Sceny z życia (poza)małżeńskiego
Prawda Floriana Zellera cieszy się niesłabnącą popularnością właściwie od momentu swojej paryskiej premiery, która miała miejsce już ponad dziesięć lat temu. Rodzime sceny po tekst francuskiego dramatopisarza (a od niedawna także i reżysera filmowego) sięgały już kilkakrotnie, zazwyczaj odnajdując w nim materiał na zgrabną komedię. Andrzej Bartnikowski, który Prawdę (w bardzo dobrym przekładzie Barbary Grzegorzewskiej) zaadaptował dla elbląskiego Teatru im. Sewruka, pokusił się o pogłębione odczytanie tekstu Zellera – w jego inscenizacji Prawda obnaża pozorność współczesnych relacji, ich konformizm i egocentryzm. A przynajmniej takie, zdaje się, były tu reżyserskie założenia.
Scenografia Pawła Walickiego zabudowuje Dużą Scenę elementami składającymi się na schludne, współczesne wnętrza – po trosze labirynt, a po trosze plac zabaw, na którym bawić się będzie w chowanego/ciuciubabkę czwórka postaci: Alice (Natalia Krystowska), Laurence (Karina Węgiełek), Paul (Piotr Szejn) oraz Michel (Krzysztof Żabka). Jako pierwszych poznajemy Alice i Michela. Przyjemne spotkanie obojga (kochanków – jak szybko się orientujemy) w zaciszu hotelowego pokoju nieoczekiwanie dla mężczyzny przechodzi w wyrzut pretensji ze strony Alice. O brak czasu, o wieczny pośpiech w ich relacji. O szeroko rozumianą drugoplanowość. Przy okazji dowiadujemy się, że zdradzany przez Alice mąż jest najlepszym przyjacielem Michela. Przyjacielem, dodajmy, w trudnej życiowo sytuacji, bo po stracie pracy. Michel jednak bardziej zdaje się dbać o dobrostan Alice niż bezrobotnego Laurence’a, dlatego, aby wynagrodzić jej frustrującą gorączkowość hotelowych schadzek, proponuje wspólny wypad za miasto.
Jak łatwo się domyśleć, kolejne zdarzenia stanowią ciąg pomyłek, potknięć, mniej lub bardziej zgrabnych podskoków i twistów. Widziałam inscenizację Prawdy w konwencji farsowej – drzwi wówczas trzaskały aż miło, bohaterowie i bohaterki z werwą ganiali po hotelowo-salonowych torach przeszkód, a cel wszystkich scenicznych działań był jeden i to bardzo wyraźny: rozbawić publiczność. Andrzej Bartnikowski podszedł do tekstu Zellera ambitnie i prócz śmiechu założył sobie wywołanie w potencjalnej widowni także refleksji nad iluzorycznością współczesnych społecznych „ustawień”, a także nagminnym pogubieniem ludzi w coraz bardziej płynnych schematach funkcjonowania aktualnej rzeczywistości. Dlatego w elbląskiej inscenizacji wszystko biegnie wolnym rytmem – bohaterowie i bohaterki dyskutują i droczą się niespiesznie, my zaś mamy czas, aby z uwagą im się przysłuchać. Ten sposób podjęcia całej historii może przywodzić na myśl reżyserski debiut Floriana Zellera sprzed roku. W głośnym, znakomitym Ojcu z Anthonym Hopkinsem i Olivią Colman w rolach głównych mamy do czynienia z hybrydą lekkiej komedii i miażdżącej tragedii, przytłaczającej ciężarem skrajnych emocji i doświadczeń. Andrzej Bartnikowski podobnych napięć szuka w tekście Prawdy i kierunek to słuszny, bo uwikłanie czwórki postaci w związki balansujące na granicach skrajnych emocji jest bardzo dobrym polem do tego rodzaju eksploracji. Przysłuchując się kolejnym rozmowom bohaterek i bohaterów, obserwując ich galopady i akrobacje, nie sposób nie dostrzec, jak niewiele w tym wszystkim satysfakcji i najprościej rozumianego szczęścia. Sporo za to zaprojektowanych przez popkulturę i social media ambicji, roszczeń, żalów. I potężna nieumiejętność komunikacji, zwłaszcza zaś – z samym/samą sobą, której bezpośrednim i pośrednim następstwem jest przemoc. Tak, to o niej opowiada w dużej mierze Prawda, o normalizowaniu jej za pomocą społecznych konwencji i rytuałów, o niedostrzeganiu jej i bagatelizowaniu.
Swój interpretacyjny zamysł reżyser wpisuje w teatralną strukturę o rytmicznej formule – podzielonej na partie, które wyraźnie rozgranicza ściemnieniem i nośnym muzycznym motywem (od R.E.M po Sigur Rós). I wszystko by się tutaj zgadzało, gdyby nie to, że elbląskie przedstawienie jest zagrane – po prostu – kiepsko. Oglądając je, a jednocześnie zerkając na coraz bardziej, z kwadransa na kwadrans, skonsternowaną publiczność, miałam naprawdę silne wrażenie braku porozumienia wśród zespołu aktorskiego w obszarze nadrzędnych intencji i znaczeń całego przedsięwzięcia. Wyjątkiem jest tutaj rola Piotra Szejna, który jako jedyny „czyta” tak reżyserski zamysł, jak i treści wypełniające tekst Zellera. Jego bohater zajmuje na fabularnej linii przedstawienia dość przewrotne miejsce i Szejna ową przewrotność dobrze wyczuwa – kreując postać ambiwalentną, prowokującą szereg pytań o tytułową „prawdę” właśnie. A swoisty dystans aktora wobec scenicznych zdarzeń podbija niejako nadrzędne dla tekstu Zellera gesty demistyfikacyjne. Pozostała aktorska trójka lawiruje pomiędzy nadaktywnością i nadekspresyjnością (nieudanych w większości) prób rozbawienia publiczności a całkowitym spadkiem scenicznej energii podczas kreślenia (a raczej bazgrania) psychologizmu swoich postaci. Reasumując – brak tu wiarygodnych interakcji, sceniczne napięcie kuriozalnie waha się między stanem agonalnym a kompulsywną drgawką, aktorzy zdają się męczyć w swoich rolach, a ich bohaterki i bohaterowie nudzić.
Elbląska Prawda to smutny przykład spójnych, przemyślanych fundamentów, na których wyrosła konstrukcja mało wiarygodna i nudna. Finałowe sceny przedstawienia, w których oglądamy bohaterów i bohaterki marionetkowo wchodzących w pierwotne, zakłamane role, mało nas w gruncie rzeczy obchodzą. A to dlatego, że brak w nich tego, bez czego teatr – czy ten „tradycyjny”, czy eksperymentalny – obyć się po prostu nie może. Prawdy.
04-03-2022
Teatr im. Sewruka w Elblągu
Florian Zeller
Prawda (La vérité)
przekład: Barbara Grzegorzewska
reżyseria i opracowanie muzyczne: Andrzej Bartnikowski
scenografia, kostiumy, światło: Paweł Walicki
obsada: Natalia Krystowska, Karina Węgiełek, Piotr Szejn, Krzysztof Żabka
premiera: 30.12.2021
galeria zdjęć Prawda (La vérité), reż. Andrzej Bartnikowski, Teatr im. Sewruka w Elblągu ZOBACZ WIĘCEJ
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 토토사이트.com