AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Siostrzana siła

Zbrodnie serca, reż. Jarosław Tumidajski, Teatr Współczesny w Warszawie
fot. Magda Hueckel  

Zbrodnie serca Beth Henley to przykład kameralnej, dobrze skrojonej sztuki amerykańskiej, w której relacje rodzinne wysuwają się na plan pierwszy. Akcja tego dramatu koncentruje się wokół losów trzech głównych bohaterek – ich życiowych wyborów, porażek i namiętności. Ten dość rzadko wystawiany na polskich scenach tekst przypomniał niedawno Teatr Współczesny w Warszawie.

Chcąc przedostać się na widownię Sceny w Baraku Teatru Współczesnego, trzeba przejść przez scenę, która w wypadku Zbrodni serca wyreżyserowanych przez Jarosława Tumidajskiego zamienia się w obszerną kuchnię naznaczoną określonym kolorytem lokalnym oraz czasem akcji. Opowieść Beth Henley rozgrywa się w prowincjonalnym amerykańskim miasteczku w stanie Missisipi w latach siedemdziesiątych i właściwie bardzo trudno wyprowadzić ją poza ten kontekst. Nic dziwnego, że Jarosław Tumidajski i tworzący scenografię do przedstawienia Mirek Kaczmarek postanowili pozostać przy realistycznej konwencji i wiernie odtworzyć wszystkie detale dookreślające czas i przestrzeń, w których rozwija się akcja utworu. W kuchni, stanowiącej jedyne widoczne dla widza miejsce spotkań bohaterów, zgromadzono rozmaite sprzęty gospodarstwa domowego oddające klimat południowoamerykańskiego domu sprzed czterdziestu lat: stare zaokrąglone lodówki, stylizowane szafki, mikrofalówka, ekspres do kawy czy charakterystyczny radioodbiornik. Uzupełnieniem tego użytkowego wyposażenia są liczne elementy dekoracyjne nadające zaprojektowanemu wnętrzu prywatnego, nieco „kobiecego” charakteru. Dzięki tej imponującej dbałości o szczegół scenografia Kaczmarka zyskuje specyficzny, filmowy charakter. Dużą rolę odgrywa tutaj również światło (w reżyserii Katarzyny Łuszczyk), które znakomicie wydobywa rozmaite tony tej samej przestrzeni scenicznej. Cały spektakl Tumidajskiego ogląda się zresztą trochę jak zestaw wyciętych kadrów filmowych. Nie ma tu co prawda stopklatek, ale częste wyciemnienia widowni z towarzyszącą muzyką ilustracyjną bez wątpienia potęgują kinematograficzny efekt.

Pisząc Zbrodnie serca Beth Henley inspirowała się po części własnym życiorysem – przede wszystkim dzieciństwem i młodością spędzonymi w prowincjonalnym miasteczku Jackson w stanie Missisipi. Henley wychowywała się w wielodzietnej rodzinie wraz z trzema siostrami. Fakt ten znalazł swe odbicie w jej pierwszej wystawionej na profesjonalnej scenie sztuce, która okazała się również największym sukcesem dramatopisarskim – za Zbrodnie serca autorka otrzymała Nagrodę Pulitzera w 1981 roku, zaś jej scenariusz do ekranizacji tego dramatu został nominowany do Oskara. Mimo licznych sukcesów i wyróżnień sztuka Henley nie należy do grona tych nieśmiertelnych, które wystawiane po latach wciąż są w stanie budzić silne emocje i takie samo zainteresowanie widzów. Nie jest to także typ dramatu uniwersalnego, sprawdzającego się w każdych warunkach scenicznych. Szczególnie problematyczne wydaje się przeniesienie specyficznego klimatu amerykańskiej prowincji na inne realia czasoprzestrzenne.

Polskie tłumaczenie Zbrodni serca opublikowane zostało w „Dialogu” w 1991 roku – od tamtej pory dramat jednak trochę się zestarzał, tracąc zarówno na swej aktualności, jak również atrakcyjności. W tragikomicznej historii trzech sióstr – mocno doświadczonych przez los i w dość osobliwych warunkach spotykających się ponownie w rodzinnym domu – trudno odnaleźć coś więcej poza sentymentalną tęsknotą za tym, co utracone. Lenny, Meg i Babe – główne bohaterki utworu – poprzez swe niezdecydowanie, samotność i trwanie w zawieszeniu często przyrównywane bywały do Trzech sióstr Czechowa. W ich pogmatwanych losach dopatrywano się współczesnej odsłony rosyjskiego dramatu. W świecie sióstr Magrath – mimo że bliższemu naszej współczesności – zdecydowanie trudniej jednak się zanurzyć, zaś ich rozterki i prowadzone rozważania niewiele mają wspólnego z głęboką Czechowowską melancholią.

Inscenizacja Zbrodni serca w reżyserii Jarosława Tumidajskiego jest wyraźnym ukłonem w stronę teatru realistycznego i mieszczańskiego, w którym najważniejszy staje się plan fabularny spektaklu oraz stopniowe odsłanianie kolejnych jego warstw. Z tej też przyczyny cały ciężar rozwoju akcji spoczywa na barkach aktorów, a właściwie aktorek, bo to kobiety wiodą tu prym. Rolę najstarszej, najbardziej zrównoważonej, choć także niepewnej siebie siostry kreuje Monika Krzywkowska – prezentując przy tym znakomite wyczucie konwencji i równie świetną formę aktorską. W pewnym sensie to właśnie jej kreacja nadaje rytm całemu przedstawieniu, stanowiąc swego rodzaju spoiwo między poszczególnymi wątkami, a także groteskowymi i tragicznymi tonami opowieści. Bohaterki Katarzyny Dąbrowskiej i Moniki Kwiatkowskiej reprezentują raczej konkretne, zdecydowanie bardziej jednowymiarowe kobiece typy osobowościowe – Dąbrowska wciela się w przebojową kontestatorkę Meg, zaś Kwiatkowska w nieco infantylną, żyjącą w świecie własnych marzeń Babe. Wspomnieć należy również o tak zwanym czarnym charakterze Zbrodni serca – pruderyjnej kuzynce sióstr, zagranej z dużym rozmachem i komizmem przez Agnieszkę Suchorę. Gdzieś daleko w tle kobiet pozostają mężczyźni – Mikołaj Chroboczek i Szymon Roszak – całkowicie zdominowani przez nieprzewidywalny klan sióstr Magrath.

Warszawski spektakl Tumidajskiego wydaje się spełniać swe podstawowe zamierzenia – jest sprawnie przygotowaną sztuką obyczajowo-psychologiczną, podporządkowaną realistycznej konwencji. Inną kwestią pozostaje stopień atrakcyjność samego tematu – mimo zaskakujących faktów z życia sióstr, które ujawnia fabuła spektaklu, trudno mówić tu o historii, która wciąga i z narastającym napięciem prowadzi widza do finału. Początkowe zaciekawienie amerykańską prowincją opada niestety już pod koniec pierwszej części – trochę na skutek monotonii samych dialogów, trochę zaś z powodu nadmiernego przedłużania niektórych mało istotnych dla rozwoju akcji scen. Z jednej strony sztuka przepełniona jest gorzką refleksją na temat przemijania, z drugiej zaś elementami humorystycznymi – problem w tym, że ani ta pierwsza, ani te drugie nie wybrzmiewają w pełni. Nie jest to jednak winą aktorów, raczej samego tekstu, który – mówiąc najprościej – pozostał więźniem swego czasu i lokalnego kontekstu, w jakim się zrodził. Dotyczy to nie tylko samej treści, ale także dość archaicznej i nieco naiwnej konstrukcji dramatycznej stanowiącej wynik dominujących wówczas tendencji dramatopisarskich.

23-05-2018

galeria zdjęć Zbrodnie serca, reż. Jarosław Tumidajski, Teatr Współczesny w Warszawie <i>Zbrodnie serca</i>, reż. Jarosław Tumidajski, Teatr Współczesny w Warszawie <i>Zbrodnie serca</i>, reż. Jarosław Tumidajski, Teatr Współczesny w Warszawie <i>Zbrodnie serca</i>, reż. Jarosław Tumidajski, Teatr Współczesny w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Współczesny w Warszawie
Beth Henley
Zbrodnie serca    
przekład: Małgorzata Semil
reżyseria i opracowanie muzyczne: Jarosław Tumidajski
scenografia: Mirek Kaczmarek
kostiumy: Krystian Szymczak
światło: Katarzyna Łuszczyk
obsada: Monika Krzywkowska, Katarzyna Dąbrowska, Monika Kwiatkowska, Agnieszka Suchora, Szymon Roszak, Mikołaj Chroboczek

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: