AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

„Ja nie jestem”

Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, doktor nauk humanistycznych. Referentka krajowych i międzynarodowych konferencji naukowych poświęconych literaturze i kulturze. Publikowała m.in. w internetowym „Dzienniku Teatralnym” oraz w miesięczniku „Teatr”. Współpracowała z Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” i Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku. Mieszka w Gdyni.
A A A
Fot. Roman Jocher  

Najskromniejszą (jedynie pięć przedstawień konkursowych) w historii edycję gdyńskiego Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port zainaugurował premierowy spektakl w reżyserii Waldemara Raźniaka – inscenizacja dramatu Jolanty Janiczak Joanna Szalona; Królowa.

Dzieło Janiczak, finalistki ubiegłorocznej Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, to rodzaj historycznego recyklingu. Autorka posługując się skrawkami informacji na temat rzeczywistej postaci historycznej – Joanny Kastylijskiej, dziedziczki koron hiszpańskich – stworzyła (a)historyczną, poszarpaną, histeryczną wręcz narracyjnie herstory. Waldemarowi Raźniakowi z powodzeniem udało się przełożyć na deski gdyńskiego teatru język dramatu Janiczak. A łatwo można tu było wpaść w pułapkę postmodernistycznej gry, zabawy dla zabawy bądź teorii dla teorii; równie łatwo – wbrew pozorom – można było podryfować w stronę kiczowatej tragedii miłosnej.

Pełen naddatków język dramatu Janiczak sprawdził się w umownej, skromnie zaaranżowanej przestrzeni. Główne elementy scenografii, którą stworzył Jan Polivka, to kraty i olbrzymie łoże pełniące też funkcje ringu i katafalku. Aktorów widzimy już w chwili wejścia do teatralnej sali – ubrani w białe, sportowe kostiumy, w rękawicach bokserskich i ręcznikiem pod pachą rozgrzewają się pod okiem ubranej w czarny, obcisły kostium Wolności (Monika Babicka). To przygotowywanie się do wejścia w rolę, a następnie dosłowne ubranie spektaklu w „historyczny kostium”, nie jest być może inscenizacyjnie oryginalne, nie razi jednak, bowiem – po prostu – bardzo dobrze wpisuje się w koncepcję „wyłaniania się” (ale też i „wymyślania”) opowieści, którą zawarła w swoim dramacie Janiczak.

Monstrualność żądz i odmieniana przez wszystkie przypadki cielesność – to w zasadzie lejtmotyw w spektaklu Raźniaka. Szaleństwo tytułowej Joanny (Elżbieta Mrozińska) widzimy już w momencie wyłonienia się postaci na scenie. Jest nim monstrualność jej pragnień i fantazji. Punktem wyjścia jest w spektaklu ślub Joanny z Filipem Pięknym (Rafał Kowal). Wydaje się, że rozsadzana wewnętrznym „chceniem” Joanna znalazła dzięki temu ujście dla rozpierających ją żądz. Ale Filip jest zainteresowany jedynie jej koroną, odrzuca Joannę, odrzuca przede wszystkim jej rozdygotane namiętnościami ciało. Wybiera hordy kochanek, a próbującą do niego rozpaczliwie przywrzeć Joannę wciąż od siebie odpędza.

Monstrualność żądz i odmieniana przez wszystkie przypadki cielesność – to w zasadzie lejtmotyw w spektaklu Raźniaka. Joanna i wszyscy ją otaczający przede wszystkim pragną, pazernie chcą, łapczywie żądają. Niewierny mąż Joanny, Filip zwany Pięknym chce przede wszystkim… dobrze się bawić. Przy okazji może trochę „porządzić”. Rafał Kowal wyśmienicie wykreował postać leniwego, pospolitego hedonisty. Jego Filip jest płaski, pozbawiony dwuznaczności, tajemnic. Polowanie, seks i przywileje władcy – w tych ramach zawiera się egzystencja Filipa. Nic więcej nie oczekujcie – zdaje się mówić do widzów Filip, który w wykonaniu Kowala jest zadziwiającym wcieleniem bezpretensjonalnej arogancji. Ojciec Joanny, Ferdynand Aragoński (Grzegorz Wolf), to z kolei postać, której nie jest dane realizowanie swoich pragnień w tak niezawoalowany sposób, jak jest to w przypadku Filipa. Z wielkim brzuchem i szklanką whisky w dłoni, ordynarny Ferdynand zna swoje miejsce w królewskiej hierarchii. Wskazuje mu je nieustannie nieznoszacym sprzeciwu głosem jego oschła, despotyczna żona, Izabela Kastylijska (Dorota Lulka). Ta niska, pozbawiona głosu pozycja sprawia, że Ferdynand – który nie może krzyczeć – szepcze. W kącie, w ukryciu szepce do ucha ośmioletniej córki i wykorzystuje jej ośmioletnie ciało do zaspokajania swoich żądz. Ciałko Joanny jest dla niego poletkiem do uprawiania swoich snów o potędze, jest zakamarkiem, w którym Ferdynand daje upust seksualnym potrzebom. Galerię konsumentów, nabywców towarów i usług zamyka matka Joanny. Ściśniętej wpijającym się w ciało gorsetem Izabeli nie interesuje seks, dla niej ciało jest numerem w rejestrze poddanych. Ciało pozbawione imienia, powielane bez końca zapełnia jej przestrzenie panowania, jest czymś, co po prostu się posiada, co przynależy do niej.

Posługując się takimi figurami egzystencji, Raźniak stwarza świat, któremu bardzo blisko do prozy Michela Houellebecqa (i nie jest to chyba mylne wrażenie, Janiczak współpracowała przecież z Wiktorem Rubinem przy Cząstkach elementarnych w Teatrze Polskim we Wrocławiu). W Joannie Szalonej; Królowej bohaterowie to istoty zdehumanizowane, które trwają w ułudzie „możliwości wyspy”. To trwanie to przede wszystkim istnienie ciała, samotnego, ale też i egzystującego w ścisłej izolacji do innych ciał – co samotność owa tylko pogłębia. Bohaterowie Raźniaka to już tylko i jedynie konsumenci, których konsumpcja określa, czyni ich wygranymi bądź przegranymi, wszystko zależy od ich możliwości uczestniczenia w procesie konsumowania. Postać Wolności koresponduje tu w tym kontekście także z Houellebecqiem – wolność jest pozorna, złudna, polega jedynie na możliwości wyboru: towar czy usługa. Wolność prowadzi Filipa w objęcia kochanek, nic innego nie proponuje. W powieści Poszerzenie pola walki Houellebecq przypisał swemu bohaterowi taką obserwację: „Z pewnością, mówiłem sobie, w naszych społeczeństwach seks faktycznie stanowi drugi system różnicowania, całkowicie niezależny od pieniędzy; i jako system różnicowania funkcjonuje równie bezwzględnie. Efekty działania tych dwóch systemów są zresztą dokładnie takie same”. Seks jako swoisty system różnicowania to także jedna z najważniejszych linii znaczeniowych spektaklu Raźniaka. Ale nie tylko. Pochłanianie, pożeranie, posiadanie definiuje istotę egzystencji bohaterów gdyńskiej inscenizacji. Joanna szaleńczo wpija się w Filipa, bo taki schemat istnienia przekazali jej Ferdynand i Izabela. Jej syn, poczwarny Karol (Marta Kadłub), kompulsywnie oddaje się jedzeniu – to jego pole wchłaniania, to jego sposób realizacji pożądania.

Grająca główną rolę Elżbieta Mrozińska nie obawiała się sięgnąć w konstruowaniu swojej roli po śmieszność. Jej Joanna przypomina momentami stereotyp współczesnej nastolatki – istoty przede wszystkim „chcącej”. Tu i teraz, natychmiast, na wzór rozwydrzonego dziecka. Jej Joanna jest rozhisteryzowana, nadpobudliwa, jest kobietą, która autentycznie czuje i cierpi, by za chwilę stać się karykaturą zdradzanej żony. Reszta zespołu aktorskiego również nie zawiodła. Doskonale ogląda się Grzegorza Wolfa i Dorotę Lulkę. Aktorzy zbudowali swe role z dużą dozą autoironii, świetnie czując dramat Janiczak. Zaskakująco wypada Marta Kadłub w roli obciążonego genetycznie Karola – dziecka-potworka, fizycznego odzwierciedlenia „plugastwa” toczącego rodzinę Joanny. Zwraca też uwagę drugoplanowa rola Macieja Wiznera – ciała bez twarzy, seksualności wcielonej, pozbawionej imienia.

Działaniom bohaterów, historii Joanny towarzyszy Suchy Fakt (Piotr Michalski). Jego głos, beznamiętnie wymienianiający daty i historyczne fakty, wplata się w opowieść, w której tragizmowi towarzyszy kiczowata płaczliwość, językowej finezji – wulgarność. Suchy Fakt nagrywa historię Joanny smartfonem. I znów prosty chwyt – i znów ów chwyt nie razi, jego trywialna prostota koresponduje z sensem całej opowieści, nieustannie podważanej, deprecjonowanej. Ten akt nagrywania, tani, pretensjonalny, dopełnia to, co wyrażane jest w języku dramatu Janiczak zbudowanego ze strzępków, odprysków: poezji, ale i bzdurnych porad rodem z pseudopsychologicznych poradników „Jak żyć”. W pewnym momencie słyszymy ze sceny The End zespołu The Doors. Bardzo przewrotnie i ironicznie, bo jak pisał wspominany już Houellebecq, wszystko jest kiczem, prócz nicości. W opowieści o Joannie nie ma końca, nie ma pustki i nicości. Jest kiczowatość istnienia, żałosna śmieszność przeplatająca się z cierpieniem.

18-11-2013

galeria zdjęć Joanna Szalona; Królowa, reż. W Raźniak, fot. Roman Jocher Joanna Szalona; Królowa, reż. W Raźniak, fot. Roman Jocher Joanna Szalona; Królowa, reż. W Raźniak, fot. Roman Jocher Joanna Szalona; Królowa, reż. W Raźniak, fot. Roman Jocher ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni
Jolanta Janiczak
Joanna Szalona; Królowa
reżyseria: Waldemar Raźniak
dekoracje i światło: Jan Polivka
kostiumy: Martyna Kander
muzyka: Karol Nepelski
obsada: Elżbieta Mrozińska, Dorota Lulka, Grzegorz Wolf, Rafał Kowal, Marta Kadłub, Maciej Wizner, Piotr Michalski, Monika Babicka
premiera: 17.11.2013

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany Złośliwy troll
    Złośliwy troll 2013-11-18   18:35:02
    Cytuj

    Tomasz Wolf ;-) Nie Grzegorz przypadkiem?