AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Ruchome obrazy

Botticelli, reż. Paweł Świątek, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Doktorantka w Katedrze Teatru i Dramatu Uniwersytetu Jagiellońskiego, krytyczka teatralna, kuratorka. Publikuje w „Didaskaliach” i „Dialogu”.
A A A
fot. Bartek Barczyk  

Podczas trwania spektaklu na dużym, oprawionym w czarną ramę ekranie stanowiącym dominantę scenografii, zaprojektowanej przez Marcina Chlandę, wyświetlają się graficznie przekształcone fragmenty renesansowych obrazów. Twarze namalowane przed wiekami na płaskich powierzchniach zostały zmienione tak, by zasugerować wypukłość kształtów, oraz wprawione w nieznaczny ruch przypominający taki, w jakim zapętlone są internetowe gify. Wyglądają znajomo, ale jednocześnie są niepokojące. Trzeci wymiar, który im dodano, nie pozwala spoglądać na nie kontemplacyjnie i widzieć w nich tylko reliktów europejskiej kultury. Podobnemu zabiegowi w spektaklu Pawła Świątka poddano sylwetki historycznych postaci, między innymi Sandro Botticellego (Mateusz Janicki), Leonarda da Vinci (Rafał Szumera) i Lorenzo de Medici (Marcin Sianko). Ich charaktery dostały się w ręce współczesnych aktorów, obdarzono ich dykcją dzisiejszego języka i rekwizytami, do których oprócz pędzli i kieliszków należą też smartfony. Wszystko po to, żeby przyjrzeć się im jeszcze raz i zobaczyć, jaką historię mogą dziś opowiedzieć.

Kluczowym momentem z biografii Botticelliego, wokół którego Jordan Tannahill zbudował akcję swojego dramatu, jest proces malowania przez niego Narodzin Wenus. Choć na scenie nie widzimy obrazu – płótno ustawione jest do nas tyłem – to stanowi on punkt ogniskujący najważniejsze relacje między postaciami dramatu. Pozuje do niego Klarysa Orsini (Karolina Kazoń), żona słynnego Medyceusza z którą malarz romansuje, ryzykując swoją pozycję w mieście. Poprawki wprowadza jego kochanek, Leonardo da Vinci, twórca nieznany jeszcze szerszej publiczności. A przed zniszczeniem go w słynnym „Ognisku próżności”, w którym spłonęły dzieła i przedmioty zagrażające chrześcijańskiej moralności, ratuje go (zupełnie przypadkiem) zakonnik Savonarola (Grzegorz Łukawski). Renesans odmalowany przez Tannahilla jest epoką bogactwa i walki o władzę, artystycznej gorączki i sporów obyczajowych na tle religijnym. Siłą napędzającą rozwój wydarzeń wydaje się nie postęp, a pożądanie. Przez umieszczone z przodu sceny łóżko Botticellego przewija się oprócz Klarysy i Leonarda jego przyjaciel w kobiecym dragu – Poggio (Adam Wietrzyński), a dwuznaczny sposób przedstawiania relacji artysty i jego wpływowego mecenasa każe podejrzewać, że również Lorenzo de Medici jest zainteresowany autorem Narodzin Wenus nie tylko w kontekście tworzonej przez niego sztuki. Relacja Medyceusza i Botticellego zmienia się, kiedy ten pierwszy zaczyna rozumieć, że oślepiony własną pozycją w mieście nie zauważył romansu swojej żony. Wydaje się zresztą, że romans jest mniejszym problemem niż to, że upokorzenie, jakiego doświadczył, zaburzyło hierarchię władzy, w której dotychczas znajdował się bardzo wysoko.

W dramacie Tannahilla i spektaklu Świątka heteroseksualne pożądanie bywa zarówno walutą, jak i stawką w grze o władzę, ale ich centralnym tematem nie jest ono, a pożądanie homoseksualne, które w wyniku działań kościelnych hierarchów zaczyna podlegać ściganiu i kryminalizacji. Swoboda życia florenckich artystów zostaje znacznie ograniczona, kiedy okazuje się, że władza – zarówno kościelna jak i świecka – sięga dalej niż progu ich sypialni. Atmosfera przedstawienia zmienia się wyraźnie w scenie obławy na homoseksualistów, o której przebiegu Sandro i Leonardo dowiadują się z relacji Poggia. Tannahill czerpie z popkulturowej estetyki nie tylko w zakresie stylu budowania postaci. Dramaturgia jego tekstu wydaje się korespondować ze współczesnymi opowieściami o życiu queerowych społeczności, które doświadczają z jednej strony radości życia związanej z uchylaniem się heteronormie, a z drugiej przemocy, będącej karą za niedostosowanie się do niej. W spektaklu Teatru im. Juliusza Słowackiego jest przestrzeń na różne tonacje: żartobliwe i lekkie sceny o zabarwieniu erotycznym przeplatają się z tymi, w których w sposób poważny wybrzmiewa niemożliwość dopasowania się do moralnego rygoru narzucanego przez katolicyzm. Jedną z takich scen jest świetna literacko (autorką przekładu sztuki na polski jest Marta Orczykowska) rozmowa Leonarda z Bogiem, w której, posługując się kilkoma słowami („Kim jestem, jeśli jesteś? Kim jesteś, jeśli jestem?”), wskazuje na aporię myślenia o człowieku jednocześnie jako istocie stworzonej na boże podobieństwo i istocie niezdolnej do sprostania bożemu prawu.

Poetyka tekstu Tannahilla bardzo dobrze zgrała się ze znanym krakowskiej publiczności idiomem estetycznym teatru Świątka. Wyrazista estetyka budowana przez scenografię, kostiumy i charakteryzację, rytm nadawany przez muzykę Dominika Strycharskiego i aktorstwo czerpiące zarówno z tradycji psychologicznej, jak i form performerskich takich jak stand-up pozwoliły opowiedzieć na scenie kilka epizodów z kultury europejskiej w taki sposób, by rozszczelnić powielaną przez podręczniki historii sztuki lekcję o renesansie. Jak pokazywała Ada Arendt w opublikowanym w „Dialogu” świetnym eseju towarzyszącym publikacji polskiego tłumaczenia Botticelliego (https://www.dialog-pismo.pl/w-numerach/botticelli-albo-co-zrobilby-anachronizm) fakty nie są dla Tannahilla tak istotne, jak afektywne skutki wprawienia w ruch spetryfikowanych figur europejskiej kultury. W tym kontekście ciekawe jest, że dramat nie tylko wskazuje na queerowe „przypisy” do wielkich dzieł, ale również demonstruje sprawczość powoływanych w ramach sztuki światów. W ostatniej scenie Botticelli opowiada o tym, jak bezpowrotnie utracił kontakt z Leonardem, ale jednocześnie inscenizuje między sobą a swoim kochankiem erotyczną scenę zlizywania czekoladowego kremu z noża, która kończy się pocałunkiem. W ostatnim ruchomym obrazie spektaklu widzimy więc dwóch mężczyzn w chwili szczęścia i erotycznej satysfakcji. Na przekór szalejącej w mieście moralnej policji i na przekór normom reprezentacji, które w czasie ich życia nie pozwoliłyby przedstawić takiej miłości na żadnym malowidle.

Prawie dwa lata temu, recenzując na łamach Teatralnego.pl premierę innej sztuki Tannahilla – Spóźnionych odwiedzin, które w Teatrze Słowackiego wyreżyserowała Iwona Kempa – pisałam o tym, jak istotne jest wskazywanie ze sceny na homofobiczną przemoc i jej konsekwencje w sytuacji, w której osoby LGBT znajdują się w Polsce. Recenzując dzisiaj Botticelliego, mam poczucie, że równie ważne jest pokazywanie na scenie szczęścia osób queerowych i pozwalanie mu zwyciężać nad obrazami cierpienia albo obrazami, z których osoby te – wraz ze swoim doświadczeniem – zostały wymazane.

22-02-2023

Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Jordan Tannahill
Botticelli
przekład: Marta Orczykowska
reżyseria: Paweł Świątek
scenografia, kostiumy, multimedia: Marcin Chlanda
muzyka: Dominik Strycharski
współpraca dramaturgiczna: Remigiusz Ryziński
obsada: Mateusz Janicki, Karolina Kazoń, Marcin Sianko, Adam Wietrzyński, Marta Konarska, Grzegorz Łukawski/Rafał Dziwisz, Rafał Szumera
premiera: 20.01.2023

galeria zdjęć Botticelli, reż. Paweł Świątek, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie Botticelli, reż. Paweł Świątek, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie Botticelli, reż. Paweł Świątek, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie Botticelli, reż. Paweł Świątek, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-03-05   05:41:39
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노사이트.com