AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Wszystkie odcienie błękitnej planety

Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, doktor nauk humanistycznych. Referentka krajowych i międzynarodowych konferencji naukowych poświęconych literaturze i kulturze. Publikowała m.in. w internetowym „Dzienniku Teatralnym” oraz w miesięczniku „Teatr”. Współpracowała z Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” i Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku. Mieszka w Gdyni.
A A A
Fot. Piotr Pędziszewski  

Klimat najnowszego przedstawienia gdańskiego Teatru Miniatura trochę przywodzi na myśl filmowy cykl Krzysztofa Gradowskiego – powstałe w latach osiemdziesiątych (i nieco psychodeliczne) opowieści o Panu Kleksie i jego uczniach.

W spektaklu Błękitna planeta, podobnie jak we wspomnianych filmach, beztroska i prostoduszność dziecięcych lat skonfrontowana zostaje z elementami rozbijającymi ową krainę szczęśliwości, zmuszającymi do podejmowania trudnych wyborów, zmieniającymi pespektywę dotychczasowego widzenia rzeczywistości. A wszystko to dzieje się w przestrzeni pełnej niezwykłych miejsc i przedziwnych stworzeń, cudownej, ale posiadającej też i mroczne zakamarki.

Przedstawienie Błękitna planeta jest polską prapremierą sztuki Andriego Snæra Magnasona. Islandzki autor zaadaptował na potrzeby sceny swoją wielokrotnie nagradzaną (między innymi Nagrodą Literacką im. Janusza Korczaka) powieść Historia błękitnej planety. Sztukę wyreżyserował inny Islandczyk – reżyser i aktor Erling Jóhannesson, który wspólnie z autorką scenografii Izą Toroniewicz stworzył przedstawienie zachwycające formą i bardzo ciekawe w treści.

W kontekście pierwszych scen spektaklu tytułowa błękitna planeta jawi się jako miejsce, w którym czas się zatrzymał. Odizolowane od reszty kosmosu, samowystarczalne, trwające we własnym, ciągle tym samym i bezpiecznym rytmie. Raj? Na pewno jakaś wariacja na jego temat, skąpana w kojących dla oka fioletach i błękitach. Przedziwną krainę o rajskiej proweniencji zamieszkują równie niezwykłe istoty – dzieci, które nigdy się nie starzeją. Wiecznie młodzi mieszkańcy błękitnej planety spędzają czas na zabawie i zaspokajaniu podstawowych potrzeb. Nikt i nic nie mąci beztroskiej monotonii ich zawsze dziecięcej egzystencji. Do czasu.

Przedstawienie Błękitna planeta jest polską prapremierą sztuki Andriego Snæra Magnasona. Cezary Nakręcony (Piotr Kłudka) to międzygalaktyczny sprzedawca odkurzaczy, którego kosmiczny pojazd przypadkiem (?) ląduje na błękitnej planecie. Jego nieoczekiwane przybycie początkowo ujawnia drzemiącą w dzieciach potrzebę doświadczenia czegoś nowego, ekscytującego, nawet nieco groźnego. Brimir (Jakub Ehrlich) i Hulda (Edyta Janusz-Ehrlich) natychmiast stwarzają opowieść na temat nagłego gościa. „To potwór!” – ostrzegają swoich współplemieńców i jak się później okaże – to na pozór wyolbrzymione, nasiąknięte groźbą niebezpieczeństwa określenie wcale nie odbiega tak mocno od tego, kim tak naprawdę jest roześmiany Cezary.

Piotr Kłudka kreuje postać Cezarego w sposób, który od pierwszego pojawienia się „planetokrążcy” każe nam sądzić, że pod uśmiechami, dowcipami i gagami kryje się coś niepokojącego, że Cezary posiada drugą stronę swojej wesołkowatej osobowości – wcale nie zabawną i dobrotliwą. Postać międzygalaktycznego sprzedawcy wzbudza dziwny, bo nieokreślony niepokój. Uczucie to wzmaga się, gdy Cezary wprowadza w egzystencję dzieci zupełnie nowe, nieznane im dotąd elementy. Mechanizm jego działania jest dość prosty, lecz skuteczny. Cezary przekonuje dzieci, że ich dotychczasowe życie było po prostu nudne, po czym proponuje nietypowe odejście od tej monotonii – daje dzieciom motyli pyłek, który umożliwi im latanie. Pokryje ich skórę tajemniczą substancją, dzięki której pyłek nigdy nie zostanie zmyty. Przybije słońce do nieboskłonu, aby nie zaszło już nigdy i pozwoliło dzieciom na nieustanną zabawę. A wszystko to pod jednym warunkiem – dzieci oddadzą mu odrobinę swojej wiecznej młodości.

Zgoda na propozycję złożoną przez tajemniczego gościa uruchamia w spektaklu lawinę zdarzeń, które dla dziecięcej społeczności mają w dużej mierze wymiar inicjacyjny. Brimir i Hulda przypadkowo dostają się na drugą stronę planety, która przez działania Cezarego pogrążona jest w mroku, a jej zakamarki zamieszkują krwiożercze potwory. Tu również mieszkają dzieci – głodne, wystraszone, przemarznięte od wiecznego chłodu. Spotkanie z tą społecznością sprawia, że Brimir i Hulda poddają weryfikacji swoje dotychczasowe życie. Wracają na słoneczną stronę planety z postanowieniem zmian. To jednak okazuje się wcale nie tak łatwe. Zgoda na wpuszczenie do swojego życia przebiegłego Cezarego wprowadziła w przestrzeń dziecięcej egzystencji nieodwracalne zmiany. Beztroska baśń o wiecznym dzieciństwie nieoczekiwanie zamieniła się w niepokojącą opowieść o błyskawicznym dorastaniu.

Największą zaletą przedstawienia Teatru Miniatura jest jego nieoczywistość. Świat błękitnej planety wolny jest od jednoznacznych, radykalnych podziałów. Nic tu nie jest czarne bądź białe, wszystko i wszyscy mienią się odcieniami rozmaitych barw. Nie znajdziemy tu ani prostych fabularnie rozwiązań, ani wciskanych na siłę „życiowych prawd”. Finał przedstawienia jest bardzo niejednoznaczny, nie oferuje nam zakończenia, a jedynie sugeruje pewne możliwości. Opowieść o wiecznych dzieciach zawiera w sobie wiele znaczeń. Mówi o obcości, inności. Zwraca uwagę na wielowymiarowość świata, na jego wieloznaczność. Nic tu nie jest czarne bądź białe, wszystko i wszyscy mienią się odcieniami rozmaitych barw. Porusza szalenie ważny w naszych czasach problem posiadania i dostępu do rozmaitych dóbr. Wreszcie – co najistotniejsze – bardzo wyraźnie pokazuje skutki decyzji nieprzemyślanych, podejmowanych pod wpływem chwili i z hedonistycznych pobudek. Jednak pomimo wielości poruszanych tematów, przedstawienie skonstruowane jest w sposób przejrzysty i zrozumiały dla młodego widza. Co więcej – historia błękitnej planety i jej mieszkańców wywołuje u dzieci ogromne emocje. Na przedstawieniu, które ja widziałam, większość widowni stanowiły dzieci, u których stopień ekscytacji oglądanym spektaklem osiągnął chyba maksymalny poziom.

Piękna scenografia Izy Toroniewicz, niezwykła, bardzo „północna” muzyka islandzkiego zespołu múm sprawiają, że z zainteresowaniem i dużą przyjemnością ogląda się to ciekawe, mądre przedstawienie. Bardzo dobrze wypada w nim zespół aktorski Teatru Miniatura (prócz wspomnianych ról głównych w przedstawieniu grają również Wioleta Karpowicz, Wojciech Stachura, Jakub Zalewski i Magdalena Żulińska). Na uznanie zasługuje Piotr Kłudka w roli Cezarego Nakręconego – dorosłego, który w swoim wnętrzu skrywa dziecko. Trochę samolubne, ale też chyba i bardzo samotne.

No i sam finał przedstawienia. Żadnego odsyłania, wyganiania „złego”, żadnego zamiatania pod dywan – jak to często w opowieściach dla dzieci bywa. Czasami „złego” nie da się przegonić. Ale można spróbować go poznać i oswoić – przekonują twórcy Błękitnej planety.

26-05-2014

 

Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku
Andri Snær Magnason
Błękitna planeta
tłumaczenie: Agnieszka Kochanowska
reżyseria: Erling Jóhannesson
scenografia: Iza Toroniewicz
muzyka: múm
obsada: Jakub Ehrlich, Edyta Janusz-Ehrlich, Wioleta Karpowicz, Piotr Kłudka, Wojciech Stachura, Jakub Zalewski, Magdalena Żulińska
Premiera: 17.05.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: