John Galt tańczy
Cenię DzikiStyl Company za konsekwencję. Koncepcja większości ich spektakli bazuje na konkretnych tekstach i zjawiskach kultury. Nie są one jednak wyłącznie pretekstem czy tylko punktem wyjścia do dalszej pracy, lecz stanowią materiał budujący sceniczną rzeczywistość.
Podoba mi się, że mimo zarzutów o hermetyczność (formułowanych zwłaszcza przy okazji przedostatniego spektaklu zespołu), DzikiStyl nie rezygnuje z charakterystycznego dla nich sposobu konstruowania teatralnych opowieści i zawsze rzuca widzom intelektualne wyzwanie. Ta konsekwencja dotyczy też samego tańca, czyli podstawowego dla zespołu kodu komunikacyjnego. Poprzez połączenie bardzo różnych stylów zespołowi udało się stworzyć język nowatorski i niepowtarzalny. I jeszcze rozpoznawalny nie tylko wśród wielbicieli teatru tańca.
Sukces, jaki najnowsze przedstawienie DzikiegoStylu odniosło na tegorocznym Gdańskim Festiwalu Tańca można chyba w dużej mierze tłumaczyć właśnie tak rozumianą artystyczną konsekwencją. Pokazywane podczas pierwszego dnia festiwalu Radio Żelaza spotkało się z bardzo dobrym przyjęciem widowni. Ogromne zainteresowanie publiczności skłoniło organizatorów do przygotowania dodatkowych prezentacji.
W odróżnieniu od poprzednich spektakli trójmiejskiego zespołu Radio Żelaza jest bardzo ascetyczne pod względem scenograficznym. Czerń Sali Suwnicowej Klubu Żak przełamana jest jedynie czerwonym pasem materiału, który w trakcie spektaklu rozwinięty zostaje na scenicznych deskach równolegle do widowni. W tej ciemnej, surowej przestrzeni widzimy cztery postacie – dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Jeden z mężczyzn (Michał Łabuś) zwraca naszą uwagę. Zacięta twarz, czarny strój z czerwonymi szelkami, megafon w dłoni. Budzi niepokój, przemierzając scenę na małym, ruchomym podeście na kółkach. Jego czujny wzrok kontroluje pozostałych bohaterów, wymusza uległość. Postać grana przez Łabusia budzi ciąg dość jednoznacznych skojarzeń. Opresyjny system, okupacja, agresja, figura autorytarnego władcy, dyktatora. Wyobraźnia odsyła nas do tych wszystkich „-izmów”, którym towarzyszy bezwzględne zniewolenie społeczeństwa przez panujący niepodzielnie reżim. Ale może postać grana przez Michała Łabusia wcale nie odnosi się do systemu, w którym jednostka i jej ścisłe otoczenie zniewalają całe społeczeństwo? Może jest na odwrót? Może czarno-czerwona postać agresora symbolizuje inny głos. Ten, którego nasza wyobraźnia wcale w tej roli nie widzi. Vox populi?
Atlas zbuntowany Ayn Rand (ale też jej Hymn i Źródło) to, obok teorii Jana Stachniuka i tytułowej audycji, ideologiczny trzon najnowszego spektaklu DzikiegoStylu. Hasło „Kim jest John Galt?”, inicjujące najsłynniejszą powieść Rand, funkcjonuje za Oceanem, gdzie myśl Rand cieszy się ogromną popularnością, jako rodzaj etykiety – zwięzłej ekspozycji konkretnego światopoglądu. W Europie Rand nie jest już tak popularna, jednak John Galt również stanowi tu rodzaj symbolu, literackiego wcielenia stworzonej przez Rand filozofii obiektywizmu. Ta zaś jest w swej istocie apoteozą indywidualizmu. Rand odrzuca kolektywizm na rzecz interesów jednostki, która, najkrócej mówiąc, ma według niej przyrodzone prawo do szczęścia i wolności. I musi to prawo respektować u innych. Nikt nie może być narzędziem w rękach drugiego, wymiana „dóbr” rozumianych jako „jakiekolwiek korzyści” może odbywać się jedynie za obopólną zgodą i dla wzajemnych zysków.
W takim kontekście postać kreowana przez Michała Łabusia może symbolizować nie ucisk powodowany przez autorytarną jednostkę, lecz zniewolenie, którego źródłem jest społeczeństwo. „Jesteśmy niczym. Ludzkość jest wszystkim. Możemy żyć dzięki łasce naszych braci. Istniejemy przez nich, dzięki nim i dla nich – naszych braci, którzy są Państwem”. Krytyka, której Rand poddaje zbiorowość, zasadza się głównie na pozbawianiu przez nią jednostki prawa do wolności i indywidualnego rozwoju. Bohaterowi Michała Łabusia towarzyszą dwie kobiety (Wioleta Fiuk i Natalia Madejczyk). Podobne do siebie fizycznie (ciemne kostiumy, rude włosy), zdają się być początkowo lustrzanymi odbiciami. Klęczące, wykonujące te same, mechaniczne ruchy. Wydają się być pod całkowitą kontrolą czarno-czerwonego bohatera, który sprawdza ich uległość – trąca pochylone służalczo głowy, z satysfakcją rejestrując ich wystudiowaną przewidywalność. Zbudowaną za pomocą drobnych gestów, subtelnych ruchów i wymownych spojrzeń niepokojącą atmosferę zniewolenia w pewnym stopniu burzy czwarty bohater (Patryk Gacki). Mężczyzna wyróżnia się spośród innych strojem, ale jego osobność względem grupy ujawnia się najsilniej poprzez taniec. Niemy monolog indywidualisty wyrażony jest w tanecznej sekwencji, zbudowanej charakterystyczną dla Patryka Gackiego techniką. Giętkie, szybkie ruchy dłoni i stóp, bardzo plastyczne, płynne ich przeplatanie, skupienie i precyzja – patrząc na taniec Gackiego, widzimy postać istniejącą w odrębnej względem pozostałych bohaterów przestrzeni. Nie w zamknięciu, lecz w mikroświecie stworzonym przez siebie, dla siebie, akceptującym całkowicie własną inność, swój indywidualizm. Osobność mężczyzny, spokój, który uwidacznia się w jego ruchach, natychmiast przyciąga spojrzenia pozostałych. Każdy upatruje w nim coś innego. Bohater grany przez Łabusia dostrzega w Innym jego odrębność, wyczuwa jego swoisty spokój i zdaje się odczytywać go dwojako – jako zagrożenie dla własnego autorytaryzmu, godzące w ustanowiony porządek, ale i jako słabość, zachętę do ataku i dominacji. Poddane mu kobiety z pozoru tylko reagują na Innego podobnie, bo też ich podobieństwo jest tak naprawdę tylko pozorne. Postać grana przez Natalię Madejczyk zdaje się bezwzględnie posłuszna władzy. Z kolei bohaterka grana przez Wioletę Fiuk jest Innym wyraźnie zaintrygowana. Ta kobieca postać jest na tle całej czwórki figurą najbardziej wieloznaczną. Nie mamy tak naprawdę pewności – obcujemy z konformistką? Buntowniczką pragnącą obalić tłamszący indywidualizm stary system i stworzyć nowy? Czy też może pojawienie się Innego jest dla niej szansą nie na koalicję, lecz całkowite oderwanie się i samotną wędrówkę do wolności?
Zderzenie czwórki bohaterów, emocje, które towarzyszą procesowi wchłaniania indywidualisty przez masę, urabiania go na swój obraz i podobieństwo, wszystkie niuanse okalające procesy rozpadu i scalania, destrukcji i naznaczonego agresją tworzenia – konsultowana przez Wojciecha Mochnieja choreografia DzikiegoStylu buduje narrację, która nie załamuje się ani przez chwilę. Po raz pierwszy chyba ich taniec jest tak brutalny, ostry, chwilami balansujący wręcz na granicy fizycznej przemocy. Choć jak zawsze też niezwykle finezyjny. Wiele w nim elementów zaskakujących – jak choćby uporczywe próby autoprezentacji przed majestatem władcy, które podejmują bohaterki kobiece. Organizująca je powtarzalność nosi znamiona rozpaczy. Ogromne wrażenie robią też fragmenty tańczone przez Fiuk – próby przypodobania się władzy, ale też zakwestionowania jej niepodzielności i wreszcie – walki o własne istnienie. Ma w swoim tańcu fragmenty przepełnione wściekłością, jak choćby w intrygującym „krakowiaku”. Udział Natalii Madejczyk i Michała Łabusia w tym spektaklu ma istotny wpływ na rozszerzenie języka, w którym mówi do widza DzikiStyl. Stylistycznie bliżej im do Wiolety Fiuk, dlatego technika Patryka Gackiego nabiera w tym przedsięwzięciu silniejszej unikalności. Wszystkie sekwencje, w których przenika ona do stylu pozostałych, stają się natychmiast zauważalne, ich wewnętrzna kontrastowość – przy jednoczesnym wzajemnym uzupełnianiu – jest bardzo intensywna i ma duże znaczenie dla semantycznego kształtu całej opowieści.
W odróżnieniu od wcześniejszego The Pale Fox Radio Żelaza nie ucieka się zbyt często do przedstawienia symbolicznego. Scena „zamknięcia” Innego jest jedną z niewielu takich. Ostatecznym aktem, który zatwierdza wchłonięcie mężczyzny przez system, jest scena owinięcia jego ciała czerwonym materiałem. Szczelnie owinięta postać przypomina krwawy pomnik, ale i owiniętego całunem zmarłego. Ten gest można też interpretować nieco inaczej – jako przygotowanie do transgresji. W finale przedstawienia gasną światła, a wnętrze czerwonego całunu rozświetla niewielki, ale widoczny ogień. Znak oczyszczenia, przemiany. Dosłownie i w przenośni – rzucający nowe światło na brutalne, odbierające nadzieję zakończenie Radio Żelaza.
Najnowszy spektakl DzikiegoStylu można interpretować dwojako. Myśl Ayn Rand jako filozoficzny kontekst przedstawienia nakazuje czytać je jako steatralizowany esej polityczno-społeczno-ekonomiczny. Ale jest też inna – bliższa mi, przyznaję – możliwość przełożenia Radio Żelaza. Sądzę, że można uznać je za rodzaj prezentacji, która wykłada strategię pracy z językiem tańca, ze sztuką w ogóle. Oba odczytania spektaklu nie tyle zapraszają do dyskusji, co wręcz jej żądają. Wierzę, że o to właśnie chodziło.
26-09-2015
DzikiStyl Company
7. Gdański Festiwal Tańca
Klub Żak
Radio Żelaza
choreografia, reżyseria, wykonanie: Wioleta Fiuk, Patryk Gacki, Natalia Madejczyk, Michał Łabuś
premiera: 05.06.2015