AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

„Koniec, który staje się początkiem czegoś nowego”

Momo, reż. Lena Frankiewicz, Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku
Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, doktor nauk humanistycznych. Referentka krajowych i międzynarodowych konferencji naukowych poświęconych literaturze i kulturze. Publikowała m.in. w internetowym „Dzienniku Teatralnym” oraz w miesięczniku „Teatr”. Współpracowała z Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” i Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku. Mieszka w Gdyni.
A A A
fot. Piotr Pędziszewski  

Powyższy cytat to tytuł ostatniego rozdziału Momo Michaela Endego. Ta wydana niemal pięćdziesiąt lat temu powieść mówi o czasie, jego nieporównywalnej do niczego na świecie wartości, jego możliwościach i ograniczeniach. O tym, jak łatwo go stracić, zmarnować czy zbyt pochopnie zamienić. Momo opowiada też i o tym, co tak zgrabnie ujmuje cytowana fraza – o końcu, nieodłącznym towarzyszu płynącego czasu. W przedstawieniu Leny Frankiewicz – wiernym wobec literackiego oryginału Endego – ów koniec zwiastowany jest przez postać tajemniczej Momo (Magdalena Gładysiewicz). Dziewczynki (a może staruszki?), która niespodziewanie pojawiła się (bądź dopiero zjawi?) w życiu mieszkańców pewnego sennego miasteczka.

Motywem przewodnim scenografii Michała Dracza jest okrąg. W kształt zegarowej tarczy wpisana jest główna scenograficzna konstrukcja – znajdujące się po obu stronach sceny ruiny antycznego amfiteatru i ich nadbudowana, zaokrąglona widownia. Poza tym mnóstwo tu drobniejszych detali o okrągłej formie: słoneczny zegar, fryzjerskie lustro, restauracyjny stolik. Z prawej strony nad sceną miga elektroniczny zegar, odmierzający czas przedstawienia i swoiście burzący piątą ścianę, bo jego działanie obejmuje przecież tak bohaterów i bohaterki przedstawienia, jak i nas – widownię. Na tle tak skomponowanej sceny (dość oszczędnej, pozbawionej naddatku szczegółów) jeszcze wyraźniej prezentują się kostiumy Momo i społeczności południowoeuropejskiego (to sugerują pojawiające się co rusz włoskie wtrącenia) miasteczka: warstwowe, łączące mnóstwo faktur i barw, upstrzone dodatkowo wielokolorowymi chlapnięciami farby. Z nonszalancją kostiumów współgrają okazałe fryzury – tapiry pełne koralików i dredów. Grupa przywołuje na myśl hippisowską komunę sprzed lat, która ukryła się na włoskiej prowincji przed zagrożeniami kapitalistycznego świata. I do tej właśnie hermetycznej i żyjącej niespiesznie grupy przychodzi pewnego razu Momo. Na pytanie o rodziców wzrusza ramionami, trudno też właściwie określić jej wiek. Nikt jednak nie drąży jakoś specjalnie tematu jej pochodzenia, wszyscy natomiast przyjmują ją z życzliwością, którą Momo empatycznie odwzajemnia. Po wielokroć.

Bardzo przyjemnie ogląda się pierwsze sceny przedstawienia, w których reżyserka portretuje szczegółowo społeczność mieściny. Poznajemy Gigiego (Kamil Marek Kowalski), murarza Nicolę (Andrzej Żak, którego w premierowym przedstawieniu zastępowała Edyta Janusz-Ehrlich), gospodarza Nino (Jakub Ehrlich), Lilianę (Magdalena Żulińska), Beppo (Piotr Kłudka) czy fryzjera Fuziego (Wojciech Stachura). Każdy i każda z nich żyje swoim rytmem, bez pośpiechu i bez oglądania się na innych. Dla jednych czas biegnie szybciej (zapracowany Nino), dla innych wolniej (nonszalancki Beppo), nikomu nie jest tu jednakże gorzej czy lepiej ze względu na metodę (lub jej brak) gospodarowania nim. Między dorosłymi z radością przemykają dzieciaki (dorosłej aktorce Magdalenie Bednarek towarzyszą dziecięcy aktorzy i aktorki: Andrzej Bansieben, Pola Karsznia, Konstancja Martin, Gabriela Sztejner, Szymon Wierejko), równie barwne i zadowolone z bycia w świecie. To, co uderza w tych bohaterach i bohaterkach, co naprawdę mocno jest tu akcentowane przez reżyserską pracę, to ich osadzenie w codzienności i uważność na nią. Społeczność miasteczka jest – z radością i spokojem – tu i teraz, nie wygląda za bardzo ani w przeszłość, ani w przyszłość.

Ten niemalże idealnie zbalansowany stan rzeczy nie trwa tu oczywiście wiecznie. Niespostrzeżenie bowiem mieszkańców odwiedzać zaczynają tajemniczy Szarzy Panowie (Jacek Majok, Piotr Srebrowski, Hanna Miśkiewicz, Andrzej Żak/Edyta Janusz-Ehrlich, Jakub Ehrlich, Wojciech Stachura), dla których czas wydaje się być wyjątkowo łakomym kąskiem. Ich działania, prowadzone po cichu i drobnymi kroczkami, ale skrupulatne i nieustające, doprowadzają do radykalnych zmian w miasteczku. Wszystko szarzeje, dosłownie i w przenośni – sympatyczne, przyjazne dotąd miejsce staje się areną wyścigową dla postaci obsesyjnie zarządzających każdą minutą swego czasu. Gigi, Nino czy Fuzi tracą dotychczasową radość życia, spokój i uważność, stając się maszynkami do zadań. Momo oczywiście natychmiast sprzeciwia się takiemu stanowi rzeczy i z pomocą tajemniczego Hory (Krystian Wieczyński) i jego pomocnicy Kasjopei (Jadwiga Sankowska) podejmuje się misji uratowania miasteczka przed całkowitym zatraceniem.

Od gdańskiej adaptacji Momo oczekiwano wiele, bo przecież chwilę wcześniej Lena Frankiewicz zrealizowała w Teatrze Wybrzeże znakomitą, nagradzaną Nieczułość według świetnej powieści Martyny Bundy. Ponadto w realizacji Momo brała udział część ekipy Nieczułości: Olo Walicki przygotował tu naprawdę pasjonującą ścieżkę dźwiękową, świetną pracę choreograficzną wykonała Ula Zerek. Mimo tego coś w Momo poszło nie tak. Poszczególne sceny przedstawienia, same w sobie, są często bardzo dobre inscenizacyjnie, nie składają się one natomiast w jakąś jedną spójną całość. Opowiadając o złodziejach czasu, Lena Frankiewicz postanowiła dość ryzykownie zróżnicować tempo przedstawienia, ma to swoje umotywowanie w fabule całej historii, która pełna jest czasowych przesunięć i uskoków. Jednak ta swoista „arytmiczność” wprowadza na scenę chaos i liczne nielogiczności, urywa interesujące wątki, tnie zbyt mocno i niepotrzebnie linię fabularną. Szybko gubimy się w opowieści, która zaczęła się przecież bardzo dobrze i obiecująco. I mimo lepszej dramaturgii w końcowych partiach przedstawienia – z tego pogubienia raczej nie wychodzimy.  

Momo jest przedstawieniem kilku dobrych scen (fragment z lalką Bibi, fenomenalnie graną przez Magdalenę Bednarek czy „fryzjerska introdukcja” Fuziego w wykonaniu Wojciecha Stachury), świetnej muzyki i choreografii. Jako całość natomiast zawodzi głównie z powodu kiepskiej dramaturgii. Szkoda, bo antysystemowa, hippisowska, emanująca energią historia girl power jest niezwykle aktualna w świecie, w którym czas to dobro reglamentowane. W którym tak trudno nic nie robić, tak ciężko wyłącznie być tu i teraz. I nic ponad to.

17-08-2022

Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku
Momo
na postawie powieści Michaela Endego
przekład: Karolina Bikont
adaptacja: Vita Huber
reżyseria: Lena Frankiewicz
scenografia: Michał Dracz
muzyka: Olo Walicki
ruch sceniczny: Ula Zerek
obsada: Magdalena Gładysiewicz, Kamil Marek Kowalski, Piotr Kłudka, Krystian Wieczyński, Jadwiga Sankowska, Andrzej Żak/ Edyta Jakub-Ehrlich, Jakub Ehrlich, Magdalena Żulińska, Magdalena Bednarek, Wojciech Stachura, Jacek Majok, Piotr Srebrowski, Hanna Miśkiewicz
obsada dziecięca: Andrzej Bansieben, Pola Karsznia, Konstancja Martin, Gabriela Sztejner, Szymon Wierejko
premiera: 12.06.2022

galeria zdjęć Momo, reż. Lena Frankiewicz, Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku Momo, reż. Lena Frankiewicz, Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku Momo, reż. Lena Frankiewicz, Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku Momo, reż. Lena Frankiewicz, Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-03-10   05:50:33
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노 사이트 .com