz Wiśniewski z niesamowitą wprawą i precyzją skonstruował w swojej inscenizacji siatkę zależności i relacji, której centrum stanowi tytułowy bohater.Kiedy na scenie pojawia się Sonia (Katarzyna Dałek), żona Sergiusza (Piotr Chys) i dawna miłość Płatonowa – otrzymujemy ostateczny dowód na to, iż świat, który oglądamy, to świat „nietoperzy”, drapieżników, które mogą istnieć tylko dzięki pasożytującej współrelacji z drugim. Sonia niemal płynnie wchodzi w świat „Kawiarni Dzwon”, bez trudu podejmuje język „nietoperzy”. Dla niej, podobnie jak dla Anny czy intelektualistki Marii (Katarzyna Z. Michalska), związek z Płatonowem to wcale nie obietnica czegoś lepszego, ale szansa na wyjście poza to, co zastałe, zastygłe. Nowatorstwo wizji Wiśniewskiego polega na tym, że nie sposób utrzymać domniemania, jakoby dla kobiet lgnących do Płatonowa związek z ubogim nauczycielem był szansą na lepsze, bardziej szczęśliwe i spełnione życie. Anna, Sonia i Maria wpijają się w Płatonowa, bo w ich przekonaniu jest uosobieniem ruchu, czegoś nowego, energii, która powoduje zmiany, która może wyciągnąć je z egzystencjalnej stagnacji. Płatonow to jedyny bohater, który może jeszcze poruszać się, wyjść poza obręb zastygłej rzeczywistości. Grający Płatonowa Michał Jaros doskonale to pokazał. Jego Płatonow to wcale nie uwodzicielski Don Juan, czarujący i intrygujący. Wprost przeciwnie – Jaros kreuje Płatonowa jako rozedrganego od niewykorzystanej energii mężczyznę, chamskiego i brutalnego momentami, którego tragedia polega na tym, iż sam nie wie, gdzie pójść, nie potrafi obrać kierunku, nie umie wyznaczyć sobie trasy. Wydaje mu się, że lekarstwem na to roztrzęsienie, rozedrganie jest znieruchomienie, trwanie w bezruchu – stąd małżeństwo z zatrzymującą go w biegu Saszą. Kobiety czują, że Płatonow może je gdzieś zabrać, że mogą dzięki niemu ruszyć – dlatego tak rozpaczliwie chwytają się jego ramienia. Tymczasem bohater wcale nie ruszy. W interpretacji Grzegorza Wiśniewskiego dramat Płatonowa to nie dramat człowieka, który nie potrafi sobie poradzić z zagmatwanymi relacjami z kobietami. To tragedia mężczyzny, który nie umie poradzić sobie sam ze sobą, nie jest zdolny ruszyć z miejsca, wstać i pójść. Zamiast prawdziwej drogi wybiera ślepe uliczki romansów, pozorne podróże, które nic mu nie dają, nigdzie go nie prowadzą, które zawracają go wciąż w to samo miejsce.

Grzegorz Wiśniewski z niesamowitą wprawą i precyzją skonstruował w swojej inscenizacji siatkę zależności i relacji, której centrum stanowi tytułowy bohater. On i otaczające go postaci, świetnie zagrane przez zespół Teatru Wybrzeże, nieustannie przeglądają się w sobie. Ale też zatrzymują siebie nawzajem. Wiśniewski pokazuje, że gdy ktoś raz wszedł w tę pajęczynę, nie wyjdzie z niej o własnych siłach. Nieszczęście bohaterów Płatonowa polega na tym, że każdy z nich chce się z tej pajęczyny wydostać, ale gdy próbuje – inni go natychmiast zatrzymują. Widać to doskonale na płaszczyźnie emocji, które ciągle są jakby zagaszane, tłumione. Każdy z bohaterów dociera do momentu, w którym chce wykrzyczeć swoje pragnienia, lęki, nadzieje. I wtedy pojawiają się inni, którzy ten krzyk dławią. Jedną z najbardziej wymownych scen jest ta, w której Sonia błaga Płatonowa, aby ruszyli w podróż. Szamoczącą się, krzyczącą kobietę zabierają sprzed oblicza Płatonowa inni. Tu nie ma ucieczki, nie ma wyjścia. Jest jedynie monotonne trwanie w bezruchu i tłumienie krzyku rozpaczy pijackim śpiewem. Dzwon nie zabrzmi tu nigdy.

Inscenizację Grzegorza Wiśniewskiego można śmiało określić mianem ekstraktu z Czechowa. Radykalnie przeprowadzone cięcia w tekście dramatu umożliwiły podanie Czechowowskich tematów w formie skrajnie zintensyfikowanej, bez „przegadania”, bez ozdobników. Tę esencję Czechowa doskonale czuje zespół aktorski Płatonowa, którego mocna, niestroniąca od cielesności gra powoduje, iż wizja Wiśniewskiego zyskuje kształt dzieła skończonego, a przy tym bardzo mocnego w swym znaczeniu i bardzo odważnego.

6-11-2013

 

Teatr Wybrzeże w Gdańsku
Antoni Czechow
Płatonow
przekład: Agnieszka Lubomira Piotrowska
opracowanie testu: Jakub Roszkowski
reżyseria: Grzegorz Wiśniewski
scenografia: Barbara Hanicka
obsada: Magdalena Boć, Monika Chomicka-Szymaniak, Katarzyna Dałek, Katarzyna Z. Michalska, Piotr Biedroń, Piotr Chys, Michał Jaros, Robert Ninkiewicz
premiera: 26.10.2013

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: