AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Pieśń na trzydzieści sześć (siedem?) głosów

Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, doktor nauk humanistycznych. Referentka krajowych i międzynarodowych konferencji naukowych poświęconych literaturze i kulturze. Publikowała m.in. w internetowym „Dzienniku Teatralnym” oraz w miesięczniku „Teatr”. Współpracowała z Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” i Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku. Mieszka w Gdyni.
A A A
 

Pasjonatka wyścigów psów „wielu ras”, legionista, sprzedawczyni papierosów i gazet, tenisista, sprzedawca Fordów, wielbicielka teatru, właścicielka butiku z eleganckimi sukniami, wędrowny kaznodzieja i wielu innych. Moritz Hofmann, Jacob Rotbilt, Eugenia Bielefeld, Hans Bergmann, Carka Mordowicz i wielu, wielu innych. Zamożni, ubodzy, wykształceni, prości, oddający się bez reszty swym pasjom, cierpiący, beztroscy, młodzi, starzy, zakochani i nieszczęśliwi. Dzieli ich bardzo wiele, ale to, co łączy, jest ponad wszelkimi różnicami: pochodzenie i śmierć. Bo wszyscy oni – 36 bohaterów książki Mieczysława Abramowicza i powstałego na jej podstawie słuchowiska – nie żyją. Wszyscy oni spoczywają na cmentarzu żydowskim w Sopocie.

Teatr wyobraźni

Grudniowy wieczór w Teatrze na Plaży w Sopocie pokazał, jak znakomitym pomysłem było przełożenie książki Mieczysława Abramowicza Bowiem jak śmierć potężna jest pamięć na język wypieranego z teatralnej przestrzeni (a przez to już niestety zapomnianego chyba prawie zupełnie) „teatru wyobraźni”. Rezygnacja z tak istotnego dla dzisiejszego teatru „widzieć” na rzecz „słuchać” udowodniła, że głosy, którym dał przemówić Abramowicz, nie potrzebują scenografii, rekwizytów czy twarzy, aby stały się przez widza wysłuchanymi
i zapamiętanymi. Z drugiej strony – forma słuchowiska sprawiła, że dana nam opowieść nie zginęła pod naporem materii. Nie zasłoniły jej żadne ornamenty, które by, być może, rozmyły jej siłę, przytłumiły potężny ładunek emocji w niej zawartych. Forma słuchowiska ma również inne konsekwencje, które we wtorkowy wieczór dało się wyczuć bardzo intensywnie. Chodzi o szczególnego rodzaju intymność odbioru – pustą, rozświetloną blaskiem świec scenę każdy z widzów wypełnił własnymi obrazami i scenami, każdy widział opowiadane historie we własny, niepowtarzalny sposób.

Historie, które nie są prawdziwe, chociaż wydarzyły się naprawdę

Strzępy informacji ze starych gazet, pożółkłe fotografie, metrykalne księgi, nekrologi – Mieczysław Abramowicz wydobył z (nie)pamięci urzędniczych i prasowych wersów słowa, z których „jak z kolorowej plasteliny ulepił figurki i kazał im ożyć”, a następnie przemówić. 

Z tych słów wyłaniają się opowieści o – tak po prostu – życiu i śmieci. Każda z nich, tak jak i każdy z 36 bohaterów, jest inna. Jedne stanowią rodzaj podsumowania całego życia, inne to opowieści o pojedynczych chwilach – wyjściu do teatru czy wystawieniu kundelka-pupila w wyścigach. Moment odejścia, mocno zaznaczony niemal w każdej z nich, ma także bardzo różny wymiar. Towarzyszy mu spokój, ulga, radość z nadziei na ponowne spotkanie z ukochaną osobą. Ale też i strach, tęsknota czy zagubienie, jak w przypadku dziecka, które zabiła, „nie podoławszy trudom nędznego życia”, oszalała z powodu skrajnej nędzy i upokorzeń matka. Z tych ulotnych momentów, wspomnień całych biografii Mieczysław Abramowicz tworzy kolaż niezwykły, o którym nie sposób zapomnieć. I choć pozbawiony ukonkretnienia w obrazie, materii, fizycznym geście – mocno odciskający w wyobraźni piętno usłyszanych opowieści.  

Szepty

Głosy, którym dał przemówić Abramowicz, nie potrzebują scenografii, rekwizytów czy twarzy, aby stały się przez widza wysłuchanymi i zapamiętanymi. Zanim słuchowisko zaprezentowano w Teatrze na Plaży, głosy 36 zmarłych przemówiły w miejscu, gdzie wszyscy oni spoczywają – na żydowskim cmentarzu w Sopocie. O zachodzie słońca, 29 września tego roku, brama cmentarza została otwarta, a widzowie, przekroczywszy ją, usłyszeli 36 głosów, które dobiegały z różnych stron miejsca – zza macew, drzew, krzewów, z trawy. Z ustawionych głośników płynęły głosy, które dzięki aktorom (Grzegorz Wolf, Dorota Lulka, Krystyna Łubieńska, Alina Lipnicka, Krzysztof Gordon, Elżbieta Goetel, Ryszard Ronczewski, Gołda Tencer czy Żanna Gierasimowa), tłumaczom (Natalia Gorbaniewska, Miri Paz, Jurij Andruchowych, Martin Pollack, Jacob Weitzner) czy „amatorom” (Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich) ułożyły się w jedną pieśń o życiu, śmierci, a przede wszystkim pamięci, która zapisuje w sobie wszystkie momenty egzystencji, pierwsze i ostatnie. Słuchowisko wyreżyserowane przez Mieczysława Abramowicza i zrealizowane przez Jacka Puchalskiego (Radio Gdańsk) stanowi kwintesencję tych opowieści, które w sześciu, przenikających się językach i z towarzyszeniem przejmującej muzyki Zagan Acustic jest dziełem łączącym czasy, przestrzenie i ludzi. Grudniowy wieczór w Teatrze na Plaży w Sopocie, w zaprezentowanym słuchowisku Bowiem jak śmierć potężna jest pamięć, ponownie pozwolił przemówić 36 głosom. I trzydziestemu siódmemu, który uważnie wsłuchał się w każdy z nich.

9-12-2013

Radio Gdańsk
Bowiem jak śmierć potężna jest pamięć (słuchowisko)
reżyseria: Mieczysław Abramowicz
realizacja: Jacek Puchalski
muzyka: Zagan Acustic
produkcja: Konrad Mielnik, Radio Gdańsk
prezentacja: 3.12.2013, Teatr na Plaży w Sopocie

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: