AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Wiem, w co grasz

Anna Burzyńska, Wywoływacz lawin, Wydawnictwo ADiT.
Doktor nauk humanistycznych, krytyk teatralny, członek redakcji portalu „Teatralny.pl”. Pisze dla „Teatru”, kwartalnika „nietak!t”, internetowego czasopisma „Performer” i „Dialogu”. Współautor e-booka Offologia dla opornych. Współorganizuje Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej we Wrocławiu.
A A A
 

Akompaniatora widziałem na scenie tylko raz. Było to w małym prywatnym teatrze w Łodzi, który dotychczas, delikatnie mówiąc, nie zaskakiwał jakością swoich produkcji. Nie bywałem tam, na szczęście, zbyt często, dlatego też pomijam tu nazwy i nazwiska. Zresztą musiałbym je sobie przypomnieć, nie bez pomocy wyszukiwarki internetowej. Dobrze natomiast pamiętam, kiedy przydarzyło mi się tam wrócić na wyżej wspomniany tytuł. O dziwo, coś się stało. Nie, nie był to spektakl wybitny ani nawet jakiś szczególnie dobry. Był to jednak wieczór w teatrze, którego nie wypadało spisać na straty. A to już, jak na dzisiejsze czasy, uznaje za artystyczne zwycięstwo.

To „coś”, co się stało, to tekst Anny Burzyńskiej. Sztuka, jak kiedyś to określano, dobrze skrojona. Jedność czasu, miejsca i akcji ucieleśniona w stopniu najwyższym. Faktycznie to jedna długa, ale pozbawiona dłużyzn konwersacja, toczona przez tytułowego akompaniatora, zwanego Pianistą, oraz Śpiewaczkę, której ten pierwszy towarzyszy zawodowo od wielu, wielu lat. Niezwykłość całej sytuacji polega na tym, że Pianista przez cały ten, mierzony dekadami okres raczej milczał, za co był ceniony przez Śpiewaczkę. A tu proszę, postanowił się wyspowiadać i wyznać jej miłość: „Kocham... panią, pani Amelio! Yeees! Powiedziałem to! Powiedziałem!”.

Chociaż Śpiewaczka pracuje w operze, cała sytuacja szybko staje się raczej operetkowa. Może nawet farsowa. Postarzała, zadufana w sobie („Zakochał się! Też mi ważna sprawa”) diva, która boi się powtarzanej przez Pianistę „koszmarnej liczby” razem spędzonych lat, oraz lękliwy, żałosny nieudacznik, który darzy ją bezwzględną miłością. Ale to dopiero początek. Operetko-farsa będzie ewoluowała w kierunku melodramatu, a gdzieś w drugiej połowie warto będzie przypomnieć sobie pełny tytuł wydanego przez Wydawnictwo ADiT zbioru sztuk – Wywoływacz lawin i inne tragikomedie. Tragikomedią jest też Akompaniator. Proporcje jednego, czyli tragedii, oraz drugiego, czyli komedii, będą zależały od inwencji i zamiarów przyszłych inscenizatorów. Autorka pozostawia tu sporą przestrzeń do manewru. Jednocześnie sztuki Burzyńskiej wydają się być tworzone są z myślą o wystawieniu ich bez większych (albo żadnych) cięć, bez kombinowania i zmagania się z oryginałem.

Zacznijmy od tego, że radykalnie skraca rubrykę „Osoby”, która zwyczajowo następuje po tytule. We wszystkich z sześciu zamieszczonych w tomie sztuk tych osób jest nie mniej, nie więcej, tylko dwie: on i ona, którzy różne przybierają imiona. Jedynie w Nocnym portierze i kobiecie finalnej dołącza do nich Trup męski w postaci manekina, ale to trudno nawet nazwać wyjątkiem. Dwójkę swoich bohaterów Burzyńska umieszcza w sytuacjach nietuzinkowych, dziwacznych czy wręcz groteskowych. Akcja zawiązuje się natychmiast po tym, jak w kilku konkretach obrysuje sytuację od strony „zewnętrznej” („sala prób w operze”, „portiernia w dużej firmie”, „pokój dzienny w ekskluzywnym apartamentowcu”). Motywacje postaci zawsze są wyraziste: miłość, zazdrość, zemsta albo zwyczajne przekonanie, że „w obliczu braku własnego szczęścia nieszczęście innych jest nie do pogardzenia”. W Nocnym portierze i kobiecie finalnej zdesperowany portier próbuje się powiesić na stryczku, lecz w momencie podniesienia ręki na własne życie do jego pomieszczenia służbowego niespodziewanie wkracza tajemnicza kobieta. W tytułowym Wywoływaczu lawin do mieszkania bohaterki włamuje się mężczyzna, który ponad ćwierć wieku temu był pogardzany i krzywdzony przez nią w szkole. Robi to, aby „uregulować rachunki”.

Burzyńska chce jak najszybciej zacząć, gdyż wydaje się mieć setki pomysłów, jak to dalej poprowadzić. Jej sztuki są „gęste” dramaturgicznie i pełne zwrotów akcji. Niekiedy bardzo brawurowych, graniczących wręcz z absurdem. Często musimy zgadywać, co jest prawdą, co wymysłem, co rzeczywistością, co jedynie urojeniem. Wraz z nami próbują to zrobić bohaterowie. „Wiem, w co grasz, ale nic z tego nie będzie!” – mówi Jerzy do Judyty (Wywoływacz lawin). Jak się domyślacie, zawsze jednak coś z tego jest. Co więcej, „napastnik” i „ofiara” czasami kilka razy zdążą zamienić się rolami. Świetnym tego przykładem jest dramat Związani, w którym porywacz kobiet, Wiesław, nie jest w stanie sprowadzić do swojego mieszkania upartej i nieustraszonej Elżbiety.

Równie trudnym do przewidzenia bywa finał podobnych opowieści. Zaspojleruję tylko ten z Kwarantanny. Sztuka kończy się decyzją o wspólnym samobójstwie młodej pary, która uwięziona w domu podczas pandemii nieostrożnie wyznała sobie o kilka sekretów za wiele. Nie zabraknie tu więc przemocy i kryminału. Poza tym prof. dr hab. Anna Burzyńska, wykładająca na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, ma wyjątkowe ucho do wartkich, wyrazistych dialogów. Zdania w jej sztukach zazębiają się ze sobą jak koła zębate w drogim zegarku. Ma też świetne, moim zdaniem, poczucie humoru o wyjątkowo szerokim spektrum, bo nie poprzestaje na samych językowych zabawach. Ironia, sarkazm, groteska, erudycyjne uśmieszki, farsowe chwyty, wyśmiewanie stereotypów – wszystkiego tego jest w nadmiarze w jej dziełach. Nie stroni także od dosadnie sprośnych żartów. Malarka zwłok w ogóle przenosi nas do zakładu pogrzebowego, który hołduje zasadzie: „z nami po śmierci odmłodniejesz”, i jest pełna ryzykownego czarnego humoru.

Większość powyższych uwag i przemyśleń ładnie podsumowują przywołane na okładce książki słowa Macieja Wojtyszki: „Anna Burzyńska pisze sztuki tak, że publiczność może się i bawić, i myśleć, dyrektorzy teatru uszczęśliwiają swoich najzdolniejszych aktorów, a aktorzy mogą pokazać całą skalę swoich umiejętności”. Dokładnie tak! Autorka Akompaniatora pisze o otwieraniu się przed innym i chwilowym zbliżeniu się dwóch osób, które w kilka godzin potrafi przewrócić do góry nogami całe ich dotychczasowe życie. Wtargnięcie innego wysadza w powietrze i bez tego wyjątkowo chwiejny, bo zbudowany na wątpliwych kompromisach, fundament ich codzienności. Mylicie się jednak, jeżeli oczekujecie, że światło szczerości wyprowadza bohaterów z ciemnych tuneli ich przekłamanego życia. O, nie! Burzyńska stroni od taniego moralizatorstwa. Zamiast tego pokazuje, jak taka „cicha woda” potrafi niejeden „porwać brzeg”. Tym bardziej wypada obawiać się spełnienia własnych marzeń. Bo „lawina” wiążących się z tym konsekwencji najczęściej wcale nie jest tą, którą chcielibyście wywołać.

29-05-2024

Anna Burzyńska, Wywoływacz lawin, ADiT, Warszawa 2023, 342s.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany fs
    fs 2024-06-24   11:15:51
    Cytuj

    Outstanding blog. Reading your writings was fun. This was, for me nytimes crossword, a quite entertaining read. I am anxious to read more from this saved source. Keep up your great work!

  • Użytkownik niezalogowany 방콕 출장 마사지
    방콕 출장 마사지 2024-06-10   09:51:49
    Cytuj

    Are you ready to dive into the vibrant world of Thailand nightlife? Click here for more: ->-> 방콕 출장 마사지.COM