AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Kupiec wenecki

Fot. Krzysztof Bieliński  

Kupiec wenecki Andrzeja Czajkowskiego to opera, o której głośno od kilku dekad, choć swój żywot sceniczny rozpoczęła bardzo niedawno. Jej dzieje są niezwykłe, a samo nazwisko jej autora było dotychczas szerokiej publiczności operowej nieznane. Jednocześnie postać tego artysty o tragicznym życiorysie, zmarłego w 1982 r. w wieku 47 lat, jest owiana legendą, krążącą wśród jego licznych fanów.

Kupiec wenecki doczekał się swej premiery dopiero 31 lat po jego śmierci, w lipcu ubiegłego roku, na festiwalu w Bregencji. Warszawska inscenizacja, pierwsza w Polsce, jest przeniesieniem tej produkcji. Dzieło tak ściśle splata się z biografią jego twórcy, że trudno o nim mówić, nie przybliżając najpierw sylwetki Andrzeja Czajkowskiego.

Urodził się w 1935 r. jako Andrzej Robert Krauthammer, podczas okupacji jego rodzina znalazła się w getcie. Wyprowadziła go stamtąd babcia – i odtąd był Andrzejem Czajkowskim. Matka pozostała, czego jej nigdy nie wybaczył. Nigdy nie wyzwolił się z wojennej traumy. Niebywale uzdolniony muzycznie, studiował grę na fortepianie we Francji i w Polsce. W roku 1955 otrzymał VIII nagrodę na Konkursie Chopinowskim – jurorzy docenili jego wielki talent, ale trudno im było zgodzić się z jego nazbyt indywidualnym podejściem do interpretacji. W następnym roku zdobył III nagrodę w Brukseli i odtąd, ciesząc się opinią jednego z najwspanialszych pianistów swej generacji, gorąco wspierany m.in. przez Artura Rubinsteina, rozwijał przez kilka lat wielką karierę koncertową. Nie chciał jednak być tylko pianistą, o wiele silniejsza była jego potrzeba komponowania. Już jako piętnastolatek został przyjęty do Związku Kompozytorów Polskich. Napisał stosunkowo niewiele – kilkanaście utworów fortepianowych, kameralnych, dwa koncerty fortepianowe. Kochał literaturę, zwłaszcza Szekspira – napisał pieśni do jego słów, muzykę do Hamleta. W testamencie zapisał swą czaszkę Royal Shakespeare Company, by została użyta w przedstawieniach Hamleta – i rzeczywiście po latach do tego doszło. Kupca weneckiego pisał Czajkowski przez kilkanaście lat, od 1968 roku, a kończył tuż przed śmiercią, na szpitalnym łóżku. To dzieło jego życia. A dlaczego wybrał tę właśnie gorzką komedię? Bo w jej bohaterach odnalazł wiele własnych rysów. Zwłaszcza w postaci Antonia, któremu nadał wyraźne cechy homoseksualne, każąc mu śpiewać kontratenorem – w latach 70-tych była to interpretacja jednoznaczna. Antonio naraża nie tylko majątek, ale – jak się okaże – także i życie dla przyjaciela, by ten mógł ożenić się z ukochaną kobietą – postępuje więc wbrew własnym uczuciom. Ale ze współczuciem odnosi się też Czajkowski do jego adwersarza, lichwiarza Shylocka, pogardzanego głównie dlatego, że jest Żydem – a tej pogardy i sam kompozytor doświadczył. Nieobca była też Czajkowskiemu myśl o oddaniu „funta ciała” – wystarczy przywołać nieustanne zagrożenie życia w czasie okupacji czy jego osobliwy zapis czaszki w testamencie. Wspomnijmy jeszcze o rozterkach Bassania, który dokonuje wyboru między miłością do przyjaciela a miłością do kobiety. Tak więc bohaterów Kupca weneckiego w znacznej mierze obdarzył Andrzej Czajkowski własnymi przeżyciami i uczuciami, i stąd chyba jego ogromna siła oddziaływania.

Nie wiadomo, jak długo jeszcze opera czekałaby na wystawienie, gdyby nie David Pountney, szef festiwalu w Bregencji, znany z pasji odkrywania nieznanych dzieł. To on zdecydował się zaprezentować ją na swoim festiwalu, powierzając reżyserię Keithowi Warnerowi. Kupiec został tam przyjęty z wielkim aplauzem, a inscenizację, uhonorowaną prestiżową International Opera Award, w tym roku mogliśmy wreszcie zobaczyć na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie.

Całe dzieło ma formę dramatu muzycznego, w którym akcja toczy się nieprzerwanie. Od pierwszej do ostatniej nuty przykuwa uwagę przede wszystkim orkiestra – bardzo aktywna, o gęstej, bogatej, kalejdoskopowo zmiennej fakturze, użytej dla oddania wszelkich niuansów znaczeń zawartych w śpiewanym tekście. Orkiestra współdziała tu ściśle z partiami wokalnymi, bardzo zróżnicowanymi pod względem ekspresji. Zdumiewa trafność, z jaką Czajkowski charakteryzuje muzyką wszystkie dwanaście występujących postaci, oddaje ich stany emocjonalne, odmalowuje sytuacje i nastroje – zwłaszcza jeśli zważymy, że miał przedtem niewielkie doświadczenie w komponowaniu na orkiestrę i na głosy. Jego umiejętności operowania wielkim aparatem orkiestrowym, budowania dramaturgii i panowania nad rozbudowaną formą trudno nazwać inaczej niż fenomenalnymi. Język muzyczny Czajkowskiego budzi skojarzenia głównie z Albanem Bergiem i Bartókiem, nosi jednak silne znamię jego indywidualności – wykracza poza tonalność, lecz zarazem uderza bogactwem wyrafinowanych harmonii.

Oszczędna przeważnie wizja reżysera i scenografa sprzyja skupieniu na postaciach i ich kwestiach.Kompozytor i librecista John O’Brien podzielili całość na trzy akty z epilogiem. Pierwszy i trzeci akt dzieją się – w libretcie – w Wenecji, drugi oraz epilog – w Belmont, siedzibie Porcji. Z tym, że z renesansowej Wenecji reżyser przenosi nas do Londynu z początku XX wieku. Oba akty „weneckie” Keith Warner utrzymał w mrocznych barwach. W pierwszym akcie i na początku trzeciego scenografię tworzą długie ściany, pokryte sejfami bankowymi – tu włada pieniądz. Kontrast przynosi pogodny, rozświetlony i rzeczywiście komediowy, przynajmniej miejscami, akt drugi. Ciekawym rozwiązaniem reżysera okazał się ogrodowy labirynt, w którym błądzą zalotnicy Porcji, szukając szkatuły z jej portretem (świetne epizody pantomimiczne). Ponury klimat powraca w trzecim akcie, zwłaszcza w scenie sądu. Napięcie dramatyczne rośnie, by w końcu osiągnąć kulminację w pełnym pasji orkiestrowym epizodzie. 

Oszczędna przeważnie wizja reżysera i scenografa sprzyja skupieniu na postaciach i ich kwestiach, uwydatnia to, co dzieje się w psychice bohaterów. Obsada głównych ról jest wyrównana i reprezentuje bardzo wysoki poziom, a trzeba podkreślić, że partie wokalne są tu ekstremalnie trudne. Jedynie od kontratenora Christophera Robsona, wykonawcy roli Antonia, można by oczekiwać większej siły ekspresji. Nie zabrakło jej za to barytonowi Lesterowi Lynchowi w roli Shylocka – zwłaszcza w scenie sądu stworzył on przejmującą kreację, a fakt, że artysta jest ciemnoskóry, uwydatniał jeszcze inność bohatera. Siłą wyrazu, zarówno wokalnie, jak i aktorsko, dorównali mu Sarah Castle w roli Porcji, przebranej w tej scenie za doktora praw, oraz tenor Charles Workman jako Bassanio. Duże wrażenie wywarł ujmujący liryzmem miłosny dialog Jessiki i Lorenza w epilogu, przy ogromnym księżycu – te role pięknie wykonali Marisol Montalvo i Jason Bridges. Już przy opadającej kurtynie reżyser w krótkiej migawce przedstawia nam jako konkluzję wizytę pokiereszowanego przez los Antonia u doktora Freuda…
 
Wielkie słowa uznania należą się dyrygentowi Lionelowi Friendowi, który z orkiestrą Teatru Wielkiego nie tylko bardzo starannie zrealizował tę bardzo złożoną partyturę, ale i przekonująco zbudował dramaturgię spektaklu.

Można się zastanawiać, czy to dzieło, bez wątpienia wybitne, znajdzie swoje w pełni zasłużone miejsce wśród najbardziej znaczących oper XX wieku? Mam nadzieję, że tak, choć ze względu na dość nowoczesny język muzyczny nie jest łatwe w odbiorze i będzie zapewne docenione jedynie przez bardziej wyrobioną część publiczności. Na razie nie wiadomo jednak nawet, kiedy powróci na scenę Teatru Wielkiego…

Na zakończenie – trudno się oprzeć refleksji, że nasze teatry operowe nie potrafiły zatroszczyć się o wystawienie tak ważnego dzieła polskiego twórcy i że po raz kolejny (wspomnijmy choćby o Pasażerce Weinberga) wyręczają nas w tym cudzoziemcy…

21-11-2014

galeria zdjęć Kupiec wenecki, reż. Keith Warner, Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie Kupiec wenecki, reż. Keith Warner, Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie Kupiec wenecki, reż. Keith Warner, Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie Kupiec wenecki, reż. Keith Warner, Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Wielki – Opera Narodowa, Warszawa
Andrzej Czajkowski
Kupiec wenecki
libretto wg Williama Szekspira: John O’Brien
reżyseria: Keith Warner
scenografia i kostiumy: Ashley Martin-Davis
choreografia: Michael Barry
Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, Chór Dziecięcy „Artos” im. Władysława Skoraczewskiego
dyrygent: Lionel Friend
obsada: Marisol Montalvo, Sarah Castle, Verena Gunz, Christopher Robson, Charles Workman, Jason Bridges, Lester Lynch, Adrian Clarke, Rafał Pawnuk, Philip Smith, Dariusz Machej, Katarzyna Trylnik, Gregory Lockett, Juliusz Kubiak
premiera: 24.10.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: