W Polsce bez zmian
Na plakacie Polki Polskiego Teatru Tańca w reżyserii Igora Gorzkowskiego znajduje się czarno-biała fotografia jasnowłosej kobiety w białej sukni, trzymającej bukiet białych kwiatów. Jej twarz zasłonięta jest gęsto kreślonymi, białymi i czerwonymi liniami, składającymi się na polską flagę. Na niej, nieco koślawo, napisany został tytuł spektaklu.
Ten wieloznaczny, intrygujący obraz interpretować można na kilka sposobów. Jednak zawarte w nim odniesienia polityczne, narodowe i społeczne pozostały jedynie w sferze domysłów. Spektakl, atrakcyjny pod względem choreograficznym, na poziomie dramaturgicznym jest jedynie prostą przypowieścią o tym, że rodzimy się, mamy swoje obowiązki, marzenia i problemy, a potem umieramy. Jego najważniejsze sensy pozostają w sferze domysłów. Widzowie dopowiadają je na styku własnych oczekiwań i wieloznaczności ruchu tancerzy. Niestety – to trochę za mało, żeby uznać, że wyreżyserowane przez Gorzkowskiego widowisko mówi coś istotnego o którejkolwiek z Polek reprezentujących nasze czasy. Nie jest portretem zbiorowym ani jednostkowym. Powiela stereotypowe fantazmaty.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przez nasz kraj przetoczyły się masowe demonstracje kobiet domagających się prawa do samostanowienia i wolności prokreacyjnej. Manifestowały swój gniew skierowany przeciwko rządzącym Polską politykom prawicy narzucającym wszystkim, bez względu na przekonania i sympatie, własne wybory moralne. Niektóre z protestujących oskarżane były potem o zakłócanie porządku publicznego albo sądzone za autorską interpretację chronionego prawem znaku Polski Walczącej. Inne – wzywane były na dywanik przełożonych, ponieważ ubrane na czarno znalazły się na grupowym zdjęciu. Taka reakcja władzy na społeczny ruch oburzenia – w połączeniu z próbami ośmieszania jego uczestniczek przez niektórych komentatorów i publicystów – może być dowodem na jego siłę i znaczenie. Nie zdołała jednak osłabić złości przeciwko dominacji utrwalonego męskiego szowinizmu, która wylała się na ulice i place polskich miast. Czarny Protest, w połączeniu ze światowym zasięgiem akcji #MeToo, sprowokował kolejną ważną falę emancypacji polskich kobiet. Jesteśmy świadkami początku nowej epoki. Tego faktu nie można przeoczyć albo zignorować. Czy artystom, którzy chcą dzisiaj mówić o polskich kobietach, wolno pominąć znaczenie wspomnianego zrywu? Niezgoda kobiet na decydowanie o nich zgodnie z wolą kościoła i prawicową ideologią nie wypaliła się po jednorazowej akcji. Ona wciąż trwa, kipiąc pod powierzchnią codziennego życia. Polki potwierdziły, że potrafią i będą upominać się o swoją godność. Bagatelizowanie tego faktu wydaje się specyficznym rodzajem ślepoty. Zwłaszcza jeśli zdarza się w przestrzeni teatru, który może znakomicie reagować na społeczne nastroje i potrzeby chwili.
Tytuł widowiska PTT jest celowo wieloznaczny – wskazuje zarówno na temat, jak i wykorzystywany motyw muzyczny czy krok taneczny: „Polka to szybki taniec. Polka to forma muzyczna w metrum parzystym. Polka to kobieta”. Na scenie pojawia się siedem tancerek; mistyczna liczba oznaczająca pełnię sugeruje możliwość prezentacji odmiennych kobiecych postaw. Zamiast różnorodności publiczność widzi liryczne, taneczne obrazy z życia kobiety. Prezentując ją jako ofiarę systemu opartego na przemocy, której podlega jako kochanka, gospodyni domowa czy żona, nie przekraczają stereotypowego tableau. Część partii solowych i duetów wprowadza indywidualne rysy poszczególnych postaci. Jednak w przeplatających je scenach zbiorowych obraz znów ulega unifikującemu zamazaniu. Powraca wrażenie, że wszystko to dopełnienie jednej smutnej opowieści, która przez wszystkie bohaterki inicjowana jest i kończona tak samo.
Jakie są kobiety żyjące w naszym kraju? O czym marzą, czego pragną? Co je martwi, a co złości? Co motywuje je do działania? Które z odczuwanych przez nie emocji są źródłem ich siły, a które pozbawiają je mocy? Zapowiedzi Polki sugerowały, że przynajmniej niektóre z tych pytań będą rozważane na scenie. Zamiast tego w trakcie spektaklu widzowie śledzą losy kobiet, które rodzą się, żyją i umierają. Nawet kiedy przeżywają wzloty i upadki, skutecznie tłumią własne uczucia. Nie przekraczają norm społecznych tworzących ramy zwyczajowego prawa. Myśli o buncie, marzenia o prawdziwej namiętności i skromne manifestacje indywidualizmu nie są w stanie przełamać regulowanego kulturowo poczucia podległości wobec kultury patriarchalnej. Gorycz, jaką pozostawiła we mnie premiera Polki w Sali Wielkiej Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, wynika z niewykorzystania szans na powiedzenie tym spektaklem czegoś ważnego. Nawet mimochodem nie wspomina się tu o kobietach, które są w stanie „chwycić w ręce szpadel”, żeby – jak śpiewa Gang Śródmieście – „pogrzebać patriarchat”.
Polka Gorzkowskiego konfrontuje formę przypowieści, tworzonej na modłę mitu antropogenicznego, z jej choreograficznymi ilustracjami i kontrapunktami. Podawany z offu rytmiczny tekst białego wiersza ex cathedra relacjonuje wolę stwórcy. Polką nazwał on melodię, która wpadła mu do ucha, kiedy odpoczywał siódmego dnia stworzenia. Każdy z kolejnych kilkunastu fragmentów narracyjnych odnosi się już tylko do kobiety. Forma zdań nie zostawia miejsca na jakiekolwiek wahania czy wątpliwości dotyczące jej roli i doli, która jest jej udziałem. Polka czeka na partnera, pilnuje swojej torebki i czyta prasę kobiecą, zajmuje ją praca, kredyty, dom. W domu jej miejsce to kuchnia, w której smaży kotlety i zmywa naczynia. Marzenia realizuje tylko w snach. I tylko wówczas zdarza się jej uśmiechnąć. Tekst łączy stylistykę ludową z odniesieniami do współczesnych realiów. Biała sukienka została „obstalowana na Zalando”, a kobieca solidarność przejawia się – jedynie – w kolektywnym umiłowaniu „shoppingu” i rozmowach nad caffè latte. Ruch tancerzy ciekawie dopowiada banalną opowieść, pozwalając na dostrzeżenie w niej szans na drugie dno. Niestety spektakl nie odbija się od niego, ani nie idzie – choćby o krok – dalej.
Choreografia Iwony Pasińskiej bywa niepokojąca, neurotyczna, drapieżna. Tancerkom i tancerzom udaje się ukazać pełne napięcia emocje kreowanych postaci. Te momenty są jednak tylko scenicznym odbiciem ich świata wewnętrznego. Siedem artystek opowiada o losie kobiety podlegającej stereotypowym rolom społecznym. Jej zadaniem (po urodzeniu, a może raczej – kiedy założy już sukienkę – po staniu się Polką) jest zgoda na związek zgodnie z wyborem dokonanym przez mężczyznę. Po krótkiej chwili namiętności trzeba zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Cierpliwie znosić przemoc domową lub obojętność partnera. Godzić się z niemocą, zawodowym kieratem i domowym jarzmem. Nawet krzyk, sugerowany ruchem i zastępujący wspomniane w narracji „wychwalanie pana”, który może sygnalizować bunt nad zlewem pełnym naczyń, pozostaje bezgłośny. To jedynie sygnał rozpaczy. Z czasem namiętność zastępowana jest przez przemoc, ale próba opuszczenia partnera kończy się porażką. Trudno znieść przeciągający się bezruch. Powtórki nużą. Pozostaje obojętność. A Polka nadal trwa przy zgliszczach związku. Jeśli prezentowany przez Gorzkowskiego portret Polki cokolwiek znaczy, to głównie przez niezgodę na to, co przedstawia.
Pomysł na to widowisko wydawał się znakomity. Kolejna w dorobku PTT współpraca tancerzy i reżysera dramatycznego mogła iskrzyć twórczym spięciem rożnych mediów, stylów gry czy odmiennych sposobów myślenia o teatrze, scenie, ruchu. Z technicznego punktu widzenia to przedsięwzięcie powiodło się nie najgorzej. Intrygujące światło (Przemysław Gapczyński) pozwoliło uplastycznić banalnie prostą scenografię (Andrzej Grabowski). Bardzo dobra, intrygująca i niepokojąca muzyka Zbigniewa Kozuba operuje leitmotivem powracającego rytmu polki. Jej melodia nie jest cytowana wprost – zawsze złowieszczo przesterowana, zanieczyszczona, złamana, przeciągana niczym w starym kasetowym magnetofonie. Ruch znakomitych technicznie tancerzy momentami ujawnia nadmierne, klasyczne „dopracowanie”. Ich taniec otwiera jednak najważniejszą przestrzeń dla potencjalnej wieloznaczności spektaklu. Chociaż można doszukiwać się jej także w ironii przebijającej się w odbiorze współtworzących go tekstów, jednak ich specyficzna poetyka zdominowana została przez prostą, znoszącą wątpliwości treść. W rezultacie Polka rozczarowuje, a – w drugiej połowie – także męczy widzów nadmiernym przeciąganiem scen. Jej premiera w ogłoszonym przez PTT Roku Bogów 2018 potwierdza smutną tezę, że polskim bogiem, który nadal ma się dobrze, jest patriarchat. Niestety z tej diagnozy – bez wskazania możliwych wyjść – niewiele wynika.
14-02-2018
Polski Teatr Tańca
Polka
reżyseria i dramaturgia: Igor Gorzkowski
muzyka: Zbigniew Kozub
scenografia: Andrzej Grabowski
choreografia: Iwona Pasińska i artyści – tancerze Polskiego Teatru Tańca
światła: Przemysław Gapczyński
obsada: Urszula Bernat-Jałocha, Julia Hałka, Paulina Jaksim, Jerzy Kaźmierczak, Zbigniew Kocięba, Katarzyna Kulmińska, Paweł Malicki, Marcin Motyl, Michał Przybyła, Adrian Radwański, Katarzyna Rzetelska, Sandra Szatan, Dominik Więcek, Emily Wong
premiera: 03.02.2018
W ogóle zajebiście, że recenzują ten spektakl mężczyźni. Czy na pewno wiecie najwięcej o życiu Polek? Wasze przekonanie, że to Wy, a nie twórcy, macie rację, uzurpowanie sobie prawa do kreślenia wizerunku Polki jest w gruncie rzeczy tyleż niesmaczne, co groteskowe. No ale najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny. A coż im pozostało?
Niektórym trudno przyjąć do wiadomości, że życie większości Polek tak właśnie wygląda, ale trudno się dziwić kompletnemu nieporozumieniu na osi twórca<->życie <-recenzent. Te, o których jest ten spektakl nie chodzą do teatru. Bo mąż, dzieci, praca, brak pieniędzy, teatr ...tak byłam w liceum z klasą, najbliższy jest 50 km stąd, więc słowo teatr nie mieści się w ich życiowym podręcznym słowniku, obok długów, kredytu, prania, dziurawych spodni, odrób lekcje, umyj okna, za słonej zupy... Pytanie czy żadna recenzentka w tym kraju nie doznała choć raz przemocy, nie wylądowała w kieracie - dziecko-praca-dom?
nieprawda. polka nie nudzi widzów. mnie nie znudziła. wybieram się na spektakl w marcu po raz drugi.jeśli będą grać potem, też pójdę. recenzja "może być" ale za mało Pan napisał na temat samego ruchu, tańca, za dużo na temat własnych oczekiwać i Pana oczekiwań odnośnie dyskusji na tematy doraźne, która według Pana powinna się tam znaleźć. W efekcie pisze Pan o sobie ,a nie o tym, co Pan widział.