AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Zmysł udziału

Noc Walpurgi, reż. Agata Biziuk, Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskiej w Warszawie
fot. Bartek Warzecha  

Tej nocy wracają zmarli, rządzą złe duchy i odbywa się sabat. Któż by nie chciał, aby taka noc zdarzała się częściej niż raz w roku. Teatr władny jest to uczynić. W Warszawie Noc Walpurgi trwa na deskach Teatru Żydowskiego – niekiedy nawet za dnia. Nie wszystkie przywołane wcześniej oblicza tego niezwykłego czasu wydają się w kontekście spektaklu Agaty Biziuk równie ciekawe. Kuszące jest szczególnie ostatnie. Historia spotkania dojrzałej kobiety, światowej sławy divy operowej Nory Sedler (Ewa Tucholska), i młodego dziennikarza Roberta (Piotr Siwek), to znakomity pretekst do opowieści o Czarownicach. Niezwyciężonej sile kobiet – jak zatytułowała swą głośną książkę Mony Chollet i jak chciałby duch czasów. Ale tym razem interpretacja feministyczna, choć możliwa, wydaje się ograniczająca. Twórców interesuje coś innego.

Agata Biziuk wzięła na warsztat scenariusz Marcina Bortkiewicza i Magdaleny Gauer, który w 2015 roku doczekał się ekranizacji w reżyserii tego pierwszego. Noc Walpurgi na ekranie i na teatralnej scenie przebiega podobnie. I tu, i tu wpadamy w ciemny dół świata po Holokauście, choć na pierwszy rzut oka doły te zupełnie są do siebie niepodobne. Wyraziste kostiumy oraz scenografia Mariki Wojciechowskiej różnią się od realistycznego i wystylizowanego zarazem monochromu garderoby, w której rozgrywała się akcja filmu. W sali na rogu Świętokrzyskiej i Nowego Światu publiczność siedzi naprzeciw siebie, oddzielona białym podestem ciągnącym się od ściany (i ekranu) do ściany (i ekranu). Wyświetlane na białych płótnach czarno-białe wizualizacje pozostają w kontrze do jasnej przestrzeni. Bohaterowie angażują się w grę z przeszłością, to jest w grę z tym, co ciemne i ukryte – do wtóru głośnych i rytmicznych, choć często płaskich bitów (za muzykę odpowiada Radosław Duda). Choć stylistyka techno dobrze współgra ze sterylnym charakterem tego dziwnego wybiegu upiornej mody, to niespecjalnie zbliża nas do świata opery, o którym bohaterowie co i rusz wspominają. Niewiele pomaga pierwsza scena, w której Nora przez chwilę śpiewa – stojąc na podwyższeniu w futurystycznym czarnym kostiumie (jak z komiksu o złowrogim czarnym charakterze).

W toczącej się między bohaterami grze wątek muzyczny nie jest oczywiście najistotniejszy, podobnie jak tkwiąca w przeszłości zagadka, która ujawni ich rzeczywistą relację i ujawni to, co Nora chciałaby ukryć ze swego doświadczenia ocalonej z Holokaustu. „Ocalonej” napisałem z rozpędu, bezmyślnie – zupełnie jak Robert, który pyta ją o uniknięcie Zagłady. „Nie wiem, czy uniknęłam Zagłady” – odpowiada śpiewaczka. Ale i refleksja o tym, jakie konsekwencje niesie ze sobą trauma, nie jest tu najważniejsza; podobnie jak rozważania dotyczące Żydów współpracujących z nazistami, czego przykładem sama Nora, ale i postać Chaima Rumkowskiego – przełożonego Starszeństwa Żydów w Łodzi, aktywnego w czasie likwidacji tamtejszego getta. Rumkowski pojawia się widmowo, jako głos z offu (Marek Węglarski). Najistotniejsza jest w tej historii granica – tak wąska, że niemal niedostrzegalna, a mimo to mieści w sobie wszystkie tragiczne konflikty odbite w historii Żydówki, która przeżyła II wojnę światową w Polsce. To granica między Erosem a Tanatosem. Artyści unikają jej dookreślenia, co skutecznie buduje napięcie i otwiera przestrzeń do interpretacji, prowadząc do kulminacyjnych scen z płytkim, wypełnionym ziemią grobem, który rozwiera się w podeście. To – dosłownie – nad nim rozegrało się wszystko, co wcześniejsze. I to dopiero w nim życie zrealizuje się w swojej biologicznej pełni – akcie własnego przedłużenia.

***
Noc Walpurgi nie jest przedstawieniem przyjemnym – i to nie ze względu na tematykę. Tę mamy w polskim teatrze na tyle oswojoną, że coraz trudniej uruchomić tkwiący w niej ładunek emocjonalny. Poczułem to wyraźnie, gdy na oparciu stojącego przede mną krzesła (które w niektórych scenach zajmowali aktorzy) Piotr Siwek zawiesił kurtkę SS-mana. Kostium ze swastyką na ramieniu zdał się sterylny i nowy, jakby nierzeczywisty, choć jednocześnie bliski ciuchowi z przeceny w galeryjnej sieciówce. Niegroźny. A jednak działał. Obserwując wstających do owacji widzów po drugiej stronie podestu, miałem przed oczami tę kurtkę – pustą, bez ciała. Nie zasłaniała widoku, uzupełniała go. Poczułem, że część oklasków wynika z tej właśnie swastyki i nagromadzonych wokół niej emocji, które choć już nie trwożą, pozostają ważne. Są jak napomnienie, że artystom za podjęcie tragicznego tematu należy się uznanie. Bijąc brawo, honorujemy więc temat, a wraz z nim ofiary Holokaustu. A co z samym spektaklem?

Najtrudniej w Nocy Walpurgi mają ci widzowie, którzy oglądali film. Niestety Nora w wykonaniu Tucholskiej nie wytrzymuje porównania z kreacją Małgorzaty Zajączkowskiej (nawet w rzeczywiście poruszających scenach – jak zejście do grobu). Choć i tak radzi sobie znacznie lepiej niż Siwek porównany do Philippe’a Tłokińskiego. Aktor Teatru Żydowskiego, choć z pozoru odpowiednio powściągliwy i tajemniczy, buduje postać Roberta na nieporadności, która uniemożliwia podjęcie przekonującej erotycznej gry ze starszą od niego, bezpruderyjną i władczą kobietą. Brakuje napięcia, nic nie iskrzy. Również gdy przychodzi do scen, w których dziennikarz się buntuje lub przejmuje kontrolę – napięcie nie wzrasta pomimo zapału aktora, któremu daje wyraz w częstych i głośnych krzykach lub niszczeniu stojącego w kącie fortepianu.

„Brakuje ci zmysłu udziału” – mówi Robertowi Nora, po tym jak wyznał jej, że chce napisać operę Exodus do Auschwitz. Diva nie ma złudzeń – „niczego prawdziwego o tym czasie nie opowiesz, choćbyś zastawił scenę barakami”. I choć w Nocy Walpurgi bezpośrednią ilustracją tematu są jedynie fragment archiwalnego filmu oraz obozowy numer na ręce aktorki, to i w tym przedstawieniu dostrzegam brak owego zmysłu. O ile mogę w ogóle taki zarzut postawić, wszak niczego podobnego nie przeżyłem. Ale przecież twórcy scenariusza i spektaklu także są szczęśliwie wolni od tego rodzaju doświadczeń – przynajmniej bezpośrednich. Zaryzykuję więc.

09-06-2021

Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskiej w Warszawie
Marcin Bortkiewicz, Magdalena Gauer
Noc Walpurgi
reżyseria i opracowanie tekstu: Agata Biziuk
scenografia, kostiumy: Marika Wojciechowska
muzyka: Radosław Duda
multimedia: Tobiasz Czołpiński
obsada: Ewa Tucholska, Piotr Siwek, Marek Węglarski
premiera: 29.05.2021

galeria zdjęć Noc Walpurgi, reż. Agata Biziuk, Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskiej w Warszawie <i>Noc Walpurgi</i>, reż. Agata Biziuk, Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskiej w Warszawie <i>Noc Walpurgi</i>, reż. Agata Biziuk, Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskiej w Warszawie <i>Noc Walpurgi</i>, reż. Agata Biziuk, Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskiej w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: